Wywiad ze szpiegiem, czyli oksymoron, który nie miał prawa zadziałać, a jednak wciąga.
Tekst: Sylwia Skorstad
Rozmowa ze szpiegiem to teoretycznie wspaniały pomysł. Ile to ciekawych tematów można poruszyć! Rządowe spiski, kulisy akcji wpływających na losy całych narodów, sekretne bronie ukryte w zegarkach czy parasolach, tajne skrytki w bibliotekach, romanse, podróże, emocjonujące pościgi, zdrady, ucieczki i potrójne dna – aż trudno to wszystko zliczyć! Kto nie chciałby posłuchać, jak się sprawy mają w świecie wstrząśniętych, niemieszanych drinków?
W praktyce jednak rozmowa ze szpiegiem może być pasjonująca tylko pod jednym warunkiem – twój rozmówca wie, że zaraz cię zabije i nie zdążysz nikomu pisnąć ani słowa.
Szpiedzy tacy jak my
Dziennikarz Krzysztof Pyzia podjął się tym razem mission impossible, czyli napisania książki na podstawie rozmów z człowiekiem, który zapewne co drugie zdanie oznajmiał mu: „tego nie mogę ujawnić”, „o tym rozmawiać nie będziemy”, „proszę o następne pytanie”. Dodatkowo musi przekonać czytelnika, iż jego rozmówca jest wiarygodny. Nie może zdradzić z jego biografii niczego, co z punktu widzenia opowieści jest istotne, czyli na przykład miejsc pracy, wykonywanych misji, szczegółów operacji. Mamy mu uwierzyć na słowo, że mężczyzna ukrywający się pod pseudonimem Bruno Kowalsky jest tym, za kogo się podaje i że wie, o czym mówi.
Panowie dyskutują o prywatności w świecie, w których pełna inwigilacja jest technicznie możliwa. Mówią o działalności szpiegów w Polsce i na świecie, ich metodach i celach działania. Jest trochę o szpiegowskich szkoleniach oraz gadżetach, metodach przesłuchań, torturach (temu zagadnieniu poświęcili aż nadto miejsca), sposobach na zostanie szpiegiem czy seksie jako elemencie pracy wywiadowczej.
Za kulisy spraw bieżących panowie zaglądają rzadko. Być może dlatego, że o tych szpiegom mówić jest najmniej wygodnie, być może ponieważ czas największej aktywności „przesłuchiwanego” szpiega przypadał na poprzednie dekady. Mimo to ich dialog czyta się z zainteresowaniem.
Agent z pociągu
Lektura „Ile oni wiedzą o Tobie. Szpiedzy i podsłuchy w Polsce” przypomniała mi o spotkaniu sprzed lat. W zatłoczonym pociągu podmiejskim wpadłam na znajomego znajomej. Nasza relacja była tak przelotna, że nie udało mi się nawet zapamiętać jego imienia. Mimo to chłopak przez niemal godzinę opowiadał mi, jak to został przyjęty na szkolenie tajnych agentów. Im głośniej deliberował o rzekomych szczegółach swojego werbunku, tym bardziej byłam przekonana, że jeśli w jego opowieści jest choć ziarno prawdy, to jedynym celem bliżej niesprecyzowanej agencji musiało być szykowanie tego niedyskretnego chwalipięty do przyszłej misji samobójczej.
Wywiad-rzeka z Kowalskym sprawiła, że przyszło mi na myśl, iż megaloman z pociągu mógł używać swojej opowieści jako przykrywki. Faktycznie po takich wywodach miałam go za ostatniego człowieka na Ziemi, który nadawał się na agenta. A może istnieją dwie szkoły szpiegów – prawdziwa i fałszywa? Jeleni wysyła się na sfingowane szkolenie, podczas gdy prawdziwi adepci gdzieś w zaciszu ćwiczą swoje wywiadowcze talenty?
Kto to wie? Ja nie. Gdybym wiedziała, to pewnie już bym nie żyła.
„Ile oni wiedzą o Tobie. Szpiedzy i podsłuchy w Polsce”, Krzysztof Pyzia i Bruno Kowalsky, Wydawnictwo Prószyński Media