Już grudzień. To najtrudniejszy miesiąc dla domowego budżetu. Nie dość że pod koniec roku pojawiają się wydatki związane z zamknięciem corocznego „okresu rozliczeniowego” (choćby podwójna zaliczka na podatek dla osób prowadzących działalność gospodarczą!), to jeszcze okrutny grudzień przynosi nam Święta, które dla finansów domowych mogą stanowić dotkliwy cios. Czy można ocalić prawdziwy sens Bożego Narodzenia? Jak nie ulec histerii zakupów?

Kupuję, więc jestem

Kryzys, który z lubością odmieniamy przez przypadki od ubiegłej jesieni, okazał się mniej dotkliwy, niż nas przekonywali eksperci, odnajdujący w uzasadnieniach czarnowidztwa szansę na pięć minut sławy. Nie poddaliśmy się nastrojom i również dzięki temu depresja światowej gospodarki, w całkiem istotnej mierze opierająca się na nastrojach ludzi i społeczeństw, jest dużo mniej odczuwalna w naszym kraju. Możemy być z siebie dumni.

Nie chwalmy jednak dnia przed zachodem słońca. Rok się jeszcze nie skończył, a przedświąteczny czas to doskonała pożywka dla „psychologii kryzysu”. To wśród jej mechanizmów można szukać przyczyn zjawiska wzrostu sprzedaży dóbr luksusowych w trudnych czasach.

Modyfikacją „psychologii kryzysu” może być również wzmożone gromadzenie zakupowych dowodów na to, że kryzys nas nie dotknął, w „luksusowym”, a więc wyróżnionym z powszedniości czasie, jakim są Święta. Mówiąc wprost: jeśli wartość naszych przedświątecznych zakupów jest zdecydowanie wyższa niż w przypadku sum przeznaczanych na ten cel przez otoczenie bądź znacząco przekracza kwoty wydawane w latach poprzednich – warto spokojnie się zastanowić, czy grudniowa histeria zakupów nie rekompensuje nam jakichś braków. Czy kupując, nie ugłaskujemy swoich lęków, od których wolni chcielibyśmy być w tym szczególnym, świątecznym czasie. Włączmy autorefleksję jako system wczesnego ostrzegania, aby się nie okazało, że za pozorny spokój w czasie karnawału przyjdzie nam zapłacić postem i wyrzeczeniami w następnych miesiącach.

Na krechę

Święta to czas żniw nie tylko dla handlu, ale i banków udzielających kredytów. Instytucje, których działania w dużej mierze przyczyniły się do się do obecnego kryzysu globalnej gospodarki, szybko przegrupowały szeregi i dość dobrze radzą sobie w nowych warunkach. By zarobić swoje i przetrwać, muszą udzielić określonej liczby kredytów. Straty, które ponoszą wskutek spadku zainteresowania kredytami mieszkaniowymi, rekompensują sobie na rynku pożyczek konsumpcyjnych. W tym roku możemy się spodziewać szczególnego nasilenia promocji kredytów świątecznych.

W kredycie konsumpcyjnym, nawet promocyjnym, nie ma pewnie nic złego, pod warunkiem że instrument ten uwzględnia rzeczywistą sytuację pożyczkobiorcy, stosowany jest przez niego świadomie i zgodnie z potrzebami. Problem w tym, że dyżurna „Opowieść wigilijna”, którą przeplatają szczególnie obfite w tym czasie reklamy w telewizji, wraz z kolędami, jakie długo przed Świętami słychać w każdym centrum handlowym – stanowią przedziwną mieszankę, której działanie zmniejsza czułość naszego systemu wczesnego ostrzegania – i się zadłużamy. Czy to konieczne? Czy wystawne Święta zwiększą ilość szczęścia w naszym życiu?

Dwa żołądki

Przed świętami zachowujemy się tak, jakbyśmy chcieli najeść, napić się i naodpoczywać na zapas. Czy na stole musi być dziesięć gatunków ciast? Czy zdołamy przez trzy dni zjeść to, co przez dwa tygodnie ściągamy do domu w siatach i samochodach wyładowanych po dach? Czy specjalnie na święta wyrośnie nam drugi żołądek Czy chcemy przez kolejnych kilkanaście dni dojadać śledzia z Wigilii i pieczyste ze świątecznego obiadu? Czy potrzebna nam noworoczna frustracja po wejściu na wagę? Czy taki jest sens świąt? Czy do nie tęsknili jako dzieci, które – jak wiadomo – widzą więcej, jeszcze nieskażone kompulsywną konsumpcją i zakupoholizmem?

Poproszę wszystko!

Czy wartość, a nawet liczba prezentów, które za pośrednictwem świętego Mikołaja otrzymają nasi najbliżsi, decyduje o jakości świąt? Cenniejsze od liczby zer na rachunku karty kredytowej, jaki wygenerowały nasze zakupy, jest dostosowanie prezentu do potrzeb i indywidualności obdarowanego. Może się więc okazać, że groszowy plakat przywołujący ważne wydarzenie sprzed 20 lat będzie prezentem, który ucieszy współmałżonka niepomiernie bardziej niż luksusowy kosmetyk czy markowy ciuch, o kolejnych krawatach, skarpetkach dla panów oraz apaszkach i perfumach dla pań nie wspominając…

Nie zapomnę radości kilkuletniego dziecka z gigantycznego domku z kartonu, który można było samodzielnie pokolorować, złożyć i zasiedlić… A kosztował bodaj 40 złotych.

Tajemnica udanych prezentów to pomysł. Pomysł, który ucieszy, wymaga chwili refleksji – pomyślenia o drugim człowieku i jego niepowtarzalnym świecie.

List do świętego Mikołaja

Nim wpadniemy w schemat, rzucając się w wir przedświątecznych przygotowań, spróbujmy odbyć szczerą rozmowę z najtrudniejszym rozmówcą – samym sobą. Potraktujmy to jako pierwsze, być może najważniejsze zadanie związane z przygotowaniem do Świąt. Tak jak dzieci zasiadają do pisania listu do świętego Mikołaja, obejmującego katalog wytęsknionych prezentów – uczyńmy to również i my, z myślą o wymarzonych Świętach. Mój list do świętego Mikołaja, moja szczera rozmowa ze sobą, prośba o święta wymarzone. Mój prezent dla mnie i mojej rodziny.

Nie róbmy tego w locie, przy makijażu (goleniu) czy stojąc w korku w samochodzie. Niech chwila z Moim Prywatnym Listem do Świętego Mikołaja będzie odizolowana od powszednich czynności – niech stanie się pierwszą odsłoną zbliżającego się Święta. Święta, które sami sobie zaplanujemy. Być może warto wyposażyć się w kartkę i długopis, by zapisać finalny wniosek z takiej rozmowy. Co jest dla mnie ważne w owym czasie? Czego nie chcę robić w Święta? Jak widzę ten czas w wersji idealnej, wymarzonej? Czy chcę przez trzy dni, z rozpędem do Sylwestra, obżerać się, gapić w telewizor, narzekać na głupotę władz lub opozycji? Które święta wspominam najlepiej? Czy mogą dostarczyć mi wzorca na dziś? Pytań mogą być miliony. Ważne jest to, żeby zadać je w taki sposób, aby odpowiedzi, jakich udzielimy, dały nam jasny obraz takich Świąt, które byłyby dla nas czasem prawdziwym, lepszym, dającym siłę do dalszej potyczki z rzeczywistością powszednią. Wrócimy tu albo wzmocnieni, albo zmęczeni i sfrustrowani – to nasz wybór.

tekst: Piotr Wosik

5 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.