Mądra, zabawna, błyskotliwa, odważna, zadziorna, mająca setki trafnych obserwacji i diagnoz relacji międzyludzkich we współczesnej Polsce. Taka może być kobieta i taka jest powieść Izabeli Pietrzyk „Histerie rodzinne”.
Tekst: Sylwia Skorstad
Kiedyś, za czasów studiów, znajomy zaprosił mnie do pizzerni. Przy posiłku przedstawił mi swój plan na życie – studia na prestiżowej uczelni, doktorat z ekonomii, teka ministra, w końcu urząd premiera, wszystko rozpisane z uwzględnieniem dat. Słuchałam z coraz większym zdumieniem, tym bardziej, że znajomy dopiero wkrótce miał podejść do matury. Po chwili, nie zmieniając nawet tonu, zaproponował mi małżeństwo.
„Jeśli się zdecydujesz, to mogę obiecać, że zapewnię ci odpowiednią pozycję społeczną i finansową” – dorzucił poważnie. Sztućce nieomal wypadły mi na stół. Składając to dziwactwo na karb młodego wieku znajomego, próbowałam łagodnie wyjaśnić, że relacje międzyludzkie, szczególnie te romantyczne, rządzą się zupełnie innymi prawami.
Kiedy znajomy zrozumiał, że odrzucam jego ofertę, ton rozmowy gwałtownie się zmienił. „A zdajesz sobie sprawę, że ja w ciebie zainwestowałem czas i pieniądze?! – rzucił wściekle zerkając na moją pizzę.”
Ta niezwykła konwersacja stanęła mi przed oczami podczas lektury najnowszej powieści Izabeli Pietrzyk.
Kobieta po przejściach
Wiktoria przez lata tkwiła w toksycznym związku z mężczyzną, który nie żałował jej pięści oraz łez i prezentów w ramach próśb o wybaczenie. W końcu ucieka od tyrana i znajduje bezpieczną przystań u siostry. Miłość i wyrozumiałość Amelii pomaga jej stanąć na nogi i zastanowić się, co dalej. Wiktoria uczy się na nowo żyć z ludźmi, których wcześniej odseparowała od siebie – pełnymi energii i własnych problemów siostrzeńcami, konserwatywnymi rodzicami i szwagrem marynarzem zdalnie sterującym rodziną z pokładu dalekomorskich statków. Za namową siostry podejmuje pierwsze próby nawiązania relacji z mężczyznami. Każda randka okazuje się jednak rodzajem szoku kulturowo-genderowego i Wiktoria ma wrażenie, że wszyscy kandydaci na partnera, a nawet kumpla, pochodzą z innej planety.
Perypetie Wiktorii są opisane tak ciepło, z empatią, polotem i wielkim poczuciem humoru, że mogą stanowić świetną odtrutkę na kiepski dzień. Trzeba tylko uważać, bo przy np. scenach myszkowania po profilach internetowych singli, czy randkach z Witkiem lub Bożydarem, można się śmiać w głos jak przy najlepszych fragmentach z powieści Joanny Chmielewskiej. Ostrożnie więc z zabieraniem „Histerii rodzinnych” do pociągu, czy ciasnej poczekalni u fryzjera!
Babskie relacje
Lektura powieści Izabeli Pietrzyk skłania do refleksji nad współczesnymi relacjami międzyludzkimi. Pokolenie trzydziesto-czterdziestolatek ma szczególne relacje z rodzicami, bo przez ostatnie dziesięciolecia dokonała się tak znacząca zmiana kulturowa, że podobną trudno znaleźć w historii Polski. Edukowane zupełnie inaczej niż pokolenie naszych matek, mające dostęp do wielu źródeł wiedzy, podróży, możliwości spotkań z ludźmi, rzadko potrafimy znaleźć wspólny język ze starszym pokoleniem. Trudno nam powstrzymać irytacje słysząc uwagi typu: „weź sobie za męża lekarza, bo to dobra partia”, „gotuj mu dobrze, a cię nie zostawi”.
Mężczyźni, którym nie udało się nadążyć za zmianami społecznymi, mają wobec nas wygórowane oczekiwania, od siebie wymagając niewiele. Dokładnie jak ci z portalu randkowego, który przeszukują Wiktoria z Amelią. Jeden chciałby „towarzyskiej domatorki”, drugi „kobiety, która doceni jego niezależność”, trzeci po prostu kobiety, która mogłaby go podziwiać w tajemnicy przed jego żoną w zamian za możliwość seksu z nim. Pokolenie naszych dzieci zaś jest jeszcze inne od nas i rzadko potrafi komunikować swoje potrzeby zrozumiałym językiem.
Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Receptę Izabeli Pietrzyk można wyczytać między słowami – szukajmy oparcia i wymiany doświadczeń z innymi kobietami. Z siostrą, koleżanką, kuzynką, siostrzenicą. Nie zamykajmy się na nikogo, starajmy się podejść do innych ze zrozumieniem. Ci wszyscy irytujący, dziwaczni, męczący ludzie też mają swoje powody, swoje racje. I co najważniejsze, nie mogą nam zrobić żadnej krzywdy, gdy naprawdę lubimy siebie i mamy na uwadze własne szczęście.