Choć dziś coraz rzadziej wróżymy sobie w Andrzejki, epizodycznie tylko lejemy wosk i ustawiamy buty w rzędzie w kierunku progu, nie znaczy to, że o Andrzejkach nie warto pamiętać. Trochę magii w listopadową noc zawsze się przyda…
Tekst: Antonina Majewska
Historia Andrzejek (Jędrzejek lub Jędrzejówek) w naszym kraju sięga szesnastego wieku. To wieczór wróżb odprawianych w wigilię dnia świętego Andrzeja, czyli z 29 na 30 listopada, w czasie przełomu, kiedy w kościele katolickim zaczyna się okres adwentu.
Święty Andrzej uchodził za opiekuna i powiernika wszystkich panien na wydaniu, dlatego mężatki mogły jedynie pomagać w organizacji zabaw, a mężczyznom wstęp na nie był zabroniony. Ponieważ dorastające dziewczęta wierzyły, że święty Andrzej pomoże im znaleźć odpowiedniego kandydata na męża, dzień zaczynały w kościele lub cerkwi, modląc się do niego o pomyślność uczuciową, a po powrocie do domu organizowały spotkania w gronie rówieśniczek. Do wróżb i obrzędów podchodziły niezwykle poważnie – niczym do wyroczni.
Wróżby matrymonialne
Andrzejki obchodzono na terenie Niemiec, Szwajcarii, Litwy oraz oczywiście Polski, przy czym w każdym regionie naszego kraju wróżono sobie nieco inaczej. Na kresach południowo-wschodnich, wraz z zapadnięciem zmierzchu, panny w tajemnicy przed innymi, siały na polach i drogach prowadzących do domu ziarna zbóż, zagrabiając je męskimi spodniami, by do domu przyszedł wybrany kawaler. W tym samym regionie Polski w obejściach rozpalano ogniska – ognie św. Andrzeja, które miały strzec domu przed złymi duchami. Do ognia młode dziewczęta wrzucały zioła i bukiety, a potem wdychały dym, wierząc, że dzięki temu przyśni im się ukochany.
Dziewczęta na Podolu liczyły z kolei kołki w płocie, chodząc wokół zagrody. Liczyły i mówiły na przemian: „wdowiec” i „kawaler”. Ostatni kołek wróżył, kim będzie ich przyszły mąż. W regionach wschodnim panny na wydaniu podpalały kłębuszki kądzieli. Jeśli włókna leciały do góry, wróżyło to wielką miłość. Na Lubelszczyźnie wykorzystywano do wróżb przedmioty – pod odwrócone miski chowano listek, koronkę i czepek. Wyciągnięcie listka oznaczało staropanieństwo, koronki – wstąpienie do zakonu, czepka – zamążpójście.
Lanie wosku i buty w kolejce
Najpopularniejszą wróżbą w Andrzejki było lanie roztopionego wosku na wodę. Z zastygłej masy lub jej cienia rzucanego na ścianę panny starały się wyczytać sylwetkę narzeczonego lub jego atrybuty. Drzewo oznaczało, że będzie ogrodnikiem lub drwalem, książka – urzędnikiem lub nauczycielem, strzelba – wojskowym. Popularne było również wróżenie z użyciem butów. Panny ustawiały swoje pantofelki w rzędzie i przesuwały je w kierunku progu. Ta dziewczyna, której but pierwszy przekroczył próg, miała wyjść najszybciej za mąż.
A dziś? Zostają nam tylko wróżby online? Na pewno nie! Kiedy minie pandemia, znów możemy się spotkać w gronie dziewczyn, poplotkować, napić się wina, pośmiać się, zjeść coś dobrego przy świecach. Magia nie musi być związana jedynie z rytuałami i przepowiedniami. Może wynikać z atmosfery chwili.