Dean Koontz napisał powieść o mocy ludzkiej życzliwości sprawiającej
iż mimo wszystkich problemów chce się żyć. Nie brakuje opinii,
że to jego najlepsza książka.

Tekst: Sylwia Skorstad

Utalentowany muzycznie Jonasz Kirk ma zaledwie kilka lat, ale już wie,
że życie jest skomplikowane. Jego mama, piękna czarnoskóra śpiewaczka
o imieniu Sylvia, wybrała niewłaściwego mężczyznę. Opieka nad dziećmi
nie jest w stylu pana Kirka, podobnie jak płacenie alimentów lub dorzucanie
się do czynszu. Jonasz rozumie, że są rzeczy, jakich mama nigdy mu nie kupi.
Nie martwi go to, nigdy nie bywa głodny. Chłopak wie też, że ludzie chorują
i umierają. Po śmierci babci przenosi się wraz z Sylvią do domu dziadka.
I wie jeszcze coś, choć nikomu się z tego nie zwierza. Miasto, w którym mieszka,
pełne jest dobrych oraz złych ludzi i nie wszyscy z nich są do końca prawdziwi.

Precz z nihilizmem

Miasto pełne cudów„Miasto” to epicka
opowieść o niezwyczajnym
chłopcu, które spotykają
niezwyczajne rzeczy.
Początkowo autor
zamierzał napisać
opowiadanie, jednak,
jak powiedział w wywiadzie
z Leo Brunnickiem,
tak bardzo polubił Jonasza,
że postanowił rozbudować
jego historię.

Rozpoczynając pracę nad powieścią Koontz postawił sobie za cel zaprezentować
różne rodzaje miłości i ich wpływ na ludzkie losy. W „Mieście” czytelnik zgłębia
wraz z nim między innymi uczucie matki do syna, dziecka do rodzica, męża
do żony, dwójki przyjaciół w różnym wieku. Pisarz eksploruje powiązania
międzyludzkie pokazując na przykład, jak istotna może być sąsiedzka pomoc
albo solidarność łącząca imigrantów. Jest w tej prozie dużo ciepła oraz zrozumienia
dla niedoskonałości ludzkiej natury.

Autor „Miasta” powiedział w wywiadzie dla amerykańskiego portalu,
że im jest starszy tym bardziej irytują go nihilistyczne książki pisane
dla nihilistycznych czytelników. Zdaniem Koonza życie ma wiele ciemnych
stron, ale miłość, przyjaźń i życzliwość skutecznie je rekompensują.
„Doświadczamy od innych ludzi wiele dobra” – przekonuje Koonz.
„O tym warto pisać.”

Miasto pełne cudów

Trudna spowiedź

Dla bliskich amerykańskiego pisarza czytanie „Miasta” było wzruszającym
doświadczeniem. Jak sam wyznał, jego żona Gerda płakała przy tej książce.
To ona zwróciła mu uwagę na coś, z czego sam nie zdawał sobie sprawy
– w opowieści o relacji Jonasza Kirka z matką zawarł wiele elementów
autobiograficznych. „Moja matka była bardzo silną psychicznie kobietą żyjącą
w bardzo trudnych warunkach, a ojciec, no cóż, nie radził sobie za dobrze”
– wyznał Dean Koonz w wywiadzie promującym „Miasto” w USA.

Z wydanej w USA biografii pisarza wiemy, że jego ojciec był wiecznym marzycielem szukającym okazji do wzbogacenia się. Chorował na alkoholizm i schizofrenię,
dwukrotnie próbował zabić syna. Choć nie potrafił nawiązać z dzieckiem
emocjonalnego kontaktu, po latach to właśnie syn otoczył go opieką.
Gdy Dean Koontz został multimilionerem, sprowadził ojca do Kalifornii,
gdzie sam zamieszkał. Na pogrzeb Raya Koontza nie przyszedł nikt oprócz
pisarza i jego żony.

W grupie raźniej

„Miasto”, Dean KoonzKilkuletni Jonasz, podobnie
jak sam pisarz za młodu, poznaje
złe i dobre strony życia w mieście.
Ojciec, który powinien mu być
najbliższy, srogo go zawodzi.
W sąsiedztwie pojawiają
się niebezpieczni ludzie,
którzy przerażają chłopca.
Z pomocą przychodzą mu jednak
życzliwi nieznajomi. Widmowa
panna Pearl dba o to, by mógł uczyć
się muzyki. Samotny sąsiad, japoński
imigrant, sprzymierza się z nim
w obserwowaniu nowej, dziwnej
lokatorki. Wkrótce Kirk zdobywa
też nowych przyjaciół i poznaje smak pierwszej miłości.

Czytelnik już na początku dowiaduje się od samego głównego bohatera,
iż nie dla wszystkich zakończenie będzie pomyślne. Nad losem mieszkańców
miasta Jonasza wisi fatum. Nie wiemy tylko, komu uda się go uniknąć.

„Miasto”, Dean Koontz, Wydawnictwo Albatros

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.