Autorka znana z przedstawienia starożytnego Rzymu w krzywym zwierciadle tym razem przygotowała przegląd najbardziej nieudolnych, szalonych i nielubianych przez poddanych imperatorów. W książce „Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu” na arenie fatalnych władców o palmę pierwszeństwa walczą między innymi Kaligula, Neron i Heliogabal.
Tekst: Sylwia Skorstad

Imperium rzymskim rządziło w sumie osiemdziesięciu czterech cesarzy. Nie mieli łatwej pracy, bo ich terytorium zamieszkiwały dziesiątki milionów poddanych, którzy nie zawsze byli zadowoleni ze swojego statusu. Każdego dnia i nocy na terenie imperium działo się coś wymagającego interwencji cesarza. Niektórzy z władców okazali się w swojej pracy całkiem dobrzy. Nowa książka pasjonatki rzymskiej historii L.J. Trafford o nich nie opowiada. To pozycja poświęcona najgorszym cesarzom w historii.
Autorka opowiada o nich w swoim stylu, czyli przeplatając urywki z tekstów źródłowych ironicznymi komentarzami. Jeśli w historii interesują cię głownie daty i opisy bitew, możesz od razu skreślić te książkę ze swojej listy życzeń. Jeśli natomiast lubisz się czegoś dowiedzieć i jednocześnie pośmiać, to „Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu” mogą znaleźć miejsce w twojej bibliotece.
Boski chwalipięta
Na początek, dla kontrastu, autorka przedstawia cesarza modelowego. Czytelnik poznaje historię Oktawiana Augusta i jego dokonań, aby potem mógł sam porównać, co inni imperatorzy nawyprawiali. O to, by jego wielkie czyny nie poszły w zapomnienie, adoptowany syn Juliusza Cezara zadbał sam. Napisał listę swoich sukcesów znaną jako „Dokonania boskiego Augusta”, którą utrwalił w kamieniu i szeroko dystrybuował w granicach cesarstwa. W trzydziestu pięciu rozdziałach wymienił w pierwszej osobie swoje zasługi, wielokrotnie podkreślając, że wszystkiego dokonał sam. Zrobił to w takim oto tonie: „W dziewiętnastym roku mego życia z mej własnej inicjatywy i na własny koszt wystawiłem armię, z którą wyzwoliłem rzeczpospolitą…”.
To nie pomyłka. Oktawian August co prawda nie wiedział, co to skromność, ale w porównaniu ze swoimi następcami był faktycznie boskim władcą.
Czasy pełne pasji i kontrastów
„Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu” to zabawna i lekka książka historyczna, podczas lektury której odczuwa się wdzięczność za możliwość życia we współczesnej demokracji. Ta ma co prawda wady, ale stawia rządzącym ograniczenia, jakie nie krępowały rzymskich cesarzy przed nadużywaniem władzy. Co może zrobić władca uważający, że posiadł boskie przymioty oraz władzę absolutną? Wszystko. Na przykład „doprawiać” swoje śniadanie złotem i klejnotami, w ciągu roku wydać budżet imperium na rozrywkę, pod błahymi pretekstami zabijać przeciwników politycznych oraz uprawiać seks, również publicznie, z absolutnie każdym, na kogo przyjdzie mu ochota.
Pytana o to, co ją inspiruje w historii starożytnego Rzymu, L.J. Trafford mówi, że dla cesarzy nie było półśrodków: albo na potęgę reformowali i odbudowywali Rzym, podbijając wszystko, co stanęło im na drodze, albo urządzali dziesięciogodzinne orgie i uważali się za bogów. Czasami robili jedno i drugie. Tak intensywne i barwne czasy same się proszą o pisanie o nich i zasługują na podobną pasję, jaką emanują.
Pod przykrywką czapki
O sobie autorka mówi niewiele. Wiadomo, że używa pseudonimu literackiego i niechętnie pozuje do zdjęć, a jeśli już, to głównie w czapce. Twierdzi, że cesarze są dużo ciekawsi od niej i jak tylko może wykręca się od osobistych pytań.
„Lubię oddzielać życie pisarskie od życia codziennego” – powiedziała w wywiadzie udzielonym w 2019 roku. „Mam przytomne alter ego, które potrafi ogarniać niesamowite rzeczy w bazach danych i tworzy wykresy dla jednej z londyńskich organizacji, podczas gdy „LJ” pisze zabawne książki o Rzymianach i stalkuje cesarza Domicjana w mediach społecznościowych. Od czasu do czasu te dwie się spotykają i wtedy dzieje się chaos.”
L.J. Trafford, Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu, Wydawnictwo Prószyński i S-ka