„Big Love” to film o skomplikowanej naturze miłości. Przedstawiamy wam, co o filmie mówi autorką scenariusza i reżyserką – Barbarą Białowąs.
To antyromantyczna opowieść o wielkiej miłości. Dramatyczna historia pary zakochanych, rozgrywająca się na przestrzeni kilku lat. Emilka ma 16 lat, kiedy poznaje Maćka, starszego od niej o kilka lat. To jej pierwszy chłopak, który nie tylko wprowadza ją w świat namiętności i buntu wobec konserwatywnych zasad, ale stanowi dla niej – wychowywanej tylko przez matkę – figurę ojca. Pod jego wpływem wyprowadza się z domu, zamieszkuje z ukochanym. Początkowo wszystko wydaje się idealne – to miłość na całe życie. Ale z czasem dziewczyna dojrzewa, emancypuje się, dostrzega świat, który na jakiś czas przysłonił jej Maciek, zostaje piosenkarką, co zawsze było jej marzeniem. To z kolei oddala ją od Maćka.
Nie ma miłości idealnej…
Miłość idealna jest mitem, ale kiedy ma się 15-16 lat trudno w to uwierzyć. Zwłaszcza, że każdy ma inne wyobrażenie o tym, jak ta miłość – idealna czy nie – ma wyglądać. Zawsze chciałam zrozumieć, jak to się dzieje, że są takie osoby, które potrafią dokonać wyboru partnera na całe życie i cały świat, jaki ich otacza sprowadzają do tej jednej osoby. A przecież są też ludzie, którzy bez problemów zmieniają partnerów, więcej – uznają to za zgodne z duchem naszych czasów. Maciek należy do tej pierwszej kategorii, w moim pojęciu, pod względem emocjonalnym, to taki współczesny Wokulski z „Lalki” Bolesława Prusa, albo nawet Wroński z „Anny Kareniny”. Jego uczucie zdaje się bezgraniczne, co może być fascynujące, gdyby nie daleko idące konsekwencje. Dla niego Emilka jest jedyną kobietą na świecie, który zamieszkują przecież miliony innych kobiet. Fascynuje mnie ortodoksyjna monogamia, którą wyznaje Maciek, choć pozornie wydaje się być rozwiązłym poligamistą.
W dzisiejszych czasach stałość nie jest wartością!
Ale dla Maćka nadal jest! Co nie znaczy, że gdyby zechciał szukać kogoś innego, to by nie znalazł. To facet, który na skinienie mógłby mieć tuzin dziewczyn.
Ale „takiej dostał dziwnej manii, że chciał tylko od…”…
Odpowiem cytatem z księdza Twardowskiego: „… i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą”. „BIG LOVE” opowiada o takiej właśnie sytuacji: Emilka wchodząc w ten związek jeszcze tego nie wie, orientuje się dopiero po pewnym czasie, że tak naprawdę nie wyzwoli się od Maćka i będzie go szukać we wszystkich mężczyznach, którzy później pojawią się w jej życiu.
Związek Maćka i Emilki staje się coraz trudniejszy…
Pierwsza część filmu ukazuje miłość niemal idealną. Chciałam w ten sposób pokazać, jak młodzi ludzie ją sobie wyobrażają. Wszystko ładnie się układa, bohaterowie wyglądają jak z plakatu, wszystko wygląda cukierkowo, jest wręcz przeestetyzowane. Z czasem okazuje się, że wprawdzie opakowanie jest ładne, sreberko się mieni, ale w rzeczywistości ten cukierek w środku się psuje. A powodem tego psucia jest toksyna, jaką często okazują się zbyt intensywnie przeżywane uczucia. Przebudzenie bywa okrutne, w końcu od pokoleń literatura, sztuka, film, cała kultura buduje mit miłości idealnej. A ona nie istnieje. Jest co najwyżej miłość szalona, dzika – najczęściej na początku związku, jak u moich bohaterów. Potem jest już tylko miłość zwyczajna, codzienna. Złotego środka nie ma! I na tym polega dramat Emilki i Maćka.
Jest jeszcze Adam – psycholog analizujący przypadek Emilki i Maćka…
Adam jest okiem widza, wraz z nim śledzimy w retrospekcjach historię Emilii i Maćka. Jest opowiadaczem specjalnym, bo nosi w sobie pewną tajemnicę. Przeżył kiedyś podobne uczucie, ale poszedł drogą kompromisu. Należy do ludzi, którzy w imię małej stabilizacji wyrzekli się swojej big love.
Toksyczność relacji międzyludzkich jest tematem tyle ciekawym, co powszechnym.
Można o niej przeczytać w prasie, usłyszeć w radiu, zobaczyć reportaż w telewizji. Każdy pamięta chociażby historię Andrzeja Zauchy. Inny przykład: parę lat temu francuska gwiazda Marie Trintignant została zabita w trakcie bójki z kochankiem, wokalistą Bertrandem Cantatem, w hotelu w Wilnie. To klasyczny przykład toksycznej relacji, jeden z wielu. Pisze się o tym w poradnikach psychologicznych, ba – nawet w podręcznikach. Najgorsze, że ludzie uwikłani w relacje toksyczne nie potrafią ze sobą zerwać.
Bardzo ważnym elementem ich związku są więzi oparte na seksie: kontakt seksualny między nimi jest zazwyczaj gwarancją najczystszego spełnienia.
Stąd tak wiele i tak mocnej erotyki w „BIG LOVE”. Uznałam, że taka relacja jest uzasadniona nie tylko z przyczyn psychologicznych. Zwłaszcza że Maciek jest pierwszym kochankiem Emilki, wręcz wzorcem kochanka. Gdyby ta relacja się zatraciła, pewnie byłoby im łatwiej się od siebie odczepić. Ale w przypadku związków toksycznych to tak nie działa. W grę wchodzi szantaż emocjonalny, uzależnienie psychiczne, nawet przemoc, ale mimo tego całego napięcia, jakie ich dzieli, nie mogą oprzeć się pożądaniu. Jest dokładnie tak, jak śpiewa bohaterka filmu: „Nie umiem odejść, nie wiem jak”.
„BIG LOVE” jest filmem debiutantów – dla kompozytora, operatora oraz scenarzystki i zarazem reżyserki, to pierwsza pełnometrażowa fabuła. Czy było to trudne przedsięwzięcie?
Wszystko potoczyło się szybciej niż myślałam. Nie musiałam nawet szukać producenta. To producent znalazł mnie – spodobał mu się mój film z programu „30 minut”, „Moja nowa droga”. Kiedy spotkałam się z Krzysztofem Rakiem, zapytał mnie, czy mam scenariusz? Miałam tylko trzy pomysły, opowiedziałam mu je, i wspólnie wybraliśmy właśnie ten. Scenariusz pisałam już na zamówienie. Nie miałam też problemów z przekonaniem producentów, jak ma wyglądać gotowy film.
Zobacz fotosy i teledysk Ady Szulc do filmu „Big Love”
Tytuł: Big Love
Czas trwania 95 minut
Produkcja: WATCHOUT PRODUCTIONS
Koprodukcja: OTO FILM
Współfinansowanie: POLSKI INSTYTUT SZTUKI FILMOWEJ
Dystrybucja: MONOLITH FILMS
W kinach od 10 lutego 2012