Już samo przygotowanie do świąt bywa trudne – wszędzie zgiełk, tłum i pośpiech, a ty musisz skończyć roczne raporty, napisać 5 artykułów, zrobić bilans miesiąca albo wymyślić strategię dla nowego klienta. Zewsząd z głośników dobywa się głos aniołów już od listopada. Jakim cudem wszyscy inni cieszą się ze świąt, a Ty nie?


Sielankowy obraz z reklam nijak nie przystaje do rzeczywistości. Nikt nie pokazuje w kolorowych filmikach korków na ulicy, tłoku na stacjach kolejowych, nieprzebranych tłumów w galeriach handlowych, kobiet (no dobra, mężczyzn też niekiedy) taszczących torby pełne jedzenia, którego, jak co roku, i tak nikt nie da rady w siebie wcisnąć. Na sama myśl o spotkaniu z teściami zwijasz się w rulonik, a wybieranie prezentów dla kilku czy kilkunastu osób wydaje ci się ponad ludzkie możliwości.

W dodatku te wybory i nieskrywany żal jednych albo drugich rodziców, że najpierw idziemy do teściów, albo na odwrót, teściowie obrażeni, że do rodziców. Masz ochotę zamknąć dom na cztery spusty, nie robić nic, nie zdejmować piżamy przez cały świąteczny czas, czytać książki i oglądać komedie? Witaj w klubie, jest nas więcej.

Niejaka spacey pisze na forum: Nie latam, nie kupuję, nie sprzątam. A czym się stresuję? Tym, że właśnie tego się ode mnie oczekuje. Mąż wychowany w tradycyjnej rodzinie, ma jakieś tam skojarzenia ze świętami, jego mama i brat z bratową też. Ja, wychowana w rodzinie patologicznej, raczej za świętami nie przepadam. Kiedyś miałam stres związany z tym, że matka i ojczym upija się na święta, a teraz innego rodzaju – że obrus nie biały położę i utyskiwania będą, że nie umiem nic ugotować tak na Wigilię, jak rodzina jest przyzwyczajona, że teściowa będzie gadać, ze coś tam coś tam. Łatwo wam gadać – nie idźcie do teściowej. Ja mam święta u siebie i cała rodzina męża się schodzi, tak jest co roku. Jedzenie przynoszą, a jak ja coś ugotuję, to tylko mąż spróbuje. Jak zwykle będzie na początku miło, a potem się zacznie – że dzieci słabo jedzą, że ci z PISu to to i tamto, itd., itp. Tym się stresuję, a nie tym, że nie zdążę nakupić, wysprzątać. A oczywiście nie ma opcji spędzać święta samemu, tak jak się chce, bo ja najchętniej to bym się kocem owinęła i filmy pooglądała, ale jako się rzekło jest jeszcze rodzina. Ukochana babcia, wujek i ciocia (nie mówiąc o ojcu) moich dzieci. Bez ironii, naprawdę.

18lipcowa odpowiada: Co roku watki typu „zaraz zwariuje, święta”, „nie chcę spędzać świat z teściową”, „ratunku, porządki”, „zakupy świąteczne, rrr”. Na własne życzenie zamieniacie w zestresowane, zabiegane istoty. Po co jakieś porządki? Ktoś was będzie oceniał? Przyjdzie i przejedzie palcem po szafie? Po co tyle gotowania i stania w kuchni? Nie lepiej coś zamówić, albo jeśli macie rodzinnie, umówić się, że każdy cos przynosi? Dlaczego wszyscy tak się stresują, moja matka odkąd pamiętam też – latanie, siaty, gotowanie, no sam stres… Po co? Ubierzcie z dzieckiem choinkę, wyślijcie męża po małe zakupy, zamówcie ciasto i rybę i nie stresujcie tak porządkami. W końcu to tylko trzy dni i mija.

Wszyscy razem

Przebywanie ze sobą przez kilka dni czy choćby godzin osób, które na co dzień żyją oddzielnie, może nie być łatwe, bo obarczone jest koniecznością (świąteczną) tolerowania cudzych poglądów, zwyczajów, obrzędów. Młodsi muszą na ogół dostosować się do starszych, uczestniczyć w nie zawsze ulubionych czynnościach, znajdować wspólny język z dawno niewidzianymi krewnymi, wypowiadać się na nieinteresujące tematy czy okazywać radość z nietrafionych zupełnie prezentów.

Mamy co do świąt i ich „magicznej” atmosfery wygórowane oczekiwania – wpaja się nam, że to wyjątkowy czas, a nużą nas i męczą przygotowania do niego. Gdzie ta magia? Gdzie ta bajka? Cudownie usiąść z dziećmi i zrobić własnoręcznie kartki świąteczne albo łańcuch na choinkę, jak to jest na reklamach i w filmach, tylko kto ma na to czas? Cudownie jest spotkać się przy wspólnym stole i ogrzać w cieple rodzinnym, o ile to ciepło nie jest tylko od święta.

Niektórzy osobno

Święta to bardzo trudny czas dla tych, których niedawno dotknęła jakaś strata – odszedł mąż, żona, zmarł ktoś bliski, jesteśmy z dala od rodzinnego domu.

Jola: Pierwsze święta po rozstaniu z mężem wspominam jako koszmar. Niby chciałam być z bliskimi, ale zupełnie nie umiałam się z tego cieszyć. Wszyscy byli dla mnie wyjątkowo mili i troskliwi, co jeszcze bardzo mnie rozwalało psychicznie. Każdy był z kimś, tylko ja sama. Jeszcze rok temu, jak i przez 11 wcześniejszych lat, wśród tych osób siedział także mój mąż, dusza towarzystwa, wodzirej i czarodziej, byliśmy zakochani i szczęśliwi, co się z nami stało, dlaczego jestem tu sam? Nienawidzę świąt. Uświadamiają mi moją samotność. I te życzenia – żebym sobie ułożyła życie osobiste! Ci z nas, którym trudno znieść samotność w święta, uciekają od nich jak najdalej.

Katarzyna:Na święta jadę z koleżanką na Wyspy Kanaryjskie. Nie chcę uczestniczyć w tym całym życiu rodzinnym, którego na co dzień zresztą tez nie mam, mój długoletni związek rozpadł się dwa lata temu. Wigilijne potrawy bardzo lubię, ale nie musze ich jeść w święta. Po prostu wyjeżdżam, żeby odpocząć od tego całego zgiełku i zamieszania. Nie muszę spełniać niczyich oczekiwań, męczyć się, bo tak każe tradycja. Niektórzy są sami, bo ich bliscy wyjechali do innych krajów w poszukiwaniu lepszego losu lub, jak żołnierze, uczestniczą w misji pokojowej. Taka rozłąka szczególnie boli w Wigilię, gdy do najbliższych osób zebranych przy wspólnym stole jest naprawdę daleko.

Gdy w portfelu krucho

Przywykliśmy, by w święta pojawiały się na stole potrawy niecodzienne. Ale na dobrą sprawę minęły już czasy, gdy szynka była towarem luksusowym, a po mandarynki i kawę stało się godzinami. Warto sobie uświadomić, ze to są tylko trzy dni w kalendarzu i raczej nie zjemy więcej niż zwykle, bo się pochorujemy. Jemy nie więcej, ale po prostu co innego. Tych potraw nie musi być 12 jak każe tradycja, nie muszą być ekskluzywne i nie musi być tego jedzenia w nadmiarze. Skromne święta mogą być okazja do kuchennej kreatywności, ważne jest raczej, dlaczego świętujemy, intencja z jaką się przy wigilijnym stole spotkamy, a najważniejsze, czym musimy się podzielić to miłość do siebie, świata i innych ludzi.

Problemy z finansami potraktujmy jako przejściowe, postarajmy się skupić na innych wartościach jakie ten świąteczny czas nam daje. Nikt nie twierdzi, że nie wolałby mieć świąt wystawnych, bijących od blasku, ale pamiętajmy, ze nawet Pan Jezus urodził się w stajence… Blask bił od Niego, a nie od złotych kopuł pałacu.

Wybaczmy i niech nam wybaczą

Trudno pogodzić świąteczne przygotowania, wychowanie dzieci i pracę zawodową. Oczekiwania i roszczenia z każdej strony i nasza niemożność ich spełnienia powodują naszą frustrację, która najprościej rozładować w domu, na bliskich. Naburmuszona mina, żal do świata i ciche dni tylko kryzys pogłębiają. Nie unośmy się dumą, nie czekajmy na rękę do zgody, same ja wyciągnijmy, pierwsze.

Nie sprzątajmy, jeśli nie mamy na to siły i ochoty, ogarnijmy tylko by nam czy gościom nie przeszkadzały porozrzucane książki czy gazety. Okna spokojnie można umyć na wiosnę, gdy jest cieplej i o wiele przyjemniej. Mąż poganiany do roboty lub przesuwany z kąta w kąt, by nie przeszkadzał, może się także poczuć dotknięty – albo omówicie wcześniej podział obowiązków, albo usiądź z gazetą czy książką i też się nie przejmuj.

Jeśli mamy z kimś zadawniony konflikt, wybaczmy jemu i sobie, choćby w duchu. To nie oznacza, ze nagle musimy stać się sobie super bliscy, ale nie chowajmy urazy, być może ten, kto z nami źle postąpił, po prostu nie umiał czy nie mógł zrobić inaczej.

Róbcie co chcecie

Święta są dla każdego z nas, mamy prawo spędzać je tak, jak chcemy. Nie ma co na siłę wyłamywać się z tradycji, ale nie musimy też biernie się jej poddawać. Może teściów lub rodziców wyślijmy w góry – niech odpoczną od przygotowywania świąt dla całej rodziny. Początkowo mogą się buntować, ale jest szansa, że im się spodoba. Może sami wyjeźdźmy? Jeśli nie lubimy rodzinnych spędów, to wpadnijmy z wizytą tylko na godzinę. Nie ma sensu przeżywać katuszy w imię nawet najszlachetniejszych idei. Nie dla wszystkich święta są przyjemne, choć miło by było, gdyby były.

A gdy w wigilijny wieczór zaświeci pierwsza gwiazdka na niebie, złóżmy same sobie najlepsze życzenia, z wiarą, że na pewno się spełnią.

Psycholog radzi:

  • Dbajmy o miłą atmosferę.
  • Bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiali.
  • Podzielmy się obowiązkami i odpowiedzialnością.
  • Skupmy się na duchowym znaczeniu świat, nie ich komercyjnej otoczce. Pamiętajmy, co świętujemy.
  • Nie miejmy wygórowanych oczekiwań.
  • Jeśli jest dużo osób do obdarowania, albo mamy mały budżet, umówmy się, że prezenty robimy tylko dzieciom.
  • Nie spinajmy się, by wszystko wyszło perfekcyjnie i tym, że wszystkim musimy dogodzić.
  • Nie siedźmy długo przy stole, wyjdźmy na spacer.
  • Nie rezygnujmy całkowicie z naszego stylu życia czy ulubionych form spędzania wolnego czasu.
  • Uszanujmy, że ktoś może mieć inny pomysł na spędzenie świat niż dzielenie ich z nami.
  • Bądźmy grzeczni i uprzejmi, uśmiechajmy się, ćwiczmy stoicka cierpliwość.
  • Doceńmy trud i włożona prace innych, pochwalmy potrawy, podziękujmy za gościnę.
  • Podzielmy świąteczny czas tak, by mieć tez czas wyłącznie dla siebie i na swoje przyjemności, jeśli trzeba skróćmy wizyty i goszczenie się.
  • Zróbmy sobie pachnącą, relaksującą kąpiel, posłuchajmy ulubionej muzyki, pomedytujmy.
  • Wyłączmy telewizor – i tak lecą same powtórki.
  • Osoby wierzące i uczestniczące w obrzędach religijnych na pewno znajdą ukojenie w modlitwie i wizycie w kościele.
  • A przede wszystkim- więcej luzu !!!

Ile kosztują nas święta ?

Według badań opinii publicznej (TNS OBOP oraz GE Money Banku) przeciętna polska rodzina zamierza wydać w tym roku na święta ok. 700 – 1 100 zł. Z tego 200 – 500 zł na prezenty (zdaniem ekonomistów kupimy ich znacznie mniej niż rok temu) i ok. 400 – 600 zł na organizację świąt i wieczerzy. W rodzinach, w których dochody nie przekraczają 799 zł, święta pochłoną ok. 185 zł. Na ile dane te odpowiadają rzeczywistości, dowiemy się dopiero w styczniu. Badania wykonywane pod koniec roku mogą wskazywać na pojawiającą się skłonność do oszczędności, ale panują w nich znaczne rozbieżności danych. (Źródło: zdrowie.onet.pl)

 

Renata Mazurowska
www.wpelnidnia.pl
http://bliskoniezablisko.pl

23 komentarze
  1. Świetny artykuł. Przeczytałam z uwagę od pierwszej literki do ostatniej kropki.

    Nigdy nie spędziłam w pełni rodzinnych świąt i takie mi się marzą – z prawdziwego zdarzenia. Moi bracia są za granicą, tata od lipca br. nie żyje…. Mama pojechała do babci, bo ta też już ma swoje lata i wszystkiego nie zrobi.
    Czemu zostałam w domu?
    1. Nie jest to dla mnie super rodzinny czas. Bardziej czuć wymuszenie i zachowanie typu „bo tak wypada”… Lepiej się czuję tutaj u siebie. Mogę się robić co chcę i kiedy chcę.
    2. Mam ogromnego kota (min. 7kg) , którego nie wyobrażam sobie wieźć przez pół Polski…

    także święta spędzam tylko ja i mój kot:) i jest wspaniale!!!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.