Jedna z najlepszych powieści kryminalnych tego roku, czyli historia zaginięcia dwóch kobiet opowiedziana od środka do początku.
Tekst: Sylwia Skorstad
Nicolette Farrell jest osobą, która nie lubi oglądać się za siebie, skupia się na przyszłości. O dzieciństwie mówi niechętnie, może dlatego, że wychowała się w małym, nudnym miasteczku. Prowadzi ustabilizowany tryb życia, lubi swoją pracę, choć nie zarabia wiele. Nie zależy jej na tym, by mieć wielu znajomych, wieczory zwykle spędza w towarzystwie swojego chłopaka, Jacksona. Można powiedzieć, że jest nieco nudna, ale właśnie to jej odpowiada.
Pewnego dnia otrzymuje list od swojego ojca przebywającego w ośrodku dla osób z demencją. To zaledwie kilka słów: „Muszę z tobą porozmawiać. Ta dziewczyna. Widziałem tę dziewczynę”. Nicolette od razu pakuje manatki i na czas letnich wakacji przeprowadza się do domu swojego dzieciństwa. Jacksonowi mówi, że chce pomóc bratu w sprzedaży nieruchomości, ale w głębi ducha wie, że chodzi o coś więcej. Ma nadzieję, że ojciec wie, co stało się z jej zaginioną przed laty przyjaciółką.
Twin Peaks bez duchów
Położone w Karolinie Północnej miasteczko Cooley Ridge z thrillera Mirandy Megan to jedna z tych dziur zabitych dechami, w których wszyscy znają się po imieniu, a wydarzeniem miesiąca bywa przypadek omdlenia podczas niedzielnego nabożeństwa. Niewiele się dzieje, co ma swoje złe i dobre strony. Przyjaźnie zawarte w dzieciństwie mogą przetrwać całe życie, podobnie jak waśnie. Tematem plotek jest częściej zachowanie sąsiadów niż światowa polityka. I nikt nigdy nie jest tak naprawdę sam.
Jednocześnie mieścina ta przypomina nieco Twin Peaks z serialu Davida Lyncha. Ludzie mają sekrety, którymi niechętnie dzielą się z obcymi. Nastolatki są mniej niewinne niż to się wydaje ich rodzicom. Nie każdy co noc zasypia we własnym łóżku. Tylko sowy są tym, czym się naprawdę wydają.
Od A do C, od Z do D
W „Miasteczku kłamców” chronologia ma niebagatelne zdarzenie. Po wprowadzeniu czytelnika do świata Nicolette Farrell autorka wyprzedza zdarzenia o kilkanaście dni, a następnie cofa się w czasie krok po kroku. To, że Megan udało się ułożyć spójny obraz z tak wielu puzzli i jednocześnie zyskać, a nie stracić na tempie, jest nie lada sztuką.
W wywiadzie dla „Washington Independent” Megan zadeklarowała, że wszystkie części powieści napisała w takiej kolejności, jaką dostał do rąk czytelnik. Wymagało to od niej przygotowania dokładnych szkiców, mnóstwa pracy redakcyjnej, oraz setek kolorowych samoprzylepnych karteczek. Niektóre fragmenty edytowała wielokrotnie, aby pasowały do całości. Twierdzi, że to wcześniejsza kariera naukowa (studiowała biologię na Instytucie Technologii w Massachusetts) pomogła jej wyrobić odpowiednie podejście do faktów oraz dyscyplinę pracy pozwalające na uporanie się z tak niezwykłą konstrukcją powieści.
Rezultatem jest jeden z najlepszych kryminałów tego roku, który nie bez przyczyny znalazł się na liście bestsellerów „The New York Times”.
„Miasteczko kłamców”, Miranda Megan, Wydawnictwo Znak