W tych produkcjach dziewczyny mają głos, ich ciała należą do nich, nie wstydzą się swojej seksualności i wspierają się nawzajem. To prawdziwe przykłady girl power w serialach.

Tekst: Joanna Zaguła

Zdjęcie okładkowe: Kadr z serialu „Dziewczyny”, prod. HBO

Dwadzieścia lat temu Carrie z „Seksu w wielkim mieście” zastanawiała się, czy sypianie z wieloma facetami robi z niej „puszczalską”. Dzisiaj serialowe bohaterki mają do seksu dużo swobodniejszy stosunek i wiele z rozterek tej bohaterki nawet by im nie przyszło do głowy. Seriale pokazują bardziej różnorodne kobiece ciała, nie wstydzą się kobiecego pożądania i oddają kobietom głos. A jednocześnie coraz łatwiej uwierzyć nam w zbliżającą się apokaliptyczną wizję rodem z „Opowieści podręcznej”, w której kobiety traktowane są przedmiotowo i pozbawione wszelkich praw, także tych dotyczących ich ciała. Choć bohaterki tego serialu i książki buntują się przeciwko reżimowi, to dziś chcę opowiedzieć o serialach z pozytywnym dziewczyńskim przesłaniem, w których girl power zwycięża. Takich, które podnoszą na duchu.

„Dziewczyny” (HBO)

To pierwsza produkcja, która przychodzi na myśl, gdy mówimy o girl power w serialach. Chociaż stosunki bohaterek są zagmatwane i daleko im do siostrzanej miłości i bezwarunkowego wsparcia, to właśnie ten niepokojąco prawdziwy obraz dwudziesto- i trzydziestolatek utorował drogę nowej fali feministycznych treści w telewizji. Przed Leną Dunham niewiele osób pokazywało seks w tak naturalistyczny, nieupiększony sposób, decydowało się na obsadzenie w głównej roli dziewczyny o figurze odbiegającej od wyglądu modelek Victoria’s Secret czy w ogóle mówiło o takich problemach, jak choroby psychiczne, uzależnienia, generalna nieumiejętność odnalezienia się we wczesnej dorosłości. A mimo wielkich pokładów niechęci, dziewczyny z „Dziewczyn” potrafią trzymać się razem.

„Wspaniała pani Maisel” (Amazon Prime)

Tytułowa bohaterka rozpoczyna jako przykładna żona i matka. Ale kiedy dowiaduje się o zdradzie męża, wszystko się zmienia. Zaczyna głośno mówić o swoich problemach (przy lekkiej pomocy alkoholu). I tak się składa, że mówi o nich w klubie komediowym. I w ten sposób – zupełnie nieoczekiwanie – zaczyna się jej stand-up’owa kariera. Jej monologi są dowcipne, zaskakująco odważne i boleśnie szczere. I pomagają się wejść na zupełnie nowy poziom emancypacji.

„Grace i Frankie” (Netflix)

Wreszcie bohaterki po sześćdziesiątce! I to dwie kobiece bohaterki, grane przez zaskakująco komediową Jane Fondę i przeuroczą Lily Tomlin. Zmuszone do wspólnego zamieszkania, mimo pierwotnej awersji – jak się można domyślić – zostają przyjaciółkami i wiodą pełne perypetii życie w domu na plaży. To, czego trudniej się domyślić – to, że zakładają firmę produkującą wibratory, przygotowują naturalne lubrykanty i intensywnie randkują. Chociaż właściwie teraz samej mi głupio, że się temu dziwię. Bo to świetnie, że powstał serial, którego bohaterki mają życie erotyczne na emeryturze.

„Ona się doigra” (Netflix)

Nakręcił ten serial nie kto inny, jak wspaniały Spike Lee! Dzięki temu – choć nie jest to dzieło kobiety – czujemy, że stworzył je ktoś, kto ma wiele do powiedzenia o dyskryminacji. Nola Darling, główna bohaterka serialu (i wcześniejszego filmu tego samego reżysera) ma trzech kochanków, ale to nie jest historia o podchodach i ukrywaniu ich przed sobą. Nola otwarcie przyznaje, że każdy z nich jest dla niej w inny sposób ważny i że taki układ daje jej swobodę i bezpieczeństwo. Jednego i drugiego – jako młodej czarnej dziewczynie – brakuje jej jednak na ulicach Nowego Jorku. Oglądamy więc jej walkę o to, by nie być traktowaną przedmiotowo, o prawo do własnych wyborów i własnego zdania, wypowiadanego bardzo jasno i otwarcie.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.