Każdemu można przypisać czynnik S wskazujący, na ile da się go lubić. Każdy z nas jest w jakimś stopniu sympatyczny lub niesympatyczny.
Dla uproszczenia przyjąłem skalę sympatyczności od jednego do dziesięciu. Na tej skali jedynka oznacza osobę bardzo niemiłą, a dziesiątka – osobę wybitnie sympatyczną. Średnim wynikiem jest piątka. Na dolnym końcu skali jedynka wskazuje najbardziej nieprzyjemnych ludzi, jakich można sobie wyobrazić. Przychodzą tu na myśl Hitler, Darth Vader i Kuba Rozpruwacz. Na górnym końcu skali dziesiątka oznacza najsympatyczniejszych ludzi na świecie; Abraham Lincoln i Piotruś Pan mieliby pewnie dziesiątkę.
Jeśli twój czynnik S wynosi trzy lub mniej, to musisz coś z tym zrobić. Cztery do sześciu to wyniki przeciętne, siedem i więcej – to już bardzo dobrze. Mało kto sięga dziesiątki.
Pamiętaj, że u większości ludzi czynnik S nie jest stały; zmienia się radykalnie w zależności od okresu życia. Harry Truman nie cieszył się powszechnym uznaniem podczas swej kadencji prezydenckiej, ale z perspektywy czasu jest postrzegany jako przywódca wyjątkowo utalentowany i w rezultacie jego czynnik S z miernej czwórki podskoczył do dziewiątki; u Ebenezera Scrooge’a z Dickensowskiej Opowieści wigilijnej wzrósł z jedynki do dziesiątki po jednej tylko nocnej wizycie duchów.
Czynnik S jest wszechobecny w twoim życiu. Niska wartość S daje o sobie znać, kiedy ktoś zatrzaskuje ci drzwi przed nosem, kiedy nie możesz znaleźć partnera lub partnerki, kiedy lekarz wyprasza cię z gabinetu. Wysoki czynnik S ujawnia się, gdy jesteś zasypywany ofertami pracy, kiedy nie możesz się opędzić od dzieci, kiedy sąd przyznaje ci dodatkową kwotę odszkodowania.
Sympatyczność sama w sobie jest terminem trudnym do zdefiniowania. Słownikowe definicje są mgliste: człowiek sympatyczny to „ktoś, kogo łatwo polubić”, „pociągający”, „atrakcyjny”. Po przekopaniu się przez psychologię, fizjologię i zagadki ludzkiej osobowości ujmuję to następująco: Sympatyczność to umiejętność wzbudzania w innych ludziach pozytywnego nastawienia poprzez oferowanie im emocjonalnych i praktycznych korzyści. W towarzystwie osoby sympatycznej jesteś radosny, szczęśliwy, rozluźniony i odmłodzony. Uwalnia cię od depresji, lęku i nudy.
Sam też odnosisz korzyści, jeśli jesteś sympatyczny, jeśli wzbudzasz w innych pozytywne uczucia. Jakość twojego życia, siła twoich związków – to skutek takich czy innych wyborów, ale niekoniecznie twoich wyborów. Przecież jeśli wszystko jest kwestią wyboru, dlaczego nie miałbyś wybrać najlepszej pracy, najlepszego współmałżonka i w ogóle najlepszej drogi życiowej?
W rzeczywistości o twoim życiu stanowią wybory innych ludzi. Chcesz dostać pracę? To zależy od tej kobiety, która cię ma zatrudnić. Chciałbyś chodzić na mecze w każdą niedzielę bez uszczerbku dla życia rodzinnego? To zależy od twojej żony czy partnerki. Chciałbyś, aby sędziowie uwolnili cię od winy? To ich decyzja.
Im bardziej jesteś sympatyczny, tym większa szansa, że będziesz adresatem pozytywnych, korzystnych dla ciebie wyborów.
Powyższy fragment tekstu pochodzi z książki Tima Sandersa, Jak być lubianym – bądź sympatyczny i zrealizuj marzenia, wyd. Santorski i S-ka, Warszawa 2007.