„Iskra światła” to dojrzała, przemyślana i wyważona powieść, która prezentuje odmienne stanowiska wobec aborcji. Argumenty, jakie zwykle przytacza się podczas akademickich dyskusji, lekcji etyki czy debat klubów dyskusyjnych, tu padają z ust bohaterów. I każdy z nich brzmi autentycznie.
Tekst: Sylwia Skorstad
Piętnastoletnia Wren kocha swojego ojca i ma z nim wyjątkowo dobrą relację, ale gdy po raz pierwszy w życiu potrzebuje środków antykoncepcyjnych, o pomoc w ich zdobyciu prosi zaufaną ciotkę. Obie jadą do kliniki dla kobiet, w której wykonuje się rożne zabiegi, w tym aborcji.
Tego dnia do ośrodka trafia kilka zupełnie różnych kobiet. Każda z nich mogłaby opowiedzieć pasjonującą historię swojego życia. Niektóre nie będą jednak miały szansy powiedzieć choćby słowa, bowiem wraz z nimi do kliniki trafia mężczyzna, który ma ze sobą dwie kluczowe rzeczy – desperacki plan oraz broń.
Autentyczna debata
Jodi Picoult udało się coś niesamowitego – wykreowanie takiej scenerii wydarzeń, w jakiej wszystkie zaangażowane strony konfliktu mają szansę się wypowiedzieć i brzmieć przekonująco. Autorka „Iskry światła” nie próbuje czytelnika przekonać do którejkolwiek z racji. Nie ukrywa drastycznych detali, nie osądza bohaterów i ich wyborów, nie próbuje nikogo tłumaczyć niczym innym niż jego biografią. Z empatią opowiada o tym, jakie okoliczności zaprowadziły wszystkich bohaterów w to miejsce, w którym w ciągu kilkudziesięciu minut rozstrzygnie się ich przyszłość.
Niechaj stanie się światłość
Rezolutna Wren i jej ojciec, negocjator policyjny, który łamiąc zawodowe procedury, będzie próbował uratować życie córki oraz innych zakładników uwięzionych przez desperata w klinice aborcyjnej, staną na linii strzału. Tylko moment będzie ich dzielił od wiecznej ciemności, ale zanim Picoult pozwoli czytelnikowi poznać ich los, będzie stopniowo cofać się w czasie. Tylko o kilka godzin, a nie do samego początku, kiedy to staje się światłość. Ta sama, o której czytelnikowi wspomina lekarz wykonujący zabiegi aborcyjne:
„Odkrył rozbłysk cynku w chwili zapłodnienia. Uwolnienie wapnia powoduje uwolnienie cynku na zewnątrz komórki jajowej. Uwolniony cynk przywiera do małych fluorescencyjnych molekuł, tworząc widoczną pod mikroskopem iskrę. (…) W chwili zapłodnienia niektóre komórki świecą nieco jaśniej od pozostałych – i właśnie one stają się później zdrowymi zarodkami.”
Czy ta światłość jest już człowiekiem? Spór o właściwą odpowiedź na to pytanie zgasił już niejedno życie. A ty, jak myślisz?
„Iskra światła”, Jodi Picoult, wydawnictwo Prószyński i S-ka