Gdyby lato było kolorem, tegoroczne ciepłe miesiące można by określić limonkową, neonową zielenią. Charli XCX w czerwcu wydała album „brat”, który zdrowo namieszał w świecie muzycznym i z impetem wdarł się w popkulturę. Co skrywa i czym jest „brat lifestyle”?
Tekst: Julia Staręga
Być może niewiele osób śledziło początki Charli XCX w branży muzycznej. Z pewnością jednak większość słyszała jej utwory, takie jak „I love it”, „Boom Clap” czy „Break The Rules”. Podbiły serca słuchaczy i otworzyły artystce drogę do wystąpienia jako support przed koncertem Katy Perry w 2015 roku. W międzyczasie Charli nawiązała współpracę z Iggy Azaleą, wypuszczając utwór „Fancy” – przebój, który magazyn Billboard okrzyknął Piosenką Lata 2014. 7 czerwca tego roku Charli XCX wraz z producentem A.G. Cooke’em wydała szósty album studyjny zatytułowany „brat”. To właśnie temu krążkowi piosenkarka zawdzięcza wejście na szczyt swojej kariery.
Neonowy blask
Hyperpop cechuje mozaikowość i maksymalizm. W skrócie – im więcej, im bardziej jaskrawo i kolorowo, tym lepiej. Znajdzie się miejsce na neonowe, ekstrawaganckie ciuchy, przerysowany makijaż, zaskakujące rozwiązania muzyczne. To nie tylko mikrogatunek czy nurt w muzyce elektronicznej, a styl życia i subkultura. Zaprasza do siebie tych, którzy pragną rozrywki oraz czują się wyobcowani i zagubieni w pędzącym świecie.
Hyperpop we fluorescencyjnym wydaniu
„brat”, najnowszy album Charli XCX, składa się z piętnastu utworów, które w pełni oddają naturę hyperpopu. Są zabawnie prowokujące, epatujące zachętą do niczym nieskrępowanej zabawy. Łączą w sobie trashowe melodie, klubowe bity i wokal przepuszczony przez autotune. Otwierający krążek utwór „360” zwraca uwagę melodią i nonszalancko-odważnym tekstem „I went my own way and I made it/I’m your favorite reference, baby”.
Następujący po nim „Club classics” przenosi nas w rejony rave’u rodem z lat 90. Migawkowy, agresywnie pulsujący bit z pewnością podbije niejeden klubowy parkiet. „Sympathy is a knife” podtrzymuje energię poprzedniego numeru, która wyhamowuje na „I might say something stupid”. Singlowy „Von dutch” kpi z życia na pokaz w świetle reflektorów, a „Girl, so confusing” w klimacie elektropop zachęca do tańca. Świetna, wibrująca w kolorze neonowej zieleni, muzyka.
Skuteczny marketing kolorystyczny
Rok temu świat nosił się na różowo. Odcień pink flamingo stał się prawdziwym hitem, zarówno w modzie, jak i designie. Różowe były spódnice, sukienki, garnitury, różowe były słodkie, orzeźwiające napoje i ciastka, wreszcie – różowe były wszelkiej maści modowe dodatki i gadżety codziennego użytku. Różowe szaleństwo należy powiązać oczywiście z premierą filmu „Barbie”, na który widzowie tłumnie przychodzili do kin. Tego lata świat nosi się w odcieniach limonkowej, agresywnej zieleni. Chodzi oczywiście o fluorescencyjną okładkę albumu Charli XCX z czarnym napisem „brat”. Jak podaje deathtostock, profil na Instagramie, „brat to dowód na to, jak dobrze odważny minimalizm odnajduje się w dzisiejszych czasach”, bo do wypromowania danego produktu wystarczą zaledwie gładkie tło i czcionka Arial Narrow.
„brat” może być każda z nas – nawet Kamala Harris
Wspomniany minimalizm pozytywnie przekłada się działania marketingowe oraz prowadzi do łatwości w identyfikacji. Na fenomenie „brat” zarabiają między innymi światowe koncerny odzieżowe, które oferują konsumentom tysiące zielonych ubrań. Swoje mogą ugrać także politycy, bo „brat” może być każda z nas, nawet Kamala Harris, która niedługo po premierze albumu na platformie X (@kamalahg) zmieniła zdjęcie w tle właśnie na neonowo zielone. Sama Charli XCX w jednym z wpisów opublikowanych na platformie X napisała: „Kamala IS brat”.
Miało być „brat summer” a mamy „brat lifestyle”
Jak pisał amerykański Vogue, „brat” jako słowo, kolor zielony i album, stały się najważniejszą rzeczą tegorocznego lata. Dosłownie „brat” oznacza bachora, irytującego gówniarza. Zawiera w sobie to, co przez ostatnie czasy panowania ery „barbie core” byłoby uznane za niechlujne albo brzydkie. W wywiadzie na TikToku Charlie podsumowała trend „brat” następująco: „Jesteś tą dziewczyną, która jest trochę niechlujna i czasami mówi głupie rzeczy. Jesteś tą dziewczyną, która być może zmagała się w ostatnim czasie z jakimiś problemami i przez nie zaczęła imprezować”.
W tym miejscu wkracza wspomniana łatwość utożsamienia się. Do niedawna platforma TikTok była zalewana treściami wpisującymi się w trend „clean girls”. Dziewczyny nagrywały filmiki, na których mówiły o korzyściach wstawania bladym świtem oraz oczyszczania głowy z nadmiaru myśli poprzez journaling. Pokazywały swoje trzydziestostopniowe rutyny pielęgnacyjne i ekstremalnie zdrowe posiłki bogate w superfoods. Życie tak idealne, że aż niemożliwe do odtworzenia.
Zamiast być „clean girl” zostań „brat”
W kontrze do powyższego trendu wkracza „brat”. Kwintesencja „messy girls”, które zamiast jogi o poranku oraz iced matcha latte złapanej na mieście wolą wyskoczyć z dziewczynami na clubbing – oczywiście wystrojone w neonowe, odważne ubrania i ciężkie, grunge’owe buty. Ich atrybutami są paczka fajek, najtańsza zapalniczka marki bic i biały top noszony bez stanika. Dziewczyny „brat” pozują na wyluzowane, imprezujące buntowniczki, które w istocie zmagają się z typowym dla młodych dorosłych lękiem o przyszłość.
Wreszcie „brat” to euforia przeniesiona na modę i styl życia inspirowany kulturą rave oraz przepychem lat dwutysięcznych. „brat style” nie ma żadnych granic. Oferuje miejsce dla tych, którzy czują się wyobcowani, niezrozumiani, a także dla tych zbuntowanych i lubiących potupać na parkiecie do basu sączącego się z głośników.