Kryminał polskiej debiutantki można śmiało ustawić na półce ze skandynawskimi pozycjami.

Tekst: Iza Sowa

inspektor-kresW Piotrkowie Trybunalskim przepada bez śladu młoda kelnerka Basia. Zaalarmowani przez matkę policjanci znajdują krew w kawalerce dziewczyny. Sprawę prowadzi inspektor Kres, starszy, ale bardzo zaangażowany w pracę policjant. Pod wpływem emocji obiecuje on matce dziewczyny, że dowie się, co się stało z zaginioną. Mijają tygodnie, a Kres nie potrafi się wywiązać z danego przyrzeczenia. Odnalezienie Basi staje się jego obsesją, dla której gotów jest zaryzykować dobre relacje z niedomagającą żoną. Choć w grafiku zadań pojawiają się kolejne sprawy, Kres nie może zapomnieć o Basi. By ją odnaleźć, wybierze się między innymi w zagraniczną podróż, uzbrojony jedynie w kieszonkowe rozmówki.

 

Jak pamiętnik Dextera Morgana

Powieść Agnieszki Turzynieckiej czyta się szybko i z takim samym zainteresowaniem, jak skandynawskie kryminały. Niektóre fragmenty skrzą się makabrycznym humorem. Jedną z takich perełek jest ta część powieści, w której patrzymy na świat z perspektywy zbrodniarza i poznajemy tok jego rozumowania. Psychopata z takim samym przejęciem opowiada o problemach gastrycznych swojego psa, co planach kolejnej zbrodni. Jego wewnętrzny monolog jest komiczny i przerażający zarazem. Zmusza do zastanowienia, co dzieje się w głowach ludzi, z którymi obcujemy na co dzień.

Prostota zbrodniaga-Turzyniecka

Zagadki kryminalne, z jakimi styka się inspektor Kres, nie są skomplikowane, a do ich rozwiązania zwykle wystarczają rutynowe policyjne czynności. Przestępcy kierują się prostymi motywami i w nieporadny sposób próbują ukryć swoje błędy. Nie ma tu geniuszów zbrodni planujących w każdym detalu szeroko zakrojone akcje, nie ma skomplikowanych technik śledczych do wykrywania sprawców czy intelektualnej gry między policjantem i mordercą. Jest za to policyjna rutyna, którą dobrze zna każdy śledczy z prowincji. W rzeczywistości bowiem większość przestępców jest po prostu głupia – złodzieje chowają się przed pościgiem policyjnym za firanką lub w wersalce, dowody „ukrywają” we własnym garażu, a mordują najczęściej w afekcie, zostawiając mnóstwo śladów na miejscu zbrodni. Trudniejsza sprawa, jak ta z zaginioną kelnerką, trafia się raz na kilka lat.

Czy ukaże się więcej przygód inspektora z Piotrkowa? Mamy nadzieję, że Kres nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

„Inspektor Kres i zaginiona”, Agnieszka Turzyniecka/Wydawnictwo Szara Godzina

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.