W dzisiejszych czasach nikt nie musi nikogo przekonywać o pożytkach z aktywności fizycznej, regularnych ćwiczeń, bycia w dobrej formie. Jednak w przerwie między siłownią a basenem, bicepsami a płaskim brzuchem, warto poświęcić nieco uwagi tak zwanym mięśniom Kegla. Choć nie widać ich gołym okiem, ich znaczenie jest nie do przecenienia. A do tego możemy trenować je zawsze i wszędzie, nawet przed telewizorem!
Ukryte głęboko w podbrzuszu mięśnie Kegla, zwane inaczej mięśniem łonowo-guzicznym lub mięśniami dna miednicy, otaczają ujście pęcherza (cewka moczowa, zwieracz), pochwy i odbytu. Są one odpowiedzialne za podtrzymywanie narządów jamy brzusznej, w tym macicy, na właściwym miejscu. A do tego odgrywają kluczową rolę w powstawaniu doznań seksualnych. Im mocniejsze mięśnie pochwy i miednicy, tym bardziej udany seks – i to dla obojga partnerów. Dlatego warto jak najwcześniej rozpocząć systematyczne treningi! Ćwiczenia mięśni Kegla przydają się też w czasie ciąży, w szczególności zaś po porodzie, w trakcie którego (jeśli jest to poród „naturalny”) nasze mięśnie zostają wystawione na ciężką próbę…
Poznajcie historię Kegla
Kim był ten Kegel i dlaczego to właśnie jemu przypadł zaszczyt użyczenia nazwiska tak ważnej i intymnej części kobiecego ciała, jaką są mięśnie otaczające zakamarki pochwy i krocza? Otóż doktor Arnold H. Kegel (żył w latach 1894-1981) był amerykańskim ginekologiem z Californii. Na przełomie lat 40. i 50. zeszłego wieku poszukiwał rozwiązania przykrego problemu niewydolności pęcherza, czyli nietrzymania moczu przez kobiety w podeszłym wieku oraz w jakiś czas po porodzie. Badanie anatomii pęcherza i okolic zaprowadziło go na trop całego kompleksu mięśni dna macicy. Kegel wydedukował, że jeśli problem leży w zwiotczeniu mięśni, a mięśnie mają to do siebie, że ich sprawność da się zazwyczaj przywrócić w toku regularnych ćwiczeń, to samo powinno sprawdzić się w przypadku mięśni dna macicy. Rezultatem pracy doktora Kegla był zestaw ćwiczeń do rehabilitacji „jego” mięśni. Kegel wynalazł także specjalny przyrząd służący do mierzenia siły, z jaką zaciska się wagina. Choć ginekologowi chodziło przede wszystkim o poprawienie kondycji zwieracza, przy okazji wyszło na jaw, że cała grupa mięśni łonowo-guzicznych (łącznie zresztą z rzeczonym zwieraczem) pełni kluczową rolę w doznawaniu przyjemności seksualnej i współdziała podczas kobiecego (i nie tylko, o czym niżej) orgazmu. Cóż za przełomowe odkrycie, nieprawdaż?
Arnold Kegel doprowadził do rozpropagowania prostego zestawu opracowanych przez siebie ćwiczeń. Polegają one na rytmicznym kurczeniu i rozluźnianiu określonych grup mięśniowych. I tu ciekawostka: inspiracją dla doktora były ćwiczenia wykonywane dawniej przez japońskie gejsze w celu wzbogacenia życia seksualnego. Japonia nie jest tu odosobnionym przypadkiem – w wielu społeczeństwach Dalekiego Wschodu dziewczynki bywały od najmłodszych lat przyuczane przez swoje matki, by poprzez systematyczne napinanie i rozluźnianie tych partii mięśni, utrzymywać je w żelaznej kondycji… Niestety, na Zachodzie brakło takiej tradycji. Najwyższa pora, by to zmienić.
Trening czyni mistrzynię
Jak już się rzekło, trening Kegla jest w stanie przenieść niejedną z nas z klasy juniorek wprost do zawodowej ligi pod względem bogactwa osiąganych doznań seksualnych (tak własnych, jak i partnera!). Pora więc odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: jak to się robi? Pierwszy krok to zidentyfikowanie swoich mięśni Kegla. Jeśli ktoś jeszcze nie jest z nimi zaznajomiony, na wszelki wypadek informujemy: to te mięśnie, których kobiety używają, gdy chce im się siku, a nie znajdują się akurat w toalecie. Lub gdy starają się skierować strumień słomkowego płynu do fiolki laboratoryjnej. Napinając te mięśnie, zaciskamy jednocześnie zwieracze cewki moczowej i odbytu oraz wejście do pochwy. Dobrym pomysłem jest też wsunięcie dwóch palców do waginy i „złapanie” ich, by na własnej skórze poczuć siłę swego „uścisku” Kegla. No i by móc monitorować postępy, które bez wątpienia wkrótce będą miały miejsce!
Jeśli już wiemy, o które mięśnie chodzi, nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć systematyczny trening. Ćwiczenia początkowo najlepiej wykonywać na leżąco lub stojąc w niewielkim rozkroku. Jednak gdy dojdziemy do wprawy, okazuje się, że prawie każda pozycja jednakowo się do tego nadaje: można to robić na siedząco w domu, w kinie, prowadząc auto, stojąc w autobusie lub kolejce w banku, rozmawiając przez telefon z przyjaciółką, na nudnym przyjęciu, w pracy, na randce, na ławce w parku, wyprowadzając psa, malując paznokcie… Możliwości jest nieskończenie wiele! Nie potrzeba do tego karnetu w siłowni, ani nawet żadnego przyrządu kupionego w TVmarkecie zagracającego mieszkanie. Najważniejsze zaś, że nikt dookoła nie ma pojęcia o tym, co akurat robimy… Samo ćwiczenie jest bardzo proste, wręcz banalne. Polega na napięciu mięśni Kegla, policzeniu do pięciu i stopniowym rozluźnieniu ich. Tak wykonywane ćwiczenie to naprawdę dobra inwestycja, dowiedziono bowiem, że poza doznaniami płynącymi z waginy, zwiększa się dzięki nim wrażliwość łechtaczki. Niektóre kobiety potrafią wręcz wywołać w swoim ciele orgazm właśnie i wyłącznie za sprawą… tak jest – skurczów Kegla. Nie ma chyba większej zachęty niż właśnie to. Warto jednak nie zapominać, że zabójczy seks, zabójczym seksem, lecz każda z nas kiedyś się zestarzeje, na starość zaś rzadko kto posiada zwieracz jak nowy. Ten problem również pomagają rozwiązać ćwiczenia Kegla – w końcu po to zostały wymyślone.
Zgodnie z zaleceniami lekarzy, na etapie początkującym powinno się wykonywać trzy serie po około pięć skurczów i rozkurczów dziennie. Po jakimś czasie (np. po tygodniu) można zwiększyć liczbę skurczów w jednej serii do 10-15. Można też zwiększyć liczbę serii i przedłużyć skurcz, np. do 10 sekund (ale uwaga: prosimy się nie przetrenować!). W miarę jak stajemy się profesjonalistkami, można wprowadzać rozmaite kombinacje, np. na zmianę napinać i rozluźniać mięśnie Kegla najszybciej jak tylko się da, manipulować stopniem ich napięcia itd. Co komu wpadnie do głowy. Ważne, by robić to w miarę często i regularnie i by nie popełniać kardynalnych błędów. Mowa np. o napinaniu mięśni Kegla jednocześnie z mięśniami brzucha lub o wstrzymywaniu oddechu na czas skurczu – tego robić nie należy. Dlatego w początkowym okresie, by nie nabrać złych nawyków, warto ćwiczyć na leżąco i kontrolować ręką, czy brzuch jest rozluźniony. Wszystkie gotowe? No to start!
Praktyczne walory
Ciąża jest okresem, w który ćwiczenia Kegla są szczególnie wskazane przez lekarzy. A to dlatego, że mięśnie dna miednicy pełnią niebagatelną rolę w utrzymywaniu macicy wraz z jej rosnącą zawartością. Poza tym, ćwicząc tę grupę mięśni, przygotowujemy ją do porodu. Elastyczne mięśnie Kegla nie tylko chronią narządy rodne przed pękaniem i urazami, lecz także usprawniają i skracają sam poród, ponieważ to między innymi przy ich użyciu kobieta wydaje dziecko na świat. Jeśli więc chcemy mieć poród lekki, łatwy i przyjemny – ćwiczmy mięśnie Kegla. Uwaga: wyjątek od tej zasady stanowią zagrożone ciąże.
Jeśli przed i w trakcie ciąży warto ćwiczyć, to w połogu trzeba to robić obowiązkowo, albowiem mięśnie przeżyły szok, są zapewne mocno rozciągnięte i wręcz wołają o to, by się nimi zająć. Wiele kobiet odczuwa po porodzie, że ich pochwa jest obszerniejsza. Czasem powoduje to trudności w osiąganiu orgazmu. Dzięki regularnym ćwiczeniom można sprowadzić waginę z powrotem do stanu sprzed porodu.
Republikańska sonda
O opinię na temat ćwiczeń mieśni Kegla zapytałyśmy cztery kobiety w różnym wieku.
Joanna, 26, pracownik naukowy:
„O Keglu dowiedziałam się pierwszy raz od swojej przyjaciółki jeszcze na studiach. Dzwonię do niej któregoś dnia i jak zwykle pytam: „Co robisz?” A ona: „Ćwiczę mięśnie Kegla”. Nie wiedziałam co to za mięśnie, a po jej wyjaśnieniu o mało nie spadałam z krzesła! Ale od tamtej pory ćwiczę w miarę regularnie. Często ćwiczymy też razem i mamy przy tym niezły ubaw!”.
Marzena, 35, pracuje w agencji reklamowej:
„Staram się ćwiczyć mięśnie Kegla regularnie, choć różnie z tym bywa, bo często jestem tak wykończona, że nikt by mnie nie zmusił do napięcia choćby jednej żyłki w moim ciele. Ale jak ćwiczę, to przeważnie w środkach komunikacji, robię tak: skurcze po dziesięć sekund w trakcie jazdy, a na przystankach sobie odpuszczam i odpoczywam. Czasem się zastanawiam, czy inne kobiety dookoła dla zabicia czasu nie robią przypadkiem tego samego, co ja”.
Aneta, 24, specjalistka IT:
„Mięśnie Kegla ćwiczę od kilku lat – właściwie od okresu dojrzewania, kiedy przeczytałam o tym w którejś gazecie dla nastolatek. Zaskoczyło mnie to, że te mięśnie można, a nawet warto trenować. Staram się zrobić przynajmniej 10-15 skurczów dziennie – co nie jest uciążliwe, tylko trzeba pamiętać. Ale często jak się nudzę, to również napinam i rozluźniam na zmianę lub napinam na dłuższe chwile. Na pewno to nie szkodzi, a mam nadzieję, że pomaga. Szczególnie w zwiększaniu seksualnych doznań”.
Elżbieta, 46, prowadzi rodzinny sklep z konfekcją:
„O tym, że można ćwiczyć mięśnie Kegla, dowiedziałam się od mojego ginekologa. Po drugim porodzie zalecił mi to robić i posłuchałam. Trochę chyba pomogło, choć szybko to zarzuciłam. Ćwiczenia były uciążliwe, a ja nie miałam do tego głowy”.
Arnold, nasz król
Na koniec kilka słów na temat tego, jakie pożytki z mięśni Kegla oraz ich trenowania mogą czerpać mężczyźni. Po pierwsze, jeśli kobieta to ćwiczy, jej pochwa staje się elastyczna i mocniej zaciska się wokół penisa jej partnera, co intensyfikuje przyjemność obojga partnerów. Warto jednak zachęcać facetów, by oni sami również ćwiczyli swoje mięśnie Kegla (tak, tak – oni też je posiadają!). Trening ten może okazać się równie ważny (jeśli nie ważniejszy), co „rzeźbienie” klaty i kaloryfera, albowiem elastyczne mięśnie dna miednicy u mężczyzn umożliwiają dłuższy i silniejszy wytrysk. Podsumowując, czy któraś z was nie jest jeszcze dozgonną fanką Arnolda Kegla?
Tekst: Julia Żabowska
Zbadałem temat i stwierdzam że da się osiągnać orgazm podczas ćwiczeń mięśni dna miednicy i to bez masturbacji. Naprawdę niebywałe to jest i dzieje sie samoistnie bez pobudzenia seksualnego. Można to osiągnąć w kilka sekund tylko trzeba zastosować pewne ukierunkowane na te mięśnie ćwiczenia. Osobiscie udało mi sie kiedys dokonać tego przez przypadek podczas ćwiczeń. Pozniej wykonałem to samo cwiczenie i wydarzylo sie to samo. Najciekawsze jest to ze nie trzeba trenować aby do tego dojsc. Trzeba wiedzieć jak to zrobić.