Nie tylko kobiety udają orgazm, mężczyznom też się to zdarza.
Zwykle jednak kobiety podają inne od mężczyzn powody takiego
zachowania. Czy jest w tym coś niepokojącego?
Tekst: Iza Kołodziej
W amerykańskim magazynie „Archives of Sexual Behavior” ukazał się ostatnio artykuł podsumowujący badania nad fenomenem udawania orgazmu. Aby znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego to robimy, naukowcy przebadali w sumie około 1500 osób. Odkryli, że powodów jest wiele, a czynnikami różnicującymi badanych są płeć oraz wiek. Pytając o emocje związane z tym faktem, doszli do konkluzji na temat związanego z nim ryzyka.
Udawanie po damsku i męsku
Badani wymieniali wiele powodów udawania orgazmu, a naukowcy pogrupowali je w kilka bloków. Po pierwsze, udajemy, bo mamy przekonanie, że to dobrze na nas wpływa. Dzięki szczytowaniu czujemy się kochani i spełnieni nawet, jeśli nie było ono prawdziwe. Po drugie, zależy nam na satysfakcji partnera. Chcemy mu dać do zrozumienia, że jest kochany, pożądany i potrafi sprawić nam przyjemność. Po trzecie, generalnie nie cenimy seksu zbyt wysoko i nie sprawia nam on dużej radości, ale nie chcemy, by partner o tym wiedział i źle nas z tego powodu oceniał. Po czwarte, używamy orgazmu jako elementu kontroli nad partnerem. I wreszcie robimy to, bo czujemy się niepewni jako kochankowie lub po to, by pogłębić więź emocjonalną z partnerem.
Okazało się, że dla kobiet najczęstszym motywem jest ten drugi, czyli chęć przekazania partnerowi pozytywnej informacji. Mężczyźni z kolei najczęściej udają orgazm ze względu na własne potrzeby. Przyznała się do tego aż jedna czwarta badanych.
Dobre i złe powody
Czynnikiem różnicującym w tych badaniach była nie tylko płeć, ale i wiek. Im jesteśmy starsi, tym częściej odgrywamy przed partnerem szczytowanie. Nawet gdy ciało nie jest już tak sprawne jak kiedyś i bywa, że trzeba nam więcej czasu na osiągnięcie satysfakcji, rozum podpowiada, iż wszystko powinno być jak dawniej. Udajemy, by czuć się tak samo, jak dawniej, udowodnić sobie i partnerowi, że nic się nie zmieniło.
Autorzy badania w podsumowaniu zaznaczają, że samo udawanie orgazmu nie jest sygnałem alarmującym, że w związku dzieje się coś niedobrego. Istotne jest to, dlaczego udajemy. Jeśli naszym celem jest pogłębianie więzi z partnerem, nie należy wpadać w panikę. Jednak kiedy motywuje nas to, że seks nie jest satysfakcjonujący i szukamy sposobu na to, by jak najszybciej go zakończyć, wtedy warto się zastanowić, dokąd udawanie może nas zaprowadzić. Wzdychając i jęcząc z rozkoszy w odpowiedzi na bodźce, które w istocie są nam obojętne lub nawet niemiłe, tylko zachęcamy partnera do ich powtarzania. W takiej sytuacji najlepszą strategią dla związku będzie rozmowa o potrzebach i oczekiwaniach.