Co robić, gdy siedzimy w domu i izolujemy się od ludzi? Jak wesoło spędzić nadchodzące święta? Grać w gry towarzyskie!
Tekst: Joanna Zaguła
W ostatnich dniach pojawia się w moim życiu zupełnie nowy problem – co robić wieczorami. Kiedy praca skończona, naczynia pozywane, paznokcie zrobione, skończony nawet odcinek kursu online – objawia się coś zupełnie nowego. Przestrzeń wolnego czasu. Nie zawsze chcę ją poświęcać na rozrywki online, bo i tak za dużo czasu spędzam przed komputerem. Dlatego ostatnio zaczęłam grać w gry towarzyskie. Na pewno znacie Monopoly, Scarbble czy Twistera. Ja wypróbowałam sporo innych. I kilka z nich z czystym sercem polecam.
Wsiąść do pociągu to gra na dłuższe posiedzenie, ale na szczęście sprawdza się nawet w konfiguracji dwuosobowej. Zasady z pozoru wydają się zawiłe, ale szybko je zrozumiecie i zaczniecie planować swoją własną linię kolejową przez Europę (lub Stany). Ładny dizajn planszy, nawiązujący do podróży z czasów Orient Expressu nada rozgrywce dodatkowo charakteru retro przygody. Gra zapewnia sporą dawkę emocji, pozwala na strategiczne planowanie i nie nudzi.
Wino to mój osobisty faworyt, bo tylko w tej grze udaje mi się wygrywać z moim chłopakiem. Nie wiem, czy świadczy to o mnie dobrze, czy źle. Ale grę uznaję za bardzo przyzwoitą. Sprawdza bowiem naprawdę ekspercką wiedzę enologiczną.
Czarne historie to, podobnie jak „Wino”, gra, która zajmuje mało miejsca i można w nią grać nawet w podróży, to bowiem prosta karcianka. Może już w nią graliście, bo jest dość popularna. Nawet jeśli tak, to czeka na was kilkanaście wariantów z nowymi historiami. Rozgrywka polega na to, że jedna osoba odczytuje opis sytuacji. A sytuacja to zawsze jakiś zgon, bowiem to historie kryminalne. Reszta zaś, zadając tylko pytania z możliwą odpowiedzią „tak” lub „nie”, ma odgadnąć, co się wydarzyło. Nie zawsze te historie mają sens, ale fajne jest to, że zmuszają do kombinowania.
Zjedz mnie to gra zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców. Grałam z nią w pełnoletnim gronie i świetnie się bawiliśmy. Zagrywamy karty różnych zwierząt oraz kilku roślin, które można spotkać w naszych lasach i na polach. Na względzie musimy mieć to, kto kogo zje, a przez kogo może być zjedzony. Nie ma ściemy, żyjemy w łańcuchu pokarmowym, czy tego chcemy, czy nie. Na szczęście jest też karta wegetarianki.
Karty przeciwko ludzkości (Cards Against Humanity) można kupić albo ściągnąć z oficjalnej strony szablony i samemu je wydrukować. W oryginale to gra dla anglojęzycznych. Ale niezbyt trudna. Jeśli ktoś ma ochotę, można poszukać w internecie polskich wersji. Polega ona na tym, że z posiadanych kart musimy wybrać takie, które dają najśmieszniejszą odpowiedź na zadane przez „Cara Kart” pytanie. Jest śmiesznie, absurdalnie i niepoprawnie. Czyli idealnie.
Oprócz gier, które można kupić polecam też takie, w które można grać prawie bez rekwizytów lub przy pomocy aplikacji na telefon. Jedną z nich jest, znane wielu osobom w wersji planszowej, Tabu. Tłumaczymy swojej drużynie słowo za pomocą innych słów z wyłączeniem kilku najbardziej oczywistych. Aplikacja może też pomóc grać w kalambury – istnieją bowiem specjalne generatory haseł.