W zacisznej przystani dla artystycznych dusz dzieją się dziwne rzeczy. W nowej powieści, „Lista obecności” Agata Kołakowska eksploruje ciemne zakamarki procesu tworzenia.
Tekst: Sylwia Skorstad
Iga Stelmach, rzeźbiarka, która po trudnych przejściach szuka spokoju, przeprowadza się do urokliwej wsi Kunice. Miejsce to zdaje się rajem dla artystów, bowiem miejscowy sołtys wyjątkowo prężnie wspiera wszelkie wydarzenia kulturalne. Kobieta szybko nawiązuje znajomości z innymi mieszkańcami. W Kunicach wszyscy zdają się mieć artystyczne ambicje i regularnie spotykają się, by wspólnie omawiać nowe projekty.
Iga nie zdradza nowym znajomym, że zmaga się z artystyczną blokadą. Nie jest w stanie pracować, odkąd nabrała przekonania, iż jej dzieła są w stanie zabijać. Wierzy, że każdy, kogo wyrzeźbi, wkrótce zginie.
Wieś sielska?
Spodobały mi się Kunice, jakie wykreowała Agata Kołakowska. Było w nich coś kuszącego i złowieszczego zarazem. Wieś, która otwiera szeroko podwoje dla artystów? Mieszkańcy, którzy przychodzą ochoczo na spotkania autorskie i zadają pytania? Sołtys, jakiemu na sercu leży organizacja wystaw i przedstawień? Super! Jednak chętniej odwiedziłabym Kunice niż w nich zamieszkała. Gdyby ktoś oczekiwał ode mnie, że będę się stawiać na cotygodniowe zebrania i podpisywać tam listę obecności, zaraz zapaliłyby mi się czerwone lampki ostrzegawcze. Cenię swój czas i prywatność, życie zbyt blisko sąsiadów szybko stałoby się dla mnie torturą.
Powieściowa Iga potrzebuje jednak zastępczej rodziny i jej lampki ostrzegawcze zapalają się zbyt późno. Zresztą, podobnie jak w wielu innych sprawach. Jej relacje z najlepszą przyjaciółką są toksyczne, podobnie jak relacje z własną twórczością i sobą samą. Dramatyczna przeszłość rodzinna sprawia, że Iga, choć na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie osoby twardo chodzącej po ziemi, jest pogubiona oraz niepogodzona ze światem. Takie osoby łatwo wpadają w społeczne pułapki, łatwo stając się ofiarami podejrzanych grup czy sekt.
Gdzie strach ma większe oczy
Wieś z „Listy obecności” to miejsce, w którym strach ma większe niż zwykle oczy. Z czasem drobne nieporozumienia urastają do rangi konfliktów, zaś nocą, wszystko, co odmienne, przybiera postać zagrożenia. Iga stopniowo oswaja się z otoczeniem, ale coś wisi w powietrzu…
Choć rozstrzygnięcie całej intrygi wydało mi się nieco rozczarowujące, jakby nazbyt pospieszne, to do Kunic warto zajrzeć, na przykład po to, by przemyśleć, jakie miejsca na Ziemi nam samym pasują i dlaczego.
„Lista obecności”, Agata Kołakowska, Wydawnictwo Prószyński i S-ka