Miłość w czasach zagłady, czyli romanse, których scenerią była powstańcza Warszawa. O tym jest nasza książka na weekend, czyli „Miłość ’44”.
Tekst: Sylwia Skorstad
„Blondynka” i „Elegant” walczyli razem na Starym Mieście w ramach batalionu „Chrobry I”. Ona miała chłopaka, ale ten dostał przydział do grupy powstańców w Śródmieściu. Kiedy 20 sierpnia „Elegant” został ranny i trafił do szpitala, „Blondynka” poszła go doglądać i to uratowało jej życie, bo w tym czasie kwatera jej grupy została zbombardowana, a wszyscy koledzy zginęli.
Kiedy po kilku dniach rozpoczęto ewakuację dzielnicy, okazało się, że stan rannego nie pozwala na transport kanałami. Jego towarzyszka zdecydowała się zostać z nim, w minionych dniach stali się sobie bardzo bliscy. 2 września do Szpitala Pod Krzywą Latarnią weszli Niemcy. Kolejne godziny były najgorszymi w życiu „Blondynki”. Ocalała jednak z masakry, ratując z podpalonego szpitala 21 osób, w tym „Eleganta”. Pilnowała rannego przez kolejnych kilka dni, ukrywając się w ruinach, potem sprowadziła pomoc profesjonalnych medyków. O rękę chłopak poprosił ją tuż przed operacją amputacji nogi. Pobrali się 15 kwietnia 1945 roku.
Żyj szybko, potem może zabraknąć czasu
Romantyczne historie zebrane przez Agnieszkę Cubałę są takie, jaka była miłość w czasach Powstania Warszawskiego – krótkie, bardzo intensywne, rzadko z happy endem. W płonącej od wojny stolicy między pierwszym spojrzeniem, ślubem a pogrzebem mijało czasem nie więcej niż siedem dni. Świadkami ceremonii zaślubin bywały przypadkowe osoby, za jedyną dekorację mogły służyć ocalałe gdzieś z bombardowania kwiaty doniczkowe, a na „weselu” podawano czarny chleb i konserwy.
Wśród wspomnień o wojennych miłościach są te dotyczące osób znanych, na przykład Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Gajcego czy Jana Nowaka Jeziorańskiego oraz te mówiące o losach osób niewspominanych na kartach historii. Żołnierze, powstańcy, cywile, młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni – wszyscy chcieli żyć, a nic tak nie ucisza Tanatosa, jak Eros. Miłość była jak mocne wino, pozwalała zapomnieć o strachu i widmie śmierci. Kochał zatem, kto tylko mógł. Na zabój, na śmierć i życie, na zawsze.