„Morderstwo u kresu świata” to dystopijne science fiction. Wyspa otoczona barierą nieprzepuszczającą mgły, w której roją się krwiożercze owady, sto siedem godzin na rozwiązanie zagadki morderstwa, bo jeśli nie, skończy się świat, ani jednego zawodowego detektywa i ani jednej osoby, która pamięta, co stało się w noc zbrodni.
Tekst: Sylwia Skorstad

W postapokaliptycznym świecie żywym istotom zagraża mgła, w której roi się od krwiożerczych owadów. Stu dwudziestu ocalałych mieszka na wyspie otoczonej barierą Mieszkańcy żyją w zgodzie i harmonii, a gdy nie potrafią rozwiązać jakiegoś problemu, zwracają się po radę do jednego z trzech nestorów: Niemy, Thei lub Hephajstosa. To oni jako najstarsi wiedzą najwięcej, bo ich pamięć sięga czasów sprzed apokalipsy.
Po ukończeniu edukacji, czyli w wieku piętnastu lat, każdy z mieszkańców wybiera sobie takie zajęcie, jakie przysłuży się całej społeczności. Tylko kobieta o imieniu Emory od dziesięciu lat nie może się zdecydować, co robić. Nie idzie jej stolarka, gotowanie, granie na instrumentach, szycie, malowanie… Wygląda na to, że jedyny talent, jaki posiada, to umiejętność zadawania irytujących pytań, na które nikt nie chce znać odpowiedzi. Na przykład dlaczego mieszkańcy zasypiają natychmiast po ogłoszeniu godziny policyjnej, a rano budzą się zmęczeni i brudni? Czy Abi, czyli istota, która czyta ich myśli i rozmawia z nimi, zawsze mówi prawdę? Skąd się biorą ośmioletnie dzieci zastępujące zmarłych mieszkańców wyspy?
Nikt nie lubi Emory i jej głupich pytań, dopóki na wyspie nie dochodzi do morderstwa, którego zagadkę trzeba rozwiązać. Jest na to jednak mało czasu, bo nadchodzi kolejny koniec świata.
Zagadka zamkniętej wyspy
Na początku pisarskiej kariery brytyjski pisarz Stuart Turton obiecał sobie, że jego każda kolejna powieść będzie się różnić od poprzedniej. Jak na razie udaje mu się tej obietnicy dotrzymać. Jego zagadki kryminalne rozgrywają się w tak różnych sceneriach, że aż frajdą jest zgadywać, dokąd nas zabierze następnym razem. Była już zagadka zamkniętego domu, „zamkniętego” statku, teraz przyszedł czas na „zamkniętą” wyspę.
W „Morderstwie u kresu świata” autor zdecydował się na dystopijne science fiction. Jak sam wyjaśnia, to historia jak u Agathy Christie, lecz rozgrywająca się w podobnej scenerii jak w serialu „Lost”. Na wyspie, gdzie kilkoro naukowców stworzyło azyl przed zagładą, wszystko jest intrygujące. To, co na początku zdaje się zwyczajne, potem okazuje się inne, niż się czytelnikowi zdawało. A to, co intryguje najbardziej, to poczucie, iż coś podobnego mogłoby się przytrafić nam. Bo skąd wiemy, że ci na wyspie, to aby na pewno nie przyszli my? Wszystkie inne gatunki na planecie traktujemy z mniejszą dbałością i szacunkiem niż siebie samych, jakby Ziemia należała się wyłącznie nam, więc i nam coś takiego mogłoby się kiedyś przytrafić.
Niepokorne fabuły
Stuart Turton to jeden z tych skromnych autorów, którzy deklarują, że praca twórcza jest dla nich trudna, chociaż w ich prozie nie ma po tym śladu. Autor „Siedmiu śmierci Evelyn Hardcastle” wszystkie swoje dotychczasowe powieści pisał na nowo i poprawiał w nieskończoność. Pytany o to, co zainspirowało go do napisania „Morderstwa u kresu świata”, stwierdził: „Inspiracja to urocze określenie na chaos, który panuje w moim mózgu. Zwykle krąży tam jakieś trzysta różnych pomysłów i bywa, że niektóre z nich wchodzą na kolizyjne trajektorie.”
Mając pomysł na fabułę o ludziach odseparowanych na wyspie, zaczął sobie zadawać kolejne pytania o ich uwarunkowania i tak powstała fascynująca opowieść, która zapewne zostanie wkrótce zekranizowana. Dociekliwość Emory autor wzorował na swojej sześcioletniej córce, która bezustannie zadaje pytania, nie mając świadomości, iż część z nich koliduje z powszechnie przyjętą etykietą.
W „Morderstwie u kresu świata” nikt nie wierzy w powodzenie misji Emory. Nikt oprócz nestorów nie rozumie nawet, czym jest śledztwo, bo odkąd Abi pilnuje myśli mieszkańców, na wyspie nie zdarzył się żaden poważny akt agresji. Główna bohaterka może korzystać tylko ze wskazówek zapamiętanych z książki o Sherlocku Holmesie oraz na własnym rozumie. Zegar tyka, a jeśli morderca się nie znajdzie, to mgła pochłonie wszystko i wszystkich.
Stuart Turton, „Morderstwo u kresu świata”, Wydawnictwo Albatros