Aby wyglądać młodo, zdrowo i zalotnie, przyda nam się róż do policzków, ale stosujcie go z umiarem, by nie zepsuć sobie makijażu.
Tekst: Joanna Zaguła
Lubimy mieć zaróżowione policzki. Czy to od mrozu, czy od ruchu na świeżym powietrzu. To oznaka zdrowia, prawidłowego krążenia, a poza tym od razu ładniej się wygląda. Jeśli jednak mrozów u nas nie ma, a po godzinnym treningu wyglądamy raczej jak burak, to pozostaje nam tylko róż do policzków.
Róż to kosmetyk od początku stosowany właśnie po to, by naśladować rumieńce. Nie martwcie się więc, jeśli wasza buzia łatwo się czerwieni. Inni mocno się starają, by mieć takie właśnie kolory. Czerwień na twarzy (po francusku rouge, stad nazwa różu) oznaczała bowiem symbolicznie zdrowie i siłę. Odrobinę takiego kosmetyku warto nakładać na skórę nawet jeśli nie malujemy się zbyt mocno. Tym bardziej zaś, gdy chcecie pod podkładem i pudrem ukryć jakieś niedoskonałości. Ukrywacie bowiem też naturalne kolory twarzy i warto je – za pomocą różu – przywrócić.
Jeśli zastanawiacie się, jaki wybrać kolor – mamy dla was dobre wieści. Nie da się w dzisiejszych czasach popełnić gafy przy takiej decyzji. Bowiem trendy wskazują na to, że ani styl ubioru, ani rodzaj urody nie musi go determinować. Wybór więc należy do was. Ale oczywiście łatwiej będzie kupić jakiś produkt, bazując na tym, jakie kolory lubimy w swojej szafie oraz przyglądając się sobie w lustrze. Najbezpieczniejszym odcieniem są brzoskwiniowe róże, pasują prawie wszystkim. Jednak najbardziej osobom ze skórą o jednolitym kolorze. Jasna cera dobrze znosi zimne pastele i beże. Skórę wyglądającą na bardziej opaloną potraktować można ciepłym różowym albo nawet delikatnym bordo.
Pamiętajcie jednak, że i cera, i włosy, i ubrania razem muszą dobrze wyglądać, a makijaż ma do nich pasować. Warto mieć więc w kosmetyczce kilka różnych różów.
Gdy nakładamy róż, należy być ostrożnym, bo łatwo z nim przesadzić. Nikt bowiem nie chce, by ludzie brali go za klauna w wieczornym anturażu. Źle nałożony i dobrany róż potrafi też mocno postarzyć i podkreślić zaczerwienienia na skórze. Dlatego nakładanie zaczynajmy od bardzo małych ilości, ewentualnie potem dodając go stopniowo więcej.
Znanym sposobem na znalezienie miejsca na twarzy do nakładania różu jest zlokalizowanie szczytów policzków podczas mocnego uśmiechu. Jeśli jednak nie macie już 20 lat, to z momentem, w którym opuścicie kąciki ust, opadnie też skóra na policzkach. Nie jest już bowiem tak napięta, jak kiedyś. I nie ma w tym nic złego. Jedynie róż trzeba nakładać inaczej, by nie znajdował się za nisko na policzkach. Najlepiej jest więc użyć precyzyjnego pędzla o skośnym zakończeniu i nakładać kosmetyk na szczyty kości policzkowych.