Jak się spakować, żeby nie zwariować, jakie kosmetyki przydadzą się w podróży i co zrobić, kiedy się nich nie zabierze.
Tekst: Joanna Zaguła
Zbliża się (a dla niektórych już nadszedł) czas wakacyjnych podróży. A wraz z nimi nadchodzi koszmar pakowania. Ja sama uwielbiam się pakować, ale dla większości moich koleżanek to udręka. Jednym z największych problemów są kosmetyki w podróży. Bo żadna z nas nie chcą być ta paniusią, która wszędzie wozi ze sobą kufer wypełniony kosmetykami, ale podczas podróży czy na wczasach nie chcemy rezygnować ze swoich przyzwyczajeń. Co gorsza, pojawiają się wtedy nowe potrzeby, takie jak ochrona przed słońcem, komarami czy plastry na odciski.
Pomyślałam więc, że – jako osoba, która zawsze ma najmniejszy bagaż na całej wycieczce – podpowiem, co spakować, żeby przeżyć, pozostać piękną i zmieścić kosmetyczkę do walizki.
Szampon – ja kupuję Yope, bo ma ładny zapach i opakowanie, które dobrze wygląda w mojej łazience. No i oczywiście ze względu na prawie całkiem naturalny skład. Ta firma wypuściła teraz też małe, podróżne wersje swoich kosmetyków, więc tym bardziej je polecam. Ja mam jeszcze sporo szamponu, więc biorę dużą butelkę albo – jeśli lecę z bagażem podręcznym – przelewam trochę do specjalnej plastikowej buteleczki z Rossmanna. Poza tym, jak wezmę szampon, nie muszę już pakować mydła, bo w podróży myję nim też ciało.
Szczoteczka do zębów… Jak dobrze pójdzie, to jej nie zapominam. Ale pasty nie biorę nigdy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pożyczy kapkę ;)
Szczotka do włosów. Jeśli macie cienkie włosy, to możecie zapakować taką o miękkim włosiu, która jednocześnie posłuży do masażu ciała.
Olej. To kosmetyk-cud na podróż. Używam go twarzy, ciała i kapkę rozrabiam w wodzie, by zrobić odżywkę do włosów. Polecam olej z pestek malin, który ma naturalny filtr UV.
I z zestawu podstawowego to już wszystko. Dla odpowiedzialnego opalania niezbędny jest też krem z filtrem, najlepiej 50. Wtedy stosuję go na twarz, blizny i pieprzyki. A resztę ciała zostawiam bez. Choć lepiej byłoby ją musnąć jakąś 15. Dobrze byłoby też wziąć coś na komary, ale ja wierzę w moc sznureczka z goździkami. W kosmetyczce mam jeszcze zawsze pilniczek do paznokci, ale zdecydowanie żadnych lakierów, plastry zwykłe i na odciski, bo zawsze kogoś (najczęściej moją przyjaciółkę) obcierają buty. A jeśli jakimś cudem jest jeszcze trochę miejsca w bagażu, polecam dołożyć hydrolat (np. z kwiatu pomarańczy). Do spryskiwania twarzy i włosów. Lekko odżywi i nawilży je w podróży, a dodatkowo daje uczucie świeżości, kiedy jest gorąco. Maseczka? Peeling? To na wakacjach sobie daruję. A jeśli będę miała taką ochotę lub potrzebę, maseczkę robię z maślanki ze sklepu na rogu, a peeling z oleju i fusów z porannej kawy.