Zabawny, wzruszający, słodki, inteligentny – „Współlokatorzy” to romans, który zasługuje na wszystkie pozytywnie nacechowane przymiotniki.
Tekst: Sylwia Skorstad
Tiffy bardzo lubi swoją pracę asystentki redaktora w wydawnictwie publikującym poradniki dla hobbystów. Sama uwielbia rękodzieło i wypełnia każdą należącą do niej przestrzeń najdziwniejszymi bibelotami. Z powodu sentymentu godzi się na niską pensję. Kiedy jednak po rozstaniu z toksycznym chłopakiem musi natychmiast znaleźć mieszkanie, brak gotówki okazuje się dużym problemem.
Jak z nieba spada jej oferta pielęgniarza pracującego w hospicjum na nocne zmiany. Leon chce dzielić mieszkanie (i łóżko!) z kimś, kto będzie znikał z domu przed jego powrotem z pracy. Umowę z Tiffy podpisuje w jego imieniu zazdrosna narzeczona.
I tak Tiffy i Leon zostają współlokatorami, chociaż nigdy nie widzieli się na oczy. Przez kolejne miesiące poznają się lepiej dzięki liścikom zostawianym w kuchni. Wkrótce, jak sami mówią, ich mieszkanie zaczyna przypominać scenerię z „Pięknego umysłu”.
Zanikająca sztuka pisania listów
Debiut Beth O’Leary wyjątkowo przypadł mi do gustu, choć nie jestem wielbicielką romansów. Zaliczam się natomiast do wielbicielek listów i liścików, zatem epistolarny wątek powieści szybko stał się moim ulubionym. Tak wiele da się powiedzieć zaledwie kilkoma słowami! W jednym zdaniu można zakodować dziesiątki znaczeń. A naprawdę ciekawie zaczyna się robić wtedy, kiedy po drugiej stronie znajduje się ktoś, kto ma zdolności i ochotę, aby je odkodować.
Zaczyna się niewinnie, na przykład tak:
„Cześć Leonie!
Proszę, czy mógłbyś opuszczać klapę od sedesu?
Obawiam się, że nie umiem napisać tej wiadomości w taki sposób, by nie zabrzmiała agresywnie – serio, jest coś dziwnego w liścikach, kiedy biorę do ręki długopis i kartę, od razu zamieniam się w złośnicę – ale udaję, że jest inaczej. Mogę dodać kilka uśmiechniętych buziek, żeby skuteczniej do ciebie dotrzeć.
Tiffy x”
A kończy? Wiadomo, na „żyli długo i szczęśliwie”! W przypadku „Współlokatorów” przewidywalność jednak nie przeszkadza. Czytelnik od początku przeczuwa, że autorka nie skrzywdzi bohaterów, których wyraźnie bardzo lubi. Obdarowuje ich przyjaciółmi przypominających uroczych wariatów z komedii takich jak „Cztery wesela i pogrzeb” czy „To właśnie miłość”, empatią oraz poczuciem humoru. Otwartymi pozostają tylko pytania o to, jak i gdzie uda się im znaleźć szczęście.