Dzieci chorują częściej niż dorośli, ponieważ mają słabszą odporność – to powszechnie wiadomo. Dlatego też dobrze jest nad odpornością popracować. Na tę wrodzoną, odziedziczoną po rodzicach, nie mamy co prawda wpływu, ale zawsze możemy poprawić nabytą.

 

Organizm dziecka nabiera odporności na zarazki, z którym miało kontakt, dlatego też musi co jakiś czas chorować. Ale jeśli już musi, to najlepiej gdy choruje łagodnie, krótko i bez powikłań. A to zależy w dużym stopniu od ogólnej kondycji pacjenta.

Przeziębienia zwykle są poprzedzone wychłodzeniem, a dokładniej jego nietolerancją. Wychłodzenie bardzo osłabia i dlatego maluchy, słabe ze swojej natury, kiedy zziębną, łatwiej łapią infekcje. Tolerancję temperatur najskuteczniej można poprawić poprzez aktywność na świeżym powietrzu w różnych porach roku. Dla dzieci najprostszym i najwcześniejszym zabiegiem hartującym są więc zimowe spacery. Zahartowane maluchy mają większą odporność na wychłodzenie, naczynia krwionośne znajdujące się pod skórą kurczą się słabiej i krócej niż u piecuchów, do tkanek dopływa zatem więcej krwi, a wraz z nią przeciwciał. W konsekwencji zahartowani mniej chorują na zakażenia układu oddechowego.

Zimowe hartowanie to planowe i kontrolowane wychłodzenie, a następnie ogrzanie (po powrocie do domu). Najmłodsi muszą ograniczyć się do „wózkowania”, starsi mogą biegać, jeździć na sankach, a nawet lepić bałwany. Ruch, a szczególnie wysiłek fizyczny jest znacznie silniejszym zabiegiem hartującym od zimnych inhalacji podczas spacerów.

Tolerancji niskich temperatur możemy uczyć nawet noworodki. Wbrew pozorom mróz wcale nie jest przeciwwskazaniem do wyjścia na dwór nawet z bardzo małym dzieckiem. Noworodki urodzone w zimie zwykle wyprowadza się na spacer w czwartym tygodniu życia, ale zima zimie nierówna, podobnie jak maluch maluchowi. Jeżeli zima jest łagodna, a temperatura powietrza nie spada poniżej zera, można wyjść na spacer tydzień wcześniej. Dokładne ustalenia powinny zostać podjęte podczas wizyty patronażowej. Trzy dni przed spacerami zalecane jest stopniowe przyzwyczajanie noworodka do chłodniejszej temperatury, tzw. werandowanie. Ubrane jak na spacer dziecko należy ułożyć w wózku lub łóżeczku przy szeroko otwartym oknie. Pierwszego dnia wietrzymy 15 minut, w kolejnych dniach stopniowo o kwadrans dłużej. Werandowanie możemy powtórzyć tego samego dnia. Z pierwszego spaceru wracamy, w zależności od pogody, po 15-30 minutach. Na spacery wybieramy miejsca nasłonecznione, osłonięte od wiatru, tam, gdzie powietrze jest czyste (np. parki). Zimą najlepszą porą do spacerów są godziny południowe (od 10 do 14), kiedy jest najcieplej i najbardziej słonecznie. Spacerowanie można stopniowo wydłużać nawet do 2 godzin, jeśli dzień jest pogodny i bezwietrzny. Można również wyjść na spacer ponownie w tym samym dniu. Bardzo ważne, aby osoba wyprowadzająca dziecko sama nie zmarzła.

Należy zrezygnować z zimowego spaceru z młodszym niemowlakiem, gdy temperatura spada poniżej -10°C. W wietrzne i wilgotne dni z temperaturą poniżej -5°C też lepiej poczekać na poprawę pogody. Natomiast dla starszych niemowląt i dzieci nie istnieje ścisła granica temperatur. Już z 6-cio miesięcznym niemowlęciem można wychodzić na spacery niemal przy każdej pogodzie, nawet jeśli pada deszcz lub śnieg. W przypadku temperatury poniżej -10°C spacer (np. do przedszkola) należy ograniczyć do 15 minut.

Hartowanie czy chorowanie, wybór wydaje się oczywisty. Przy tym wszystkim trzeba jedynie zachować BHH, czyli Bezpieczeństwo i Higienę Hartowania. Do bezpiecznego hartowania kwalifikuje się tylko dziecko zdrowe, w okresie, kiedy wszyscy domownicy są również zdrowi. Musimy pamiętać, że wyziębiając, jednocześnie osłabiamy, a na osłabienie naszego malucha czyhają wszystkie zarazki z całej okolicy. Głównym źródłem zakażeń są inni ludzie, najczęściej nieświadomi, jakie zagrożenie stanowią dla otoczenia, zwłaszcza dla małych dzieci. Do zakażeń najłatwiej, w 70%, dochodzi przy bliskim kontakcie twarzy z twarzą, w 25% przez ręce, a w 5% na odległość. A przecież trudno wyobrazić sobie, że dziecko nie będzie się przytulało do mamy, nawet najbardziej przeziębionej. Małe dzieci najczęściej są zarażane przez starsze rodzeństwo lub rodziców.

Przeziębienie jest przeciwwskazaniem do hartowania, ale na spacer można wychodzić nawet z maleńkim zakatarzonym dzieckiem. Spacer bez wychładzania i zmęczenia oraz spocenia może poprawić jego samopoczucie, chłodne powietrze obkurczy śluzówki nosa i maluchowi łatwiej będzie oddychać. Jeśli ma gorączkę i męczący kaszel – lepiej zostawić go w domu. Oczywiście można zawieźć go do lekarza. To mit, że lekarz musi przyjechać do gorączkującego dziecka. Na pewno mały pacjent po takiej wycieczce nie rozchoruje się bardziej, jeśli gorączka zostanie obniżona i będzie ubrany stosownie do temperatury panującej na dworze. To znaczy, że musi mieć ciepłe stopy i ręce.

 

Ocena ciepłoty stóp i rąk u małych dzieci jest utrudniona, bo nawet ciepło ubrane miewają je chłodne. Istotna jest jednakże różnica pomiędzy chłodnymi a zimnymi. Rękawiczki są zdecydowanie bardziej wskazane u dziecka przeziębionego niż u zdrowego, co dla wielu rodziców jest mniej oczywiste niż ciepła czapka na uszach. Ubiór jest podstawowym elementem higieny hartowania. Rodzice zwykle starannie ubierają dzieci, zaniedbując siebie, a to błąd. Często z przerażeniem widzę, jak mama, podczas padającego śniegu z deszczem, z gołą głową i w cienkich przemoczonych butach, pcha wózek ze swoim szczęściem. Niezawodnie przyniesie mu wkrótce jakieś zarazki. Bywa zupełnie odwrotnie, gdy – w niezbyt mroźne dni – maluch, w grubym kombinezonie, porusza się ze sprawnością średniowiecznego rycerza
w pełnej zbroi.

Dzieci musimy ubierać odpowiednio do planowanego hartowania, z uwzględnieniem ich aktywności. Maluch, który siedzi w wózku, w chłodny dzień powinien być ubrany nieco cieplej, o jedną warstwę ubrania więcej niż rodzic. Najlepiej „na cebulkę”, by w razie ocieplenia można było bez trudu tę jedną warstwę zdjąć. Dziecko śpiące w wózku trzeba dodatkowo przykryć kocem. Jeśli kark śpiącego dziecka jest ciepły oraz suchy, to znaczy, że jest właściwie ubrane. Dziecko, które na spacerze biega, ubieramy o jedną warstwę mniej niż siebie, bo zapewne nie dorównamy mu w aktywności. Gdy maluch się zgrzeje i spoci, a następnie wychłodzi, to się przeziębi. W czasie zabaw na śniegu dobrze sprawdzają się ubrania, które utrzymują ciepło, ale jednocześnie odprowadzają pot i pozwalają skórze oddychać. Przydatne są ocieplane spodnie oraz nieprzemakalne rękawiczki, a na nogach ocieplone buty. Stopy trzeba zabezpieczyć przed przemoczeniem i zmarznięciem, ponieważ malcy najczęściej łapią katar, gdy przemarzną im nóżki. Hartować należy dziecko właściwie ubrane.

Nieprzestrzeganie podstawowych zasad zimowego bezpieczeństwa może nieść ze sobą również inne poważne ryzyko. Działanie zimna powoduje miejscowy skurcz naczyń krwionośnych w skórze i mięśniach. Długotrwałe wyziębienie prowadzi nie tylko do czasowego niedokrwienia w miejscach wychłodzonych, ale w skrajnych przypadkach może spowodować miejscowe uszkodzenia tkanek, czyli odmrożenia. Zdarzają się one nawet przy temperaturach powyżej 0°C. Powstawaniu odmrożeń, niezależnie od niskiej temperatury zewnętrznej, sprzyjają jeszcze inne czynniki. Niebezpieczne jest nie tylko cienkie, ale również zbyt obcisłe oraz przemoczone ubranie.

Na odmrożenia narażone są przede wszystkim wystające części ciała. Najbardziej wrażliwy jest nos i uszy, a następnie palce rąk i nóg. Łatwo odmrozić także brodę oraz policzki – w tych przypadkach stosunkowo duża powierzchnia skóry wystawiona jest na działanie zimna. Poza tym są one skąpo chronione przez tkankę łączną i mięśnie. W odmrożonych miejscach, zwykle już podczas „odmrażania”, pojawia się uczucie piekącego bólu. Następnie występuje swędzenie i zblednięcie. Odmrożone miejsce zaczerwienia się oraz powstaje lekki obrzęk.

Pamiętajmy zawsze o zabezpieczeniu twarzy kremem emoliencyjnym (natłuszczająco-nawilżającym), chroniącym delikatną skórę dziecka. Nie należy używać kremów wyłącznie nawilżających. Twarz jest bardziej narażona na mróz, śnieg i wiatr niż okryte ubrankiem ciało. Zbyt często widzimy wysuszoną, podrażnioną, czerwoną skórę na policzkach dzieci. W pierwszych 3 latach życia skóra dziecka jest znacznie cieńsza niż u osoby dorosłej, a wydzielanie gruczołów łojowych – niewielkie. Woda łatwiej wyparowuje, skóra staje się sucha. Sprzyjają temu, zwykle występujące w okresie grzewczym, zbyt wysoka temperatura oraz suche powietrze w mieszkaniach. Dobry krem będzie znacznie bardziej korzystny i twarzowy niż najbardziej kolorowa kominiarka. Niewielką warstwę  nakładamy na odsłonięte części twarzy na 30-15 minut przed planowanym wyjściem, by kosmetyk zdążył się wchłonąć. Dobre kosmetyki na zimę zawierają także filtr UV o faktorze SPF 15 lub wyższym. Taka pielęgnacja jest szczególnie ważna dla delikatnej skóry małych dzieci. Słońce świeci również w zimie, do tego jeszcze odbija się od śniegu. Nadmierne narażenie na światło słoneczne prowadzi do uszkodzenia skóry i zwiększa ryzyko rozwoju nowotworu w wieku dorosłym. Oceniono, że jedno oparzenie słoneczne w dzieciństwie, z pęcherzami na zaczerwienionej skórze, nawet dwukrotnie zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwór skóry.

Przestrzeganie zasad BHH sprawi, że zimowe zabawy na śniegu będą radością i korzyścią dla zdrowia maluchów oraz ich rodziców. A najlepiej by było, gdyby rodzice też się trochę ruszali.

 

Dr n. med. Marek Pleskot
Członek Polskiego
Towarzystwa Pediatrycznego

2 komentarze
  1. Czy dziecku z katarem może wychodzić na dwór gdy jest duży mróz czy nie? Czytałam dokładnie artykuł ale nie znalazłam w nim odpowiedzi. Pozdrawiam

  2. z moim dzieckiem hartowanie nie wyjdzie. najlepszą opcją jest dla niego po prostu pilnowanie żeby się nie rozchorowało. gdy już złapię jakąś chorobę to najlepszym rozwiązaniem jest Ibufen. Pomaga od razu i gorączka z całym przeziębieniem od razu przechodzą. dla mnie to najlepsze rozwiązanie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.