W świecie, gdzie „detoks”, „oczyszczanie” i „spalanie tłuszczu” krzyczą z każdej etykiety, coraz trudniej oddzielić fakty od marketingu. Właścicielka marki suplementów diety Gloowi Paula Pniewska, która stawia na czystość składu i transparentność, mówi wprost: suplementy to nie magiczna pigułka. To kropka nad „i”, a nie plaster na wszystko.

Dlaczego w ogóle sięgamy po suplementy?
W idealnym świecie wystarczyłby sen, ruch, dobre jedzenie i brak stresu. Ale żyjemy w czasach niedosypiania, przetworzonej żywności i przeciążenia obowiązkami. Suplementy mają uzupełniać braki – nie zastępować styl życia. To odpowiedź na realne potrzeby: witamina D, której brakuje przez niedobór słońca, magnez spalany przez stres, czy mikroelementy, których nie dostarczymy z przetworzonych produktów. Dlatego suplementacja ma sens tylko wtedy, gdy jest celowa, świadoma i dopasowana do indywidualnych potrzeb – potwierdzonych badaniami, stylem życia czy fazą cyklu.
Wysoka jakość suplementu to nie slogan, lecz konkret
Paula Pniewska podkreśla, że kluczowa jest standaryzacja ekstraktów, czyli dokładnie określona ilość substancji aktywnej w każdej kapsułce. Bez niej mamy do czynienia z „trochę czegoś” owiniętym w marketing. Równie ważna jest czystość składu – brak wypełniaczy, barwników, konserwantów czy technologicznych dodatków, które nie mają żadnego działania prozdrowotnego, a służą jedynie wygodzie produkcji. W jej produktach nie ma miejsca na substancje, które „nic nie robią”. Liczy się realna wartość biologiczna, nie objętość kapsułki.
Wysokiej jakości suplement powinien mieć:
- standaryzowany ekstrakt z określoną ilością substancji aktywnej,
- czysty skład bez wypełniaczy i dodatków technologicznych,
- certyfikaty jakości (GMP, ISO, HACCP),
- sensowne dawki, a nie mikroilości,
- dokumentację i transparentność producenta.
Czytanie etykiety to sztuka, której warto się nauczyć
Skład to najważniejsza część – to, co widzimy na początku listy, występuje w największej ilości. Jeśli pierwszym składnikiem są substancje wypełniające, to znak, że nie płacimy za surowiec, tylko za objętość. Ekstrakt standaryzowany to gwarancja działania, a jego brak powinien wzbudzić czujność. Równie istotna jest forma chemiczna składnika – magnez w postaci tlenku działa słabo, ale cytrynian, glicynian czy mleczan są dobrze przyswajalne. Warto też zwrócić uwagę na dawki – mikroilości typu 5–10 mg nie mają realnego wpływu na organizm, choć wyglądają dobrze na etykiecie.
Czego szukać na etykiecie:
- standaryzacja ekstraktu (np. 5% witaferyn),
- forma chemiczna składnika (np. cytrynian magnezu),
- brak wypełniaczy typu stearynian magnezu, dwutlenek krzemu, guma arabska,
- realna dawka, nie ilość symboliczna,
- przejrzysty skład – najlepiej: ekstrakt + kapsułka z celulozy.
Czerwone flagi?
Brak standaryzacji, wypełniacze na początku składu, suplementy „na wszystko” i obietnice szybkiego efektu to sygnały, że warto się zatrzymać. Organizm nie działa w trzy dni, a żaden suplement nie „wypłukuje toksyn”. Prawdziwie skuteczny produkt nie musi obiecywać cudów – wystarczy solidny skład i konkretny cel działania.
Cena może być wskaźnikiem jakości, ale nie zawsze. Jeśli za ceną stoi skład, standaryzacja i czystość – warto zapłacić więcej. Ale jeśli płacimy za opakowanie i reklamę, a nie za surowiec, to przepłacamy. Dobry suplement broni się składem, nie tylko ceną. Z drugiej strony, jeśli widzimy produkt za kilkadziesiąt złotych, warto zadać sobie pytanie, ile kosztowała jego produkcja – i czy rzeczywiście może zawierać wartościowe składniki.
Naturalne vs syntetyczne
Różnica między suplementami naturalnymi a syntetycznymi polega głównie na pochodzeniu substancji aktywnych. Naturalne bazują na ekstraktach roślinnych i witaminach pochodzenia biologicznego, syntetyczne są otrzymywane chemicznie. Choć często mają identyczną strukturę, mogą różnić się biodostępnością i obecnością kofaktorów, czyli substancji wspomagających wchłanianie. Naturalne formy zwykle lepiej współgrają z organizmem, ale syntetyczne też mogą działać – jeśli mają dobrą formę chemiczną i wysoką jakość produkcji. Najlepsze są produkty łączące oba światy – naturalne ekstrakty i dobrze przyswajalne formy witamin i minerałów.
Co naprawdę działa?
Witamina D3, omega-3, magnez w formie cytrynianu lub glicynianu, cynk, selen, witamina B12 i kwas foliowy – to składniki, których działanie jest dobrze udokumentowane. Ashwagandha i berberyna również mają potwierdzone właściwości, szczególnie w kontekście stresu, hormonów i insulinooporności.
A co jest tylko modą?
Suplementy „na detoks”, „spalanie tłuszczu” czy „oczyszczanie organizmu” – organizm ma od tego wątrobę i nerki. Preparaty „na wszystko” i „superfoods w kapsułkach” bez standaryzacji to często tylko ładne opakowanie bez realnego działania.
Suplementacja to nie moda, lecz narzędzie
Ale tylko wtedy, gdy jest stosowana z głową. Nie chodzi o obietnice, tylko o skład. Nie o trend, tylko o skuteczność. Jak podkreśla właścicielka marki: nie wierz w etykietę – wierz w skład. Im mniej marketingu, a więcej konkretów, tym większa szansa, że suplement naprawdę działa.