Powierzasz najlepszej przyjaciółce sekrety dotyczące swojej relacji z partnerem? Uważaj, możesz łatwo popaść w tarapaty.
Tekst: Iza Kołodziej
Ktoś, kto jest nam życzliwy i znajduje czas na rozmowę, gdy go potrzebujemy,
jest nie do przecenienia. Psychologowie ostrzegają jednak, by w przyjacielskich zwierzeniach nie posuwać się za daleko, gdy w grę wchodzą kłopoty, jakie mamy
w romantycznej relacji. Doktor Barton Goldsmith, terapeuta rodzinny używający tytułu „trenera emocjonalnego fitnessu”, radzi, jak tego uniknąć.
Po twojej stronie
Problem polega na tym, że najlepsza przyjaciółka, choćby była empatyczna,
mądra i świadoma zagrożenia, zawsze będzie sympatyzowała z tobą. Już w chwili,
gdy zwierzasz się jej z problemów z ukochanym, włączasz taki tryb narracji,
który uwypukla przewiny partnera, a umniejsza twoje. Bezwiednie koloryzujesz,
naginasz prawdę do przyjętej teorii i pomijasz niewygodne fakty. A że rolą przyjaciółki jest cię wspierać, a nie zachować obiektywizm, rezultat takiej rozmowy łatwo przewidzieć – w uproszczeniu zwykle wychodzi na to, że to ty masz rację,
a on „ma przeprosić”. I choć przynosi to ulgę, może oddalić cię od rozwiązania konfliktu zamiast zrozumienia jego prawdziwych przyczyn i znalezienia kompromisu.
Amerykański terapeuta twierdzi, że podczas trzydziestoletniej praktyki obserwował ten proces wielokrotnie. Najczęściej cierpiała na tym przyjaźń, a nie związek.
Z czasem zakochani zwykle godzą się, a przyjaciółka schodzi na margines, zastanawiając się, jak jej bratnia dusza przeszła do porządku dziennego z problemami tak poważnymi, jak te, które jeszcze niedawno z zapałem streszczała.
Z twojego punktu widzenia
Jak uniknąć tej pułapki? Rozwiązaniem nie jest przecież rezygnacja ze zwierzeń. Barton Goldsmith twierdzi, że warto rozmawiać i dzielić się problemami,
ale trzeba w tym zachować umiar i trzymać się pewnych zasad. Po pierwsze,
na rozmowę z przyjaciółką najlepiej umówić się, kiedy emocje już opadną. Relacjonując zdarzenia, trzeba oddzielać emocje od faktów i w miarę możliwości
nie pomijać niczego.
Po drugie, gdy opowiadasz osobie trzeciej o konflikcie, używaj zwrotów podkreślających,
że prezentujesz własną wersję zdarzeń,
na przykład:
„z mojej strony wyglądało to tak”, „ja odczułam, że…”. Nie bądź ani własnym adwokatem, ani obrońcą swojego partnera, przedstaw sprawę ze swojej perspektywy, jednak przy zastrzeżeniu, iż druga strona może to widzieć inaczej. Nie oczekuj dobrych rad, zwykle największą ulgę przynosi sam kontakt z drugim człowiekiem i przekonanie, że nasze złe samopoczucie go obchodzi, bez względu na to, czy uda się opracować plan ratunkowy, czy nie. Trzymaj się przekonania, iż to ty najlepiej znasz swój związek, zatem jesteś najbardziej kompetentna, by go oceniać.
I jeszcze jedno – zwierzając się z intymnych szczegółów dotyczących swojej romantycznej relacji, pamiętaj, że z własnymi sekretami wolno ci robić, co chcesz,
ale cudzymi należy dysponować ostrożnie. I tego samego masz prawo oczekiwać
od swojego partnera.