Ach, męskie fora internetowe… Po przejrzeniu paru stron można odnieść wrażenie, że Internet zaludniony jest jakimś dziwnym gatunkiem facetów o awatarach przedstawiających gladiatorów, Bruce’a Willisa i Dartha Vadera. Często pojawiający się wulgarny język i (delikatnie mówiąc) mało błyskotliwe spostrzeżenia każą nam myśleć, że nie mają oni nic wspólnego z naszym, na przykład kochankiem, który nosi garnitur do pracy i słucha jazzu. I lepiej dla nas, żebyśmy nie zmieniały poglądów. Niemniej, tak na wszelki wypadek, postanowiłyśmy przyjrzeć się opiniom internautów. A potem, drogie czytelniczki, możecie sprawdzić, czy są one zbieżne z opinią waszego faceta. Jeśli wam się uda.
Na przynętę – odrobina romantyzmu…
Wulgarni czy nie, mężczyźni zgadzają się co do jednego: gra wstępna jest bardzo ważna. Zgodnie z powszechnym przekonaniem, że wszystkie kobiety to bojaźliwe romantyczki, proponuje się na początek taniec-przytulaniec w rytm pościelowych przebojów. Trochę głaskania, trochę pocałunków (choć podobno niektóre dziewczyny tego nie lubią) i można posunąć się dalej. W tym momencie nasi internauci wkraczają na grząski grunt. Okazuje się, że bardzo łatwo jest zepsuć nastrój i zaprzepaścić szansę na seks. Nie istnieje właściwie sytuacja, w której to kobieta uwodziłaby mężczyznę. Wręcz przeciwnie – nam zależy wyłącznie na zachowaniu godności i czystości, a poza tym szkoda nam marnować czasu na igraszki, skoro zamiast tego możemy obejrzeć serial lub iść na zakupy. Jedyny sposób, w jaki facet może doprowadzić do seksu, to mozolne zdobywanie zaufania partnerki i odwracanie jej uwagi aż do momentu, gdy otumanione dziewczę ocknie się nagle w samym środku akcji.
… Potem ostrożnie, żeby nie spłoszyć
Wabienie, nęcenie a wreszcie schwytanie w sidła to dopiero początek. Teraz mężczyźni stawiają przed sobą nowy cel – orgazm. Kobiecy orgazm. W sieci można znaleźć całe obszerne instrukcje, jak zapewnić sobie to potwierdzenie własnych umiejętności seksualnych. Najważniejsza zasada to nie znudzić partnerki. Podczas gdy ona grzecznie leży i tylko od czasu do czasu opiera się kochankowi, ten całuje, gryzie, ssie, liże, masuje, głaszcze i pociera od stóp do głowy i z powrotem. Jednocześnie przez cały czas musi uważać, żeby nie posunąć się za daleko, bo jeden niewłaściwy gest i kobieta, nawet w fazie plateau, może nagle zerwać się z łóżka, krzyknąć: „Hańba!” i wybiec trzaskając drzwiami. Do największych błędów zalicza się m.in. przyciąganie sobie głowy kochanki do krocza i wbijanie różnych części ciała w kobiece miejsca intymne bez uprzedniego przekonania się o jej gotowości. Niewiarygodne, że takie błędy można w ogóle popełniać…
… I wreszcie celny strzał w punkt G
Co do preferowanych przez nas w męskim pojęciu pozycji seksualnych – w sieci funkcjonuje jedno tabu nie do obalenia. Seks analny. Kobiety nienawidzą seksu analnego. Sprawia on, że czują się poniżone, upodlone, każe im zdać sobie sprawę z własnych słabości. Słynne słowa Samanthy z „Seksu w Wielkim Mieście”: „Dziura to dziura” nie mają tutaj racji bytu. My w seksie pragniemy poczuć się kimś lepszym niż na co dzień, pragniemy dominować nad mężczyzną. Właśnie dlatego najfajniejsza pozycja dla kobiety to pozycja na jeźdźca i nie ma to nic wspólnego z ułatwioną stymulacją łechtaczki. Gdy już zrzucimy z siebie to krępujące odium dziewictwa i oddamy nasze ciało na żer, też chcemy coś z tego mieć – chcemy sobie wreszcie porządzić! W międzyczasie, gdy my smakujemy władzę, facet, zgodnie z pokrętną logiką, która mówi, że zbytnie staranie się prowadzi do porażki, musi dbać jedynie o własną przyjemność. No, chyba że pragnie udowodnić, iż jest rewelacyjny w łóżku – wówczas powinien udać się na poszukiwania osławionego miejsca zwanego: punkt G. Co z tym punktem zrobić, gdy już się go odnajdzie? O tym Internet milczy.
Ratujmy się, dziewczęta!
Sytuacja byłaby naprawdę tragiczna gdyby nie to, że po sieci, prócz napalonych piętnastolatków, plącze się również kilku nudzących się w pracy prawdziwych facetów. Dlatego, jeśli młody adept sztuki erotycznej przyłoży się do studiów, może na forach odnaleźć kilka rzeczywiście pożytecznych wskazówek. Nieliczni internauci podkreślają wagę seksu oralnego i zwracają uwagę na istnienie łechtaczki. Głos wołającego na puszczy mówi, że każda kobieta jest inna i należy się wsłuchać w jej potrzeby. Jakiś ekscentryk zamieszcza listę najbardziej popularnych miejsc erogennych u płci pięknej. I wreszcie – gdzieś w czeluściach sieci błąka się przekonanie, że kobiecy orgazm nie pojawia się sam z siebie, w wyniku „ostrego rżnięcia”, lecz zależy od wielu czynników, wśród których emocjonalny gra niepoślednią rolę.
Te pierwsze jaskółki zwiastujące wiosnę to jednak wciąż zbyt mało. Dziewczęta, oto zadanie dla nas! Musimy ponieść oświaty kaganek w te barbarzyńskie, ciemne ostępy, w których najwyraźniej żyją polscy mężczyźni. Oto zadanie na nadchodzący tydzień: jeśli pragniesz orgazmu, wręcz kochankowi instrukcję obsługi. Zamiast zniechęcona po raz kolejny sięgać po wibrator, sięgnij po rękę swojego faceta i poprowadź ją tak, jak ci to sprawia przyjemność. Jeśli nie wiesz, jak poprosić o miłość francuską, po prostu zadziałaj pierwsza, a wtedy twój kochanek właściwie nie będzie miał innego wyjścia, niż oddać ci pieszczotę. Albo obejrzyjcie razem twoją ulubioną scenę erotyczną i odegrajcie ją, traktując jak film instruktażowy. Tak czy inaczej – działajcie! Czas skończyć z seksualnym analfabetyzmem.
Tekst: JM