W ten słoneczny piątek nasza książka na weekend to „Nie wiem, gdzie jestem”, piękna bajka dla młodzieży i dorosłych, w którą z całych sił chce się wierzyć.
Tekst: Sylwia Skorstad
Książka „Nie wiem, gdzie jestem” zaczyna się zaskakująco. W nowojorskim Central Parku dochodzi do dramatycznego zdarzenia – na oczach przypadkowego przechodnia zamyślona dziewczyna spada z mostku tuż na stojącego na dole chłopaka. Cała trójka rusza wkrótce na pogotowie, by sprawdzić, czy najbardziej poturbowany nieszczęśnik nie odniósł trwałych obrażeń.
Zamyślona dziewczyna to Freya, znana piosenkarka. Najbardziej poturbowany to Nathaniel, turysta bez grosza przy duszy, który, jak podejrzewa czytelnik, przyjechał do Nowego Jorku w poszukiwaniu ojca. Świadek wypadku natomiast to Harun, wychowany w tradycyjnej rodzinie muzułmanin, który następnego dnia ma lecieć do Pakistanu, aby wybrać sobie żonę.
Choć ta trójka bardzo różni się od siebie, łączy ich jedno – dotkliwy smutek. Każde z nich straciło coś ważnego. Wypadek w parku sprawił jednak, że wszyscy zyskują szansę, aby zyskać zrozumienie i akceptację.
Gdy się ściemnia
Rzadko się zdarza, bym po odkryciu, że zostało mi zaledwie kilkanaście stron lektury (ostatnio czytam głównie e-booki, zatem objętość książki nie jest mi z góry wiadoma), wykrzyczała głośne „o nie!” A tak właśnie było z „Nie wiem, gdzie jestem”. Kiedy zorientowałam się, że zostało mi zaledwie 14 stron do końca, poczułam się jak okradziona.
W bańce, jaką na kilka godzin tworzy dla siebie trójka bohaterów powieści Gayle Forman, jest ciepło, wygodnie i bezpiecznie. Freya, Harun oraz Nathaniel nie mają wiele do stracenia, dlatego mogą, jak to kiedyś nazwał Martin Gore, „obnażyć się przed sobą aż do kości”. Stopniowo zdradzają sobie nawzajem dręczące ich sekrety. Freya straciła głos. Harun właśnie rozstał się z chłopakiem, który słusznie zarzucił mu dwulicowość. Wychowany przez niezrównoważonego psychicznie ojca Nathaniel pragnie skończyć z przeszłością. Każde z nich zaczyna mówić i słuchać. Obdarzają się zaufaniem i bezwarunkową sympatią.
W kontakcie, jaki nawiązują ze sobą Freya, Harun oraz Nathaniel jest tyle piękna i dobra, że co i rusz przychodziła mi na myśl norweska piosenka opowiadająca o recepcie na przetrwanie złych czasów:
„Podaj mi dłoń, przyjacielu, gdy się ściemnia
Zapada zmrok i będę potrzebował twojej dłoni”
Tak niewiele i aż tak dużo nam potrzeba, gdy wszystko zaczyna iść źle.
Bajka czy rzeczywistość?
Rodzaj miłości, bo tak można nazwać tę stuprocentową atencję, jaką niekiedy obdarzają się przypadkowi kompani, jest unikalny i rzadko spotykany. Czy możliwy w prawdziwym świecie? Myślę, że tak. Doświadczamy go czasem z wybranymi przez los towarzyszami podróży – w pociągu, w samolocie, w dalekobieżnym autobusie. Może się też zdarzyć w na przykład w balkonowej rozmowie z kimś, kto tak jak my pragnął ukryć się przed tłumem. Prawie nigdy nie zamienia się w prawdziwą przyjaźń lub miłość. Po kilku godzinach wracamy do swoich spraw, a potem już nigdy nie możemy odnaleźć tego samego nastroju.
Jednak nie ma się co smucić. Warto być głęboko wdzięcznym za każdą chwilę, kiedy z nowo poznaną osobą czujemy taką bliskość, jakby od zawsze była nam ona zapisana w gwiazdach. Z książkami jest jeszcze lepiej niż z ludźmi – do tych nam „przeznaczonych” zawsze można wrócić.
„Nie wiem, gdzie jestem” Gayle Forman, Wydawnictwo Prószyński i S-ka