W Polsce ekologiczny styl życia zyskuje na popularności. Nadal jednak traktuje się go jak medialną nowinkę, a nie jako coś normalnego i oczywistego. Nikt nie wie o tym tak dobrze, jak Ewa Wojnowska, współwłaścicielka sklepu ego&eco. Republice Kobiet opowiada o niespotykanych właściwościach lnu i dobrodziejstwach płynących z chodzenia do sauny.
– Dlaczego zdecydowały się Panie założyć takie miejsce?
Ewa Wojnowska: Trzeba zacząć od początku. Pod tym adresem przez wiele lat funkcjonowała galeria sztuki użytkowej, która specjalizowała się w unikatowej biżuterii i ceramice. Jednak niezależne od nas wydarzenia spowodowały, że ta formuła, właściwie bardzo archaiczna, przestała mieć sens. Postanowiliśmy więc zaryzykować i zupełnie na nowo zdefiniować to miejsce. To było duże wyzwanie, ponieważ chcieliśmy stworzyć przestrzeń, w której zaistniałyby przedmioty zazwyczaj ze sobą nie łączone. Główny problem stanowiła niechęć artystów do pokazywania ich prac obok kosmetyków, ubrań i produktów codziennego użytku. Wielu twórców nie chciało, by zaprojektowane przez nich przedmioty były wystawiane z lnianymi ręcznikami. Wydaje mi się jednak, że idea tego sklepu takie połączenie tłumaczy. Poza tym staraliśmy się, by samo wnętrze ego&eco, umiejscowienie różnych produktów, wyjaśniało to zestawienie sztuki ze „zwykłymi” przedmiotami. Wydaje mi się, że się to udało.
– Z jakimi reakcjami spotykacie się Państwo ze strony klientów?
Z bardzo różnymi. Ludzie w Polsce przyzwyczajeni są do kontaktu ze sztuką użytkową w bardzo konkretnych warunkach. Oczekują odizolowanych przestrzeni, ważnej atmosfery. Nawet zakup dzieła sztuki przemieniono u nas w rodzaj pompatycznego rytuału. Tymczasem podczas kilku wyjazdów zagranicznych zobaczyłam artystyczne miejsca, które mają po prostu służyć człowiekowi, dawać mu przyjemność. Takie szalenie normalne przestrzenie, bez żadnej wielkiej pompy. I pomyślałam, że w Polsce stworzenie takiego miejsca też jest możliwe.
Jak reagują na ten pomysł nasi klienci? Część jest bardzo niezadowolona. Przywykli do odpowiedniego anturażu i bez niego nie potrafią się odnaleźć. Tymczasem obcokrajowcy są zachwyceni, pytają, czy nie mamy filii w Europie Zachodniej lub w Ameryce. Wielki entuzjazm, niestety nie ze strony Polaków. Wydaje mi się jednak, że to tylko kwestia przełamania pewnych stereotypów.
– Ostatnio dużo mówi się o ekologii, stała się bardzo modna. Ten sklep powstał, by wpisać się w trend czy z indywidualnej potrzeby?
Z potrzeby. Ten pomysł nie zrodził się w jednej sekundzie, tylko powstał z połączenia najróżniejszych elementów. To było nawet zabawne. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego, co wymyśliliśmy, a potem okazało się, że na świecie takie pomysły są już tak popularne, że aż powoli zaczynają stanowić normę.
– Dlaczego więc ekologia?
Tak naprawdę wszystko zaczęło się od lnu. Materiał ten kojarzy się w Polsce z pewnym specyficznym, przez większość nie lubianym, stylem. Postanowiliśmy przełamać ten wizerunek. Len był zatem punktem wyjścia. Potem puściliśmy wodze fantazji i pozwoliliśmy, by nasz pomysł ewoluował. Skończyło się na promowaniu zdrowego, naturalnego stylu życia.
U nas ekologia często utożsamiana jest z jej najbardziej ortodoksyjnym odłamem – działaczami przypinającymi się do drzewa, itd. Nam tymczasem chodzi po prostu o atencję dla otoczenia i myślenie o sobie. To nie jest ortodoksyjne eko, tylko eko dnia codziennego.
– A jak wygląda taka ekologia dnia codziennego? Czy Pani prowadzi ekologiczny styl życia?
Staram się uważać na to, co jem. Unikam produktów wysoko przetworzonych. Otaczam się materiałami naturalnymi, natura jest dla mnie ważna. Uwielbiam góry, nie przepadam za miastem. Trudno mi jednak tak do końca odpowiedzieć na pani pytanie, bo nie wiem gdzie taki ekologiczny styl życia się zaczyna, a gdzie kończy. Generalnie staram się nie szkodzić. Jeśli to jest ekologia, to tak, jestem eko.
– Jakie produkty można kupić w ego&eco?
Za panią znajduje się regał z artykułami Spa. Mamy ręczniki, myjki, szlafroki z frotte zrobionego z lnu. Frotte lniane ma bardzo ciekawe właściwości. Jest antyalergiczne, antygrzybiczne, antybakteryjne i świetnie pochłania wodę. Ponadto len to bardzo wytrzymały materiał – lniany ręcznik będzie służył nieporównywalnie dłużej niż zwykły bawełniany. To też ważne z punktu widzenia ekologii, dzięki temu nie zarzucamy świata szmatami. Otaczanie się naturalnymi materiałami przestaje być jakimś kaprysem, a staje się nieodrodnym warunkiem utrzymania dobrej kondycji życiowej. Ekologia przemienia się powoli w niezbędny element naszego życia.
W naszej ofercie można też znaleźć komfortowe lniane ubrania, przede wszystkim koszule, spodnie i szale. Chcielibyśmy pokazać, że luksus może nam towarzyszyć, gdy jesteśmy sami i nikt nas nie obserwuje. W Polsce często luksus kojarzy się z życiem zawodowym, wieczorowym, wyjściowym, a w domu siedzimy w powyciąganych t-shirtach. Warto by to zmienić. Chodzi nam jednak o luksus związany z wygodą i estetyką, nie z cenami – ceny naszych ubrań są zdecydowanie nie luksusowe.
– Na co jeszcze warto zwrócić uwagę w Państwa sklepie?
Chociażby na kosmetyki uzdrowiskowe z Buzka Zdroju wykonane na bazie wody siarczkowej, która ma dobry wpływ na wrażliwą, alergiczną cerę.
Mamy też biżuterię bardzo interesującej artystki Lu Pi. To Chinka, która ukończyła warszawskie ASP i zaczęła projektować kolorową nowoczesną biżuterię wykonaną z nici jedwabnej. Przedmioty jej autorstwa wyróżniają się na tle biżuterii artystycznej zazwyczaj pokazywanej w polskich galeriach.
– Jakie mają Państwo plany na przyszłość?
Podczas szukania produktów dla ego&eco poznaliśmy pewnego pana, pasjonata ziół, który często sięga do bardzo starych, sprawdzonych ludowych receptur. Będzie nam dostarczał herbaty i kąpiele ziołowe.
Chcemy też przekonywać Polaków do sauny. Mamy już ręczniki do sauny, będziemy mieć też witki brzozowe. W Polsce, co dziwne, sauna nie cieszy się dużą popularnością, a to bardzo dobry sposób na przeciwdziałanie wszelkiego rodzaju przeziębieniom i na oczyszczanie organizmu. Jednak u nas wciąż jest mało popularna, szczególnie wśród kobiet.
– Myślę, że to kwestia naszego stosunku do własnego ciała, nagości…
To nawet nie jest kwestia nagości, bo przecież można skorzystać z sauny będąc ubranym w lniany ręcznik. Kobiety w Polsce po prostu nie chodzą do sauny. A wystarczy pojechać kilkadziesiąt kilometrów na Wschód, by zobaczyć ludzi, dla których koedukacyjne spotkania w saunie to ulubiony sposób spędzania czasu. I rzeczywiście mniej się tam choruje. W Polsce tymczasem panuje kult zewnętrznego zdrowia kobiety (chodzenie na siłownię, wydawanie pieniędzy na kosmetyki), a zaniedbuje się wnętrze. Mam nadzieję, że to się zmieni.
Rozmawiała Jagna Jaworowska.
Sklep ego&eco znajduje się w Warszawie przy ulicy Nowy Świat 35.