To nieprawda, że facetom tylko jedno w głowie. Bywa tak, że tracą ochotę na seks, bo klimat w związku odbiera im chęć do zbliżeń.
Tekst: Sylwia Skorstad
Wyniki najnowszych badań z dziedziny seksuologii dowodzą, że powinnyśmy zmienić sposób myślenia o seksualności mężczyzn. Okazuje się, że mitem jest twierdzenie, iż faceci cały czas myślą o seksie i są do niego zawsze chętni. Równie błędnym jest przekonanie, że w przeciwieństwie do kobiet mężczyźni potrafią oddzielić uczucia od seksu. W podejściu do sfery erotyzmu są równie delikatni emocjonalnie, jak kobiety, choć w nieco innym sensie.
Czy ja się jej podobam?
Badacze z Kanady i Wielkiej Brytanii połączyli siły, by przeanalizować dane zebrane od mężczyzn będących w stałych związkach. Celem było ustalenie, jak emocje wpływają na poziom męskiego pożądania. Celowo wybrano grupę wiekową plus 30, by wykluczyć studentów, którzy najczęściej uczestniczą w tego typu badaniach, co znacząco zaburza wyniki.
U większości badanych apetyt na seks był ściśle związany z aktualną kondycją związku i panującymi w nim emocjami. Najważniejszym czynnikiem wpływającym na ochotę do zbliżeń jest uczucie bycia pożądanym. Jeśli mężczyzna żywi przekonanie, że nie jest dla partnerki atrakcyjny seksualnie, rzadziej niż zwykle inicjuje zbliżenia seksualne, a z czasem zaczyna ich unikać.
Czemu zawsze ja?
Kolejny czynnik istotny w męskim myśleniu o seksie to częstość inicjowania kontaktów seksualnych przez partnerkę. Im bardziej kobieta jest bierna w tym zakresie, tym słabsze staje się z czasem pożądanie mężczyzny. Zdecydowana większość badanych mężczyzn wyraziła życzenie, by ich partnerki częściej same inicjowały zbliżenia.
Oby nie jak zwykle
Dla panów ważne są też elementy nowości i spontaniczności. Seks uprawiany o tej samej co zwykle porze i w tej samej pozycji nudzi im się tak samo jak nam. I nie chodzi im o to, abyśmy inicjowały zbliżenia w parku, podczas podróży pociągiem, czy w przebieralni, bo urozmaicenia można wprowadzać również we własnej sypialni. Wystarczy zmienić narrację, rekwizyty albo porę dnia i już może się okazać, że dla partnera będzie to ekscytująca przygoda, a nie rutyna.
Porozmawiaj z nim
Ponad połowa badanych Brytyjczyków i Kanadyjczyków zadeklarowała, iż istotnym elementem w budzeniu pożądania jest dla nich poczucie więzi z partnerką. Podkreślali znaczenie dobrej atmosfery, zaufania, wzajemnego zrozumienia. Jako jedno z narzędzi na osiągnięcie intymnej atmosfery wymieniali… rozmowę, deklarując, iż pomaga im ona poczuć się w nastroju do seksu.
A u mnie wielkie gówno z tego jest. Moja kobieta nie gotuje, nie piecze. Jak juz coś robi w kuchni to komentuje wszystko. Najlepiej jakbym był obok i robił na równi z nią ale jednocześnie mnie nie było aby jej nie przeszkadzać bo ona przecież tworzy.
Mieszkanie sprzątam razem ale ona robi to na mega wqrwie ze musi coś robić. Jak mieszkałem sam to podczas sprzątania lubiłem sobie pośpiechu (wiem, głupie) ale teraz mam zakaz.
Jej ulubione miejsce w mieszkaniu to sypialnia. Siedzi z kompem na kolanach i ogląda chyba wszystkie produkcję TVN. Ja w tym czasie siedzę w salonie. Oczywiście co jakiś czas dowiaduje się ze zniszczyłem kanapę siedząc bo się nitki zmecholily (zawsze siedzę w spodniach dresowych lub spodenkach bawelnianych). Jak mieszkanie urzadzalismy to miało być na kanapie dużo poduchy. I jest dużo. Tzn było bo teraz wszystkie schowała do szafy. Dlaczego? Bo je też zniszczyłem. Nie wiem jak skoro wyglądają tak samo jak po zakupie bo nawet się na nich nie opierałem tylko przekładalem na bok bo mi z nimi niewygodnie. Ogólnie to teraz w mieszkaniu siadam w jednym miejscu (na kanapie a raczej narożniku bo to narożnik a nie kanapa) i siedzę aby nie mecholic materiału. Pewnie to gówno da bo zaraz się okaże że i tak zmecholiłem w innym miejscu. W moim rodzinym domu zawsze w tle grało cicho radio. Teraz w mieszkaniu mam ciszę. Dlaczego? Bo ona odpoczywa. Muzyka ja meczy. Jak juz coś w końcu walczymy to ma być jej muzyka bo moja jest gówniana. W kuchni to oczywiscie ja zawsze syf na szafkach zostawiam, choć prawda jest taka ze w tym mieszkaniu za zmywarkę ja robie. Gdy ona coś robi to oczywiście „zawsze ona musi to robic”. Fakt, pierze ubrania i rozkłada je na suszarce a później zbiera. Jednak nie pasuje. Każdy pasuje swoje. OK, nie wymagam tego od niej bo prasowanie mi nie przeszkadza. Zresztą nie lubię jak ona coś robi bo jej się komentator włącza i słyszę ze ona wszystko robi a ja z dupa siedzę.
Jak coś robi i jej z ręki wypadnie lub nie wyjdzie to lecą kur.. i wuje.
Ja pewnie też nie jestem idealny ale nie lubię przebywać w swoim mieszkaniu. Stresuje to mnie. Jak jestem to gdzieś podświadomie czekam aż znów z czymś wypali, jak znów zwróci mi na coś uwagę. Ze chodnik w łazience przesunięty, że blat w kuchni zakurzony, że firanki niedosuniete, że coś tam innego.
Najgorsze jest to ze ona ma dobre serce bo gdyby nie to to bym już się dawno rozstał. A tak mi jej szkoda bo wiem ze w życiu miała zawsze pod górę. Zraziła mnie już jednak tak do siebie że nie chce mi się z nią kochać. Choć jak jesteśmy gdzieś na wyjeździe i ogranicza się ta liczba uwag skierowanych w moja stronę to chce znowu wraca.