Szpilki NUNC tworzone przez Dominikę wyróżniają się na tle innych butów nie tylko jakością wykonania czy niepowtarzalnym kształtem, ale także fakturą materiału. Zamiast zwykłej gładkiej skóry przy ich szyciu wykorzystywana jest… sierść.
Dominika Nowak: Kiedy kilka lat temu pojechałam do Paryża, wzięłam ze sobą parę kozaków, które zrobiłam dla siebie z koziej skóry w ciapki. Gdziekolwiek się nie pojawiłam, wszyscy pytali mnie o te buty. Kozaki zrobiły tyle zamieszania, że postanowiłam pójść za ciosem i wyprodukować całą serię. W ten sposób zostałam szewcem.
Dziś, kiedy mieszkam trochę w Krakowie, a trochę w Paryżu, staram się w moich projektach łączyć kultury tych dwóch miast, próbuję nadać polskiej dzikiej naturze francuską wyrafinowaną formę. Buty z sierści to duże wyzwanie – już sam materiał narzuca stylistykę. Staram się z nim walczyć i nieco go oszlifować, dodać mu szyku i elegancji. Dlatego nowa kolekcja występuje pod nazwą „Chic et Nunc”.- Sama sklejasz podeszwy, profilujesz obcasy?Chciałabym, żeby to było takie proste. Niestety kobiety raczej nie zostają szewcami, bo praca przy obuwiu to po prostu ciężkie fizyczne zmagania. U mnie proces powstawania kolekcji zaczyna się od spotkania z technikiem – Agą. Omawiamy całą kolekcję, co się da zrobić a co nie, z której strony to ugryźć, itp. To bardzo ważny etap, wiele modeli odrzucamy.
Potem zaczynamy zmagania z tworzywem. Przy nowych modelach doglądam każdego etapu powstawania. Wtrącam się, gdzie się da i jestem drobiazgowa do granic możliwości. Oczywiście na ile mogę, staram się też pomagać. Powstawanie obuwia to proces złożony, wielu ludzi bierze w tym udział. Na koniec jednak zawsze każda para przechodzi przez moje ręce i często tam właśnie dodaję decydujące detale, sposoby wiązania i takie swoje 'trzy grosze’.- Czy zdarzyło Ci się zaprojektować parę butów specjalnie z myślą o kimś?Przy pracy nad każdą kolekcją mam przed oczami kogoś, z myślą o kim projektuję. Czasem to postać specjalnie wymyślona przeze mnie na dany sezon, czasem to ktoś istniejący naprawdę.- A teraz podstawowe pytanie o buty : Louboutin czy Blahnik?
Ani jeden ani drugi. Dla mnie guru to Pierre Hardy!!! Uwielbiam świeżość i ekstrawagancję jego projektów. U niego but to coś pomiędzy zwykłym bytem a sztuką.- Przez długi czas projektowałaś ubrania, nie tęsknisz za tym?
Pewnie, że tęsknię, i to bardzo. Jak tylko mam wolną chwilę to chętnie dalej coś szyję, dla siebie lub dla klientek. Ale to są pojedyncze sztuki, hobbistyczne. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś do tego wrócić.- Twoi ulubieni projektanci?
Kiedyś był nim Aleksander McQueen, bo ceniłam go za kreatywność, oryginalność i innowacyjność. Obecnie Martin Margiela za styl, konceptualizm, świeżość i brak zepsucia. Coraz bardziej podoba mi się też to, co robi Rick Owens – za surowość formy, funkcjonalność i pazur. Interesujące są również ubrania z metką Balenciagi. Ukłon dla Nicolas (Ghesquiere – dyrektora artystycznego Balenciagi – przyp.red.) za umiejętność zaskakiwania, trzymanie poziomu z sezonu na sezon i sukces komercyjny. No i na koniec Vivienne Westwood – za ukochany eklektyzm, dzieci-śmieci oraz z powodu braterstwa płci.- Czy ubranie powinno być dopasowane do sylwetki, czy raczej ją kształtować? Gdzie przebiega granica pomiędzy „źle dobranymi” a „kreującymi sylwetkę” strojami?
Odpowiedź nigdy nie jest tak prosta, jakby się wydawało. Moda daje wolność i swobodę działania, mamy więc super dopasowane lateksowe kombinezony z jednej strony i luźne powyciągane t-shirty z drugiej – każde na swój sposób piękne.
Sądzę, że stylowość polega na „odpowiedniości“, na sztuce doboru odpowiedniego stroju do naszej sylwetki i okazji. Zawsze kiedy przyjeżdżam do Polski odnoszę wrażenie, że kobiety obsesyjnie chcą pokazać jak najwięcej. Szczególnie młode dziewczyny na siłę wbijają się w wymarzone rozmiary 36, 38 i końcowy efekt często przypomina wędlinki wiszące w masarni, wyściskane sznurkami – widok niezwykle komiczny i mało apetyczny.
Często namawiam moje klientki, by nie bały się luźnych ubiorów. Kobieta może być piękna dzięki wyszukanym detalom, uwodzić zmysłową tkaniną, sposobem poruszania… Nie trzeba koniecznie dekoltu do pasa aby wyglądać sexy. Dobrze o tym wiedzą Japonki, które do perfekcji opanowały sztukę noszenia kimona – ubrania zakrywającego przecież ciało aż po kostki, a jednak niezwykle zmysłowego. Szkoda, że w dzisiejszych czasach, epoce mini i nadmuchanej Dody, zapominamy czym jest prawdziwa elegancja.- Diane Pernet, wielka osobowość świata mody znana z ekstrawaganckiego stylu, będąc kiedyś w muzeum zwróciła uwagę gapiącej się na nią kobiecie, że powinna przyglądać się eksponatom, a nie innym zwiedzającym. Kobieta odparła: „Jak ktoś się tak ubiera, to chce, by się na niego gapiono”. Czy rzeczywiście ekstrawagancki strój musi oznaczać chęć zwrócenia na siebie uwagi?
Odpowiem przewrotnie – a czy każdy, kto szczelnie nie zasłania okien w domu, chce być podglądany? Pewne sytuacje prowokują pewne zachowania. Od nas i naszych pobudek zależy, jak na nie reagujemy.
Warto przy tym odpowiedzieć sobie na pytanie, co oznacza „ekstrawagancki strój“, bo dla jednych to wściekle różowe futro do ziemi, a dla innych tylko trampki do garnituru. Wszystko zależy od naszej tolerancji. Ilekroć przyjeżdżam do Polski, mam ochotę wskoczyć w jeansy i zwykły podkoszulek, by pozostać całkowicie niezauważoną.
Zjawisko braku tolerancji dla ubioru zabija u ludzi kreatywność. A przecież są różne formy wyrażania siebie. Niektórzy robią to przez ubranie i warto dać im, i sobie, taką możliwość – na tym polega wolność. Tylko dzięki eksperymentom mogą narodzić się naprawdę ciekawe pomysły. Oczywiście często zdarzają się wpadki, no ale…
[galleryview id=251]
Rozmawiała Jagna Jaworowska