Playlista na weekend to tym razem propozycje piosenek zespołów o zwierzęcych nazwach. Są lisy, źrebaki i małe antylopy. Bawcie się dobrze!
Tekst: Kasia C.
Jak już zapewne zdążyliście zauważyć, w tym tygodniu piszemy o przyrodzie. Fajna sprawa pomyślałam i postanowiłam, że playlista na weekend powstanie właśnie w ramach tego tematu. Przyznam, że pomysłów było wiele, ale nie cieszyły się ona poklaskiem redaktor prowadzącej. Do czasu, aż wpadłam na to, żeby stworzyć muzyczne mini zoo! Zapraszam na przegląd kawałków stworzonych przez małpy, listy i inne zwierzęta.
Wycieczkę zacznijmy od małp. A dokładniej od zespołu Arctic Monkeys, czyli jednego z najlepszych rockowych zespołów tego stulecia. Panowie zyskali ogromną popularność i całą rzeszę fanów na wszystkich kontynentach – czemu ciężko jest się dziwić. Wystarczy tylko na nich spojrzeć! No i oczywiście posłuchać :)
Kolejny przystanek to wombaty! To właśnie zespół The Wombats sprawił, ze zakochałam się w brytyjskiej muzyce indierockowej. I to na bardzo długo! Kawałek „Tokyo”, który wydali w 2010 roku jest od prawie dekady jednym z moich ulubionych numerów.
Kolejny zespół nie będzie wyjątkiem jeśli chodzi o kraj pochodzenia. Foals to brytyjska kapela, która z każdą płytą jest lepsza i lepsza! Ja jednak proponuję numer z początków ich kariery, czyli Hummer. Dodam, że źrebięta na koncertach wypadają genialnie! Okazja, żeby się o tym przekonać już niebawem, bo panowie zagrają w tym roku w Katowicach.
Zespołu Wolf Alice nie mogło zabraknąć na tej playliście z jednego powodu – kawałka „Beautifully Unconventional. Tylko dzięki temu wygrali z naszymi rodzimymi Wilkami i „Baśką”!
W końcu zmieniamy lokalizację i przenosimy się do USA! Fleet Foxes, czyli późne lata 60-te w odświeżonej formule. Brzmią jakby zostali wyrwani z innej muzycznej epoki i osadzeni w naszych czasach. Coś pięknego! Jako dowód kawałek „Mykonos”, który mogłabym zapętlić i słuchać przez całe życie.
Zaczynam myśleć, że temat tej playlisty specjalnie tak wymyśliłam, żeby móc Wam polecić kolejny numer Tame Impala. Ostrzegam, mam ich jeszcze kilka w zanadrzu, więc mogą pojawiać się z całkiem sporą częstotliwością. Co do nazwy tego australijskiego zespołu – pochodzi od impali, średniej wielkości antylopy.
I na koniec król zwierząt! Kings Of Leon nigdy nie należeli do moich ulubieńców, ale numer „Use Somebody” jest jednym z tych, które swego czasu katowałam. Dodatkowo, należy im się miejsce na mojej playliście z jeszcze jednego powodu. Ten wokal – jak on brzmi na żywo!