Rozpełzająca się po świecie epidemia choroby COVID-19, znana jako koronawirus jest jak test naszego zdrowego rozsądku i empatii, ale również poczucia humoru.
Tekst: Sylwia Skorstad
Zamiast wstępu autentyczna historyjka biurowa. Zapewne każdy z was ma jej własną wersję, bo wszyscy mamy w gronie znajomych takiego pana Władka, który tę całą epidemię już dawno rozkminił (podobnie jak wcześniej skoki narciarskie, politykę oraz katastrofy lotnicze) i najchętniej by nam pokazał, jak się powinno sprawy załatwiać, ale akurat ma co innego do roboty.
– A w ogóle to ten wirus został zrobiony specjalnie w laboratorium – ogłosił podczas firmowego lunchu szef koleżanki – Żeby koncerny farmaceutyczne mogły zarobić.
– Skąd wiesz? – zapytała koleżanka, bo brakuje jej instynktu samozachowawczego.
– Moja żona przeczytała w internecie – odparł, jakby to wszystko wyjaśniało.
– Ale zdajesz sobie sprawę, że nawet 40% treści, jakie znajdują się w internecie, nie ma nic wspólnego z faktami? – brnęła dalej z motyką na Słońce.
– Ja się nie daję omamić fake newsom – szef nie przepuścił okazji, aby podbudować własne ego – I mówię wam, że koncerny mają zarabiać, o to chodzi.
– Czemu w takim razie nie zarabiają? – rzuciła nieśmiało pytanie, ale nikt już nikt jej nie słuchał, bo w dyskusjach z szefem chodzi o to, aby szef został usłyszany.
Mistrz horroru idzie po popcorn
Wiele powieści nazywanego królem horroru Stephena Kinga opiera się na podobnym pomyśle – w oswojoną, nierzadko sielską rzeczywistość, autor wrzuca granat (potwora, olbrzymią kopułę, chorobę) i obserwuje, co się będzie działo. Interesuje go to, jak zaczną zachowywać się ludzie, które strategie przetrwania wybiorą. Ktoś odwoła się do sił wyższych, ktoś powie, że to wszystko nieprawda, ktoś inny postanowi zbić biznes na strachu, a ktoś znajdzie w sobie odwagę i siłę, aby stawić czoło przeciwnościom. Kinga fascynują reakcje na zbiorowe zagrożenie.
Domyślam się, że w ostatnich dniach pisarz zaszył się w swoim domu w Maine i bacznie śledzi, co się dzieje na świecie. Kupił sobie zapas popcornu, siedzi tam i robi notatki.
Epidemia koronawirusa uderzyła w nas co prawda bardziej łagodnie i przewidywalnie niż nieszczęścia w bohaterów powieści pióra króla horroru, ale i tak wywołuje interesujące z punktu widzenia nauk społecznych reakcje. Oprócz postaw, jakie możemy nazwać miarę racjonalnymi, pojawiają się przynajmniej trzy skrajne podejścia do problemu:
1. Jestem młody/a, zdrowy/a, mnie to nie dotyczy
„Ja mam wywalone” twierdzą zwolennicy tego podejścia, najgłośniej krzycząc na ten temat w internecie. Osoby bardziej cyniczne, szczególnie nastolatki oraz ludzie o niskiej samoocenie (oraz psychopaci, czasami trudno odróżnić jednych od drugich), bo im najbardziej zależy, aby się popisać, dodają nawet, że z tym wirusem to świetnie się złożyło, bo planeta się „oczyści”. Argumentują, iż przecież „padną” osobniki najsłabsze, a o to chodzi ewolucji. Tylko że ewolucji o nic nie chodzi.
Koronawirus dotyczy wszystkich. Po pierwsze, celem związanych z epidemią zaleceń, zakazów i nakazów władz nie jest zapewnienie osobistego bezpieczeństwa konkretnej jednostce. Chodzi o to, aby w miarę możliwości powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby. Ty prawdopodobnie w razie zarażenia unikniesz poważnych kłopotów zdrowotnych, ale możesz je niechcący podarować osobie starszej lub z powodu przewlekłej choroby mającej słabszy od twojego system odpornościowy. Masz babcię, dziadka albo koleżankę w czasie rekonwalescencji po walce z nowotworem? No właśnie.
Po drugie (sorry, znowu złe wieści), istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że epidemia koronawirusa uderzy nas po kieszeni, jeśli nie bezpośrednio, to poprzez podatki. Choroba osłabia bowiem wiele gałęzi światowej gospodarki, godząc szczególnie dotkliwie w turystykę, sport oraz branżę paliwową. Na giełdach już zaczyna się panika, a ekonomiści biją na alarm i mówią o możliwej recesji. Jeśli nic się szybko nie zmieni, linie lotnicze, biura podróży, sieci hotelowe, spółki eventowe, ale też kina, teatry czy muzea, zaczną walczyć o życie. Aby nie dopuścić do upadku na przykład narodowych przewoźników lotniczych, rządy nie będą miały innego wyjścia, jak im pomóc. Wszystkie państwa dotknięte epidemią potrzebują dodatkowych środków na radzenie sobie z wirusem, a niewiele posiada przeznaczone na to rezerwy. Niestety, budżetu nie zasila się pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży złota wydobywanego z kopalni pod Sejmem.
2. O mój Boże, wszyscy umrzemy!
Wirus się zmutuje, rząd ma tylko termometry i propagandę, nikt nad niczym nie panuje, wszystko posypie się jak domek z kart, a potem zajdzie słońce i już nigdy nie wróci – głoszą zwolennicy kolejnego typu pandemicznej narracji.
Umrzemy, tak, to prawda. Nie wszyscy teraz i nie wszyscy z powodu koronawirusa, ale generalnie śmierć to zjawisko nieuniknione. Większości z nas świadomość tego faktu nie spędza snu z powiek na co dzień i nie ma powodu, aby to teraz zmieniać.
Z danych, jakie dotychczas naukowcy zebrali na temat COVID-19 wynika, iż choroba ma łagodny przebieg w przypadku dzieci oraz młodzieży, jeśli zaś chodzi o dorosłych, to średnio 1 na 5 chorych potrzebuje leczenia szpitalnego.
Przypomnijmy, że setki znanych dobrze schorzeń oraz czynników wpływających negatywnie na ludzkie zdrowie (na przykład: smog, palenie papierosów, nadużywanie alkoholu, siedzący tryb życia) ma dużo bardziej zastraszającą skuteczność wpędzania ludzi do grobów od COVID-19, co nie sprawia, że jakoś szczególnie się nimi przejmujemy. Koronawirus jest teraz na fali, wszyscy w niego klikają, więc i wszyscy o nim piszą, a im więcej piszą, tym więcej się klika. Poza tym każdy polityk chce wykazać się większym poczuciem odpowiedzialności od innych, no chyba że jest akurat przy władzy i wie, że odpowiedzialność oznacza, że trzeba na coś wydać publiczne pieniądze.
3. To wszystko jedna wielka ściema
Internet puchnie od teorii spiskowych. Wyznawcy teorii płaskiej Ziemi, tropiciele UFO oraz chemitrailsów, apostołowie cudownych diet leczących nowotwory oraz przeciwnicy promieniujących złem wszelakim stacji bazowych telefonii komórkowej odpuścili na jakiś czas swoje ulubione wątki, aby wyjaśnić nam, że cały ten wirus to jeden, wielki spisek. Posłuchajcie tylko – rządy, media i Światowa Organizacja Zdrowia zmówiły się i wymyśliły (lub wyprodukowały) wirusa. Po co, tu opinie są podzielone. Jedni uważają, że aby nas lepiej kontrolować, inni zaś, że dla kasy. W tej retoryce nie ma miejsca na „być może”, „rozważmy”, „zastanawiam się”, wszystko jest proste jak budowa stetoskopu.
To zgrabna teza, która zakłada, iż wszystko jest połączone, światem rządzi kilku łebskich, kompletnie pozbawionych skrupułów i bardzo dzianych gości. Ci niezwykle wpływowi ludzie mają moc zdolną do przekonania tysięcy różnych, niezależnych od siebie, konkurujących ze sobą, a nawet zwalczających się podmiotów, aby im się podporządkowały i jeszcze nigdy nikomu nie pisnęły o tym pary z gęby. Rozumiecie, nagle rządy na przykład Białorusi i Belgi, Holandii i Rosji, Ukrainy i Niemiec razem z mediami, tymi z lewa i z prawa, zależnymi i niezależnymi, zgodziły się brać udział w wielkim spisku, bo ktoś im za to obiecał dolę ze szczepionki. Nic to, że rządy zaraz będą musiały wpompować miliardy w fundusze kryzysowe, pewnie sobie odbiją, bo wszyscy zainwestowali już w akcje firm produkujących makarony oraz papier toaletowy. I nikt już nawet nie pyta, gdzie ta szczepionka, na której wysoko postawieni spiskowcy zarobią fortunę. Fakty są w dzisiejszych czasach przereklamowane.
Jeśli natomiast uważasz, że rzeczywistość jest skomplikowana, a shit czasem happens, to dla wyznawców teorii jednoargumentowych jesteś po prostu lemingiem, który dał się omamić.
O grupie, która koronawirusa z Wuhan uważa za karę boską, wspominać nie będziemy, bo to zbyt głupie, by komentować. Jeśli słyszałyście coś kiedykolwiek o Bogu, w sumie wszystko jedno, jakim, to nie trzeba wyjaśniać, czemu.
FAQ, czyli błyskawiczne i przygnębiające odpowiedzi na najważniejsze pytania pojawiające się w internecie:
– Kto mi odda za bilety kolejowe (lotnicze, autobusowe) w razie odwołania dowolnej imprezy z powodu koronawirusa?
Nikt, chyba, że wcześniej wykupiłeś/łaś solidne ubezpieczenie.
– Czy naprawdę muszę tak często myć ręce?
Tak, ale (na pociechę) nie nogi.
– Po co mam robić zapasy papieru toaletowego, mydła oraz spirytusu?
Tego nie wie nikt.
– Kiedy to wszystko się wreszcie skończy?
Nigdy, epidemie istniały i będą istnieć. Kto bardzo potrzebuje odpowiedzi, może zwrócić się w tej sprawie do klimatologów albo NASA, oni wiedza najwięcej o możliwej apokalipsie.
– Czy jest się czego bać?
Jeszcze nie, ale jest się czym niepokoić.
Czy na wirusie można zarobić?
Pewnie tak, ale jeszcze pewniej stracić. Wstępne szacunki mówią, iż światowa gospodarka (czyli my) straci na tym wszystkim dwa biliony dolarów.