Jeśli na widok kobiety uprawiającej sporty walki zachodzisz w głowę, co ją opętało, przeczytaj tę książkę. Poszerzysz horyzonty, wzruszysz się i zyskasz energię, by sięgać po to, o czym marzysz.

Tekst: Sylwia Skorstad

Domyślam się, że książka Rondy Rousey daje czytelnikowi podobnie silną dawkę emocji, jak oglądanie pojedynku sztuk walki. Po lekturze ma się wrażenie, że gdy na pierwszej stronie wzięło się głęboki wdech, to wydech udało się zrobić dopiero na ostatniej.

Przyznaję się, g… wiedziałam

Celowo użyłam czasownika „domyślam się”, bowiem nigdy nie oglądałam na żywo ani walki bokserskiej ani pojedynku MMA, czy innego starcia tego rodzaju. Miałam przekonanie, że to nie dla kobiet (czytaj: „nie dla mnie”, bo w sprawach kontrowersyjnych wszyscy lubimy się schować w tłumie). Nie do oglądania, nie do uprawiania. Z tego też powodu założyłam, że biografia amerykańskiej judoczki i wrestlerki też nie jest dla mnie. Czytać, jak „baba się bije” to trochę, jak samej się bić, czyli bez sensu.

Założenie było błędne. „Moja walka / Twoja walka” to porywająca historia kobiety pełnej pasji, której raz za razem udawało się przezwyciężyć piętrzące się przeszkody i dopiąć swego. Pozwoliła mi wreszcie zrozumieć, czemu kobieta decyduje się poświęcić życie sportom walki. Postaram się już nigdy więcej nie oceniać z góry sportsmenek podobnych do Rondy. Rousey udowodniła mi, że jeśli nie rozumiem, co może skłaniać inną kobietę do walki na ringu, to oznacza jedynie, iż: sama nie chciałabym tego robić i brakuje mi albo wiedzy albo wyobraźni, aby pojąć, że komuś innemu może to sprawiać przyjemność. Dziękuję, lubię, gdy ktoś mnie rzeczowo punktuje, gdy się mylę.

Bijąc się w piersi, pozwolę sobie sparafrazować inną znaną sportsmenkę, tym razem Polkę, która, udowadniając internetowym hejterom, że niewiele wiedzą o jej ciężkiej pracy, rzuciła w gniewie, iż „w d.. byli i g… widzieli”. Ano tak, w sprawie kobiecych sportów walki to ja g… wiedziałam.

Jej walka

Amerykanka Ronda Rousey to brązowa medalistka olimpijska i wicemistrzyni świata w judo, zawodniczka mieszanych sztuk walki MMA. Najlepsza sportsmenka roku, najlepszy zawodnik sztuk walki, najbardziej wartościowy zawodnik. Jeśli przeczytacie opis jej kariery, znajdziecie tam wielokrotnie powtarzające się słowo „pierwsza”. Pierwsza mistrzyni UFC, pierwsza kobieta, jaką ta amerykańska organizacja MMA w ogóle sklasyfikowała. Przetarła drogi innym przedstawicielkom „płci pięknej”, przed nią promotorom nawet się nie śniło, żeby organizować show z udziałem zawodniczek.

Jej książka jest ostra, szybka i mocna. I miejscami bardzo wzruszająca. Ronda od początku miała pod górkę. Już pierwsze liczenie było dla niej fatalne, podduszona pępowiną dostała 0 punktów w skali Apgar. W wyniku komplikacji porodowych przez pierwsze lata życia nie potrafiła mówić, komunikacja z innymi sprawiała jej wiele kłopotów. Kiedy miała zaledwie kilka lat, ojciec, którego bardzo podziwiała, uległ wypadkowi, w którym doznał poważnego uszkodzenia kręgosłupa. Kalectwo sprawiło, że wkrótce potem popełnił samobójstwo.

Ronda od zawsze miła pociąg do sportu, ale mało kto wierzył w jej sukces. Ludzie nie rozumieli, ani tego, co mówiła, ani tego, czego i dlaczego chciała. Rok po roku udowadniała, że stać ją na więcej, niż wygląda. Aż w końcu weszło jej to w krew. Udowodniła coś nie tylko sobie, ale całemu światu.

Warto prześledzić drogę jej walki, nawet jeśli samej nie ma się sportowych ambicji. Ta książka uczy tolerancji i po raz kolejny przypomina, że zanim wyda się na czyjś temat opinię, trzeba pochodzić trochę w jego butach. Daje też dużo pozytywnej energii i podrzuca nowe wątki do przemyśleń. Warto!

Moja walka / Twoja walka, Ronda Rousey, Maria Burns Ortiz, Wydawnictwo SQN

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.