Wokalistka zespołu Roxette ma za sobą trudny czas. Przez lata zmagała się z chorobą. Nigdy się nie poddała. Teraz Marie Fredriksson wróciła na scenę.
Głos Marii Fredriksson pamiętacie zapewne z takich przebojów jak „Listen to your Heart”, „Joyride”, „It must have been love”, czy „Spending my time”. W latach 80-tych i 90-tych zespół Roxette, który Marie współtworzy z kolegą Perem Gessle święcił triumfy na całym świecie. Sprzedali 50 milionów albumów i szli przez rynki muzyczne jak burza. Roxette dawało koncerty w RPA, Japonii, Chinach, a wszędzie ich muzyka budziła tak samo dobre emocje. W chwili, gdy Marie i Per postanowili nieco wyhamować karierę i zająć się życiem prywatnym, u wokalistki wykryto śmiertelnie groźną chorobę.
Marie przewróciła się w łazience po zakończeniu trasy koncertowej. Przerażony mąż odwiózł ją do szpitala, gdzie postawiono diagnozę – rak mózgu. Lekarze dawali piosenkarce nie więcej niż rok życia. Ich prognozy były tak złe, że mąż ukrywał przed nią niektóre informacje.
W 2002 roku Marie poddała się operacji guza mózgu. W jej wyniku straciła na jakiś czas zdolność czytania, pisania i liczenia, a prawa połowa jej ciała została sparaliżowana. Przyjmowała chemię i… walczyła o powrót do sprawności. Dziś wspomina to jako piekło.
„Z osoby rozpoznawalnej na całym świecie zmieniłam się w coś, czego nie poznawała nawet rodzina” – zwierzyła się potem szwedzkiemu dziennikowi Aftonbladet. „To było straszne, czułam się jak w piekle. Leki, które musiałam przyjmować zmieniały moje ciało w coś obcego. Puchłam, chudłam, a co najgorsze, miałam kłopoty z komunikacją oraz pamięcią.”
Cud
Fredriksson mówi, że nigdy nie straciła nadziei na to, że wyjdzie cało z choroby. Nawet, gdy jej zegar tykał i z wyznaczonego przez lekarzy czasu zostało zaledwie pół roku, miała przekonanie, iż pokona raka i własną słabość.
Publicznie Marie pokazała się po ponad roku od operacji na uroczystości nadania zespołowi królewskiego odznaczenia. Potem znowu zniknęła. Jej walka z nowotworem trwała 3 lata. W 2005 roku ogłosiła w prasie, że wygrała. Zaledwie kilka tygodni później pokazała się na gali, na której zbierano pieniądze na walkę z AIDS.
„To była bardzo ciężka walka” – mówiła w wywiadzie dla szwedzkiej telewizji. „Wyszłam z niej bogatsza o nowe doświadczenia.”
Kiedy znowu udało im się zaśpiewać razem, jeszcze bez udziału publiczności, Per Gessle rozpłakał się i powiedział, że oto po raz pierwszy w życiu widzi prawdziwy cud.
Powrót na scenę
Od 2010 roku Marie zaczęła znów pojawiać się na scenie. Roxette dało pierwsze koncerty w Skandynawii i zaczęło planować dłuższą trasę. Na początku 2011 zespół wydał nowy album „Charm school”. W ramach jego promocji wystąpił między innymi w Polsce.
„To wspaniałe uczucie znowu śpiewać i czuć dobrą energię płynącą od fanów” – powiedziała Marie dziennikowi „Ekspressen” po występach.
Teraz Marie Fredriksson jeszcze chętniej niż kiedyś angażuje się w pomoc potrzebującym. Można ją zobaczyć na wielu szwedzkich i międzynarodowych imprezach charytatywnych. W 2012 wzięła udział w sesji zdjęciowej do kalendarza charytatywnego fotografki Caroline Roosmark, a w lipcu tego roku zaśpiewała charytatywnie na wielkim koncercie w Goeteborgu. Każdym swoim dniem udowadnia, że wszystko jest możliwe.
Przeszła przez piekło ale wróciła.Chodź ciało nie to samo ale głos i dusza ta sama!!!Piękna historia!!! Trzymaj się !Dziękuję za piękne chwile dzięki waszym piosenką.