„Nigdy nie miałam trzech tysięcy par butów! Było ich tylko tysiąc sześćdziesiąt”. Idealna pierwsza dama, oszustka, diwa, żona dyktatora, filantropka – Imelda Marcos ma wiele twarzy.

 

Na stronie divasthesite.com, poświęconej ikonom stylu i kobietom o silnym charakterze, dział o Imeldzie Marcos cieszy się dużą popularnością. Każdy może tam podzielić się z innymi swoją opinią na temat żony byłego prezydenta Filipin. A trzeba przyznać, że nie ma chyba bardziej kontrowersyjnej osoby.

Miguelito z Filipin: „Jest ikoną i gwiazdą”.
1953 rok – piękna młoda dziewczyna uśmiecha się do fotografa. Jest ubrana w elegancką białą sukienkę, włosy ma wysoko upięte. Duże radosne oczy, cudowny uśmiech – nic dziwnego, że osiemnastoletnia Imelda zdobyła aż trzy tytuły miss piękności. Gdyby chciała, spokojnie mogłaby zostać gwiazdą srebrnego ekranu. Jednak rok później wychodzi za mąż za starszego od niej o 12 lat kongresmena, Fernando Marcosa, który w 1966 roku zostanie filipińskim prezydentem.

„Problemem związanym z byciem Pierwszą Damą jest to, że trzeba ustalać pewne standardy. Nigdy nie dostosowuj swojego stroju do biednych. Oni nie tego od ciebie oczekują. Oni chcą, by ich Pierwsza Dama wyglądała jak milion dolarów” – wyznała w jednym z wywiadów pani Marcos. I trzeba przyznać, że zawsze dokładnie przestrzegała tej zasady. Perfekcyjny makijaż (koci eyeliner połączony z przydymionym okiem), idealna fryzura (kok, z którego nie odstawał ani jeden kosmyk włosów), droga biżuteria (coś eleganckiego – na przykład klasyczne perłowe kolczyki – zestawione z czymś nawiązującym do sztuki filipińskiej – bogato zdobiona orientalna bransoleta), suknie od najlepszych krawców i cudowne buty (miała ich ponad 1000 par) czyniły z niej azjatycki odpowiednik Jackie Kennedy.

Imelda nie miała jednak klasy amerykańskiej Pierwszej Damy – łatwo się obrażała i była bardzo pamiętliwa. Gdy w 1966 roku podczas tour po Filipinach Beatlesi zrezygnowali ze śniadania z prezydentową, z dnia na dzień zniknęła ich ochrona, a przed powrotem do Anglii zmuszono ich menadżera do oddania wszystkich zarobionych pieniędzy.

Amir z USA: „Skłamałaby, patrząc Ci w twarz bez mrugnięcia okiem i wyglądałaby cudownie, podpisując twój wyrok śmierci”
W 1972 roku wprowadzono w Filipinach stan wojenny; Fernando Marcos zdobył nieograniczoną władzę nad wojskiem, sam podejmował także decyzje dotyczące gospodarki. Wydał rozkaz uśmiercania politycznych przeciwników; zbił fortunę defraudując rządowe pieniądze i doprowadzając kraj do bankructwa. Tymczasem jego żona otrzymała posady na wysokich stanowiskach państwowych – do jej obowiązków należało m.in. podtrzymywanie stosunków dyplomatycznych z ZSRR oraz Chinami. Urok Pierwszej Damy oczarował wielu światowych przywódców. Podobno Mao przy pierwszym spotkaniu wyznał jej: „Podobasz mi się. Jesteś taka piękna!”. Znajomości zawarte w tym czasie często przemieniały się w przyjaźnie – gdy w 1988 roku została aresztowana w Stanach Zjednoczonych na podstawie oskarżeń o defraudację, libański dyktator Muammar al-Kadafi chciał wpłacić za nią kaucję, a Saddam Husajn przysłał ministra spraw zagranicznych, by sprawdził, czy Imelda czegoś nie potrzebuje. Pani Marcos cieszy się także dużą sympatią Fidela Castro, który wyznał, że w całym swoim życiu woził samochodem tylko ją i własną matkę.

Jednak najbardziej znanymi podróżami Pierwszej Damy były bynajmniej nie oficjalne wizyty dyplomatyczne, ale wypady na zakupy. Buty od Ferragamo, suknie od Diora? Czemu nie! Podczas gdy Filipińczycy głodowali, ona wydawała miliony na ubrania, dzieła sztuki, a nawet na całe budynki (chociażby Herald Center w Nowym Jorku).

W 1986 roku na Filipinach wybuchła różańcowa rewolucja, w której wyniku Marcos razem z żoną zostają wygnani z kraju. Fernando umiera za granicą, Imelda w 1991 roku dostaje pozwolenie na powrót. Od tamtego czasu regularnie staje przed sądem oskarżana o malwersacje finansowe, jednak nigdy nie została skazana – twierdzi, że jej mąż zgromadził majątek dzięki inwestowaniu w złoto, a nie defraudując rządowe pieniądze.

Gerbert z Kanady: „Pomogła zwykłym ludziom, budując służbę zdrowia i infrastrukturę”
„Jestem jak Robin Hood” – stwierdziła Imelda Marcos w 1979 roku w rozmowie z dziennikarzem magazynu „Fortune”. Zawsze podkreślała swój związek z Filipińczykami  – „oni potrzebują matki”. W czasie stanu wojennego zachęciła męża do stworzenia Philippine Heart Center, Philippine Lung Center i Kidney Institute of the Philippines. Są to korporacje non-profit zajmujące się chorobami serca, płuc i nerek. Marcos zajmowała się także wspieraniem filipińskiej kultury. Zorganizowała festiwal Kasysayan, wybudowała Filipińskie Centrum Kulturalne, Teatr Folk Art a także Centrum Filmowe Manila.

Imelda dwa razy po powrocie z wygnania startowała w wyborach prezydenckich. Twierdziła, że nie pragnie samej władzy, chce tylko wykorzystać urząd, by jeszcze lepiej pomagać Filipińczykom. Nigdy jednak nie wygrała, choć za drugim razem obiecywała najbiedniejszym 800 milionów dolarów z własnego majątku, jeśli zostanie prezydentem. Pomimo klęski i tak zdecydowała się otworzyć Fundację Marcos, która wspomaga najuboższych.

W 2001 roku w Marikinie, stolicy regionu znanego z przemysłu obuwniczego, powstało muzeum, w którym można oglądać kolekcję butów małżeństwa Marcosów oraz modele wykonane przez lokalnych szewców. „To miejsce jak żadne inne będzie pokazywało charakter Filipińczyków, którzy nawet brzydkie rzeczy przetwarzają w piękne” – mówiła wzruszona Pierwsza Dama podczas otwarcia. Żartowała również: „Gdy uciekliśmy, nasi przeciwnicy szukali w pałacu trupów w szafie. Ale zobaczyli w nich tylko buty, cudowne buty!”.

Giselle z USA: „Gdybym była na jej miejscu, kupowałabym też kapelusze!”
Po ucieczce Marcosów z Filipin w pałacu Malacanang znaleziono 15 futer z norek, 508 sukien, 888 torebek i 2700 par butów. Sama Imelda przyznała się tylko do 1060. Zatrzymano również greckiego obywatela, który próbował wywieźć do Hong Kongu paczkę adresowaną do Marcos; znajdowało się w niej kilka stukaratowych diamentowych kolii (!), diamentowe kolczyki i bransoletki. Część z tych rzeczy została wystawiona na pokaz, by napiętnować rozrzutność Pierwszej Damy. Jednak pani Marcos nigdy nie wypierała się swojej słabości do wydawania wielkich sum na piękne rzeczy: „Moje imię znajdzie się kiedyś w słowniku. „Imeldowe” będzie oznaczać ostentacyjnie ekstrawaganckie”.

Sławne jest jej stwierdzenie, że Filipińczycy nie mogą popierać jej przeciwniczki, bo przecież „ona nawet nie nosi makijażu i nie maluje paznokci!”. Mimo, że ma prawie 80 lat trzeba przyznać, że prezentuje się świetnie – elegancka, w dobrej formie, prawie bez zmarszczek. Może tylko makijaż nie jest już idealny, stał się trochę za mocny. I choć filipińskie media i historycy ciągle zastanawiają się, na ile Imelda była odpowiedzialna za działalność swojego męża (niektórzy porównują ją do Lady Makbet, inni przekonują, że w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, w jaki sposób Fernando zdobywał pieniądze), to dla wielu  pozostała po prostu ikoną stylu. „Uwielbiam sposób, w jaki się ubiera i w jaki dobiera biżuterię – no i przede wszystkim te jej sukienki z kimonowymi rękawami!”, „Może i jest zła, ale jak pięknie wygląda…”, a nawet: „To brzydcy ludzie próbują ją zdyskredytować, bo zazdroszczą jej urody!” – takie komentarze można usłyszeć od Filipińczyków. Czyżby Imelda miała rację, twierdząc, że ludzie nie chcą widzieć w Pierwszej Damie siebie, ale „gwiazdę, którą mogą kochać”?

 

Jagna Jaworowska

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.