„Góry śpiewają” to wietnamska powieść – rodzaj wiersza o losach kobiet w czasie wojen i konfliktów. Babcia, matka i wnuczka próbują znaleźć własne sposoby na przetrwanie w trudnych czasach.
Tekst: Sylwia Skorstad

Hương dorasta w czasie wojny wietnamskiej. Trzynastolatką opiekuje się jedynie babcia, bo oboje rodzice od lat walczą i nie ma od nich żadnych wiadomości. Aby schronić się przed bombardowaniami, babcia i wnuczka uciekają z Hanoi na prowincję. Po powrocie zastają zrujnowany dom i przez jakiś czas mieszkają w prowizorycznym szałasie. W ciągu zbyt długich dni i nocy starsza z kobiet opowiada młodszej własne dzieje.
Hương dowiaduje się, że choć babcia wychowała się w stosunkowo zamożnej rolniczej rodzinie, to miejscowy wróżbita przepowiedział jej żebraczą przyszłość. Z czasem okazało się, iż miał rację. Najpierw podczas lat wielkiego głodu, a potem w trakcie komunistycznej reformy rolnej Dieu Lan zaznała wiele cierpienia i straciła bliskich. Zawsze jednak trzymała się nadziei, że dokąd żyje, los może odmienić się na lepsze. Dziewczynka poznaje też ważną życiową mądrość – o wojnie można rozmawiać tylko w jeden sposób: szczerze.
Najdłuższy wiersz w karierze
„Góry śpiewają” to pierwsza anglojęzyczna powieść wietnamskiej poetki i pisarki, która dorastała w trakcie trwania konfliktu wietnamsko-amerykańskiego. Książka została przetłumaczona na kilkanaście języków i zdobyła liczne nagrody. Serwisy BuzzFeed i Goodread uznały ją za najlepszą książkę historyczną, a największe amerykańskie gazety rekomendowały ją jako poruszające świadectwo. Choć przedstawione tam postacie są fikcyjne, to w wywiadzie dla „notabene.prize.com” autorka przyznała, że korzenie tej historii tkwią w jej dzieciństwie. Na zbieraniu informacji do „Góry śpiewają” Quế Mai spędziła siedem lat, rozmawiając między innymi z członkami rodziny i przedstawicielami różnych lokalnych społeczności.
„To najdłuższy wiersz, jaki kiedykolwiek napisałam. Wiersz o mojej ojczyźnie, niezliczonych kołysankach, jakie śpiewała mi matka, o wietnamskich kobietach, które musiały dźwigać brzmię wojen oraz konfliktów, pozostając filarami rodzin i społeczności. Zdecydowałam się nadać mu formę powieści, bo chciałam zaangażować czytelnika w historię i sprawić, by podróżował przez historię Wietnamu, spotykał ludzi, smakował potraw, słuchał naszego języka, doświadczał naszych tradycji i zauważył krajobrazy” – stwierdziła Quế Mai.
Dla czytelnika to fascynująca, choć trudna podróż. Dużo w niej niezawinionego cierpienia, przypadkowej śmierci i niszczącej siły polityki oraz propagandy. Jednocześnie dużo też hartu ducha, wytrwałości, kobiecej pomysłowości oraz ciepła. Choć to podróż lokalna, to bardzo uniwersalna, bo gdyby zmienić szczegóły, to mogłaby opowiadać o emocjach towarzyszących ofiarom każdej wojny.
Gdyby ludzie więcej czytali
„Góry śpiewają” to pochwała czytania. W najgorszych chwilach Hương znajduje pocieszenie w książkach, które babcia zdobywa dla niej cudem na czarnym rynku kosztem pożywienia. To z amerykańskiej powieści dziewczynka dowiaduje się, że znienawidzeni najeźdźcy są ludźmi, którzy potrafią troszczyć się o dzieci, uprawiać ziemię i mieć własne troski. Gdy dziewczynka jako wykluczona ze społeczności podopieczna handlarki nie może rozmawiać z rówieśnikami, jej najlepszymi przyjaciółmi stają się bohaterowie powieści.
Kiedy mama Hương po powrocie z wojny nie potrafi komunikować się z bliskimi, swoje myśli zapisuje w tajnym dzienniku. Dopiero z niego córka dowiaduje się, co przydarzyło się najbliższej jej kobiecie i czemu potrzebuje ona czasu, by na nowo móc zacząć okazywać przywiązanie i czułość.
„Nabrałam przekonania, że gdyby ludzie więcej o sobie czytali i ujrzeli światło innych kultur, na świecie nie byłoby wojen” – deklaruje Hương. Po lekturze „Góry śpiewają” trzeba się z nią zgodzić, bo dopiero wtedy zdajemy sobie sprawę, jak mało wiemy o kraju znanym nam głównie jako tło amerykańskich filmów wojennych.
Nguyễn Phan Quế Mai, „Góry śpiewają”, Wydawnictwo Albatros