Zależność długości penisa od przynależności rasowej to jeden z najbardziej intrygujących problemów dla tych osób, które poszukują rzetelnej wiedzy o seksie. Czy czarnoskórzy mężczyźni naprawdę mają najdłuższą męskość, a Azjaci wypadają na tym tle krócej od Europejczyków?
Tekst: Sylwia Skorstad
Pytanie o długość penisa to jedna z najczęściej poszukiwanych fraz w internecie, jeśli weźmiemy pod uwagę tematy związane z seksem i erotyką. Niestety, trudno na nie odpowiedzieć. Różne badania przedstawiają różne wyniki, w zależności od tego, kto, i w jaki sposób je prowadzi. Największy problem w tej materii to szczerość respondentów. Okazuje się bowiem, że mieszkańcy Afryki najchętniej zawyżają deklarowaną długość penisa, zaś mieszkańcy Azji są w tej dziedzinie najskromniejsi. I na nic zdają się tłumaczenia, że dla kobiet centymetry nie mają znaczenia.
Teoria, że średnia długość penisa może być różna dla różnych ras, jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych w seksuologii. Spierają się o to nie tylko kumple przy piwie, ale poważni naukowcy na łamach prestiżowych czasopism. Jedni mówią, że mieszkańcy stref klimatycznych przez wieki stosowali różne strategie reprodukcyjne, stąd teoretycznie możliwym jest, by globalnie istniały zauważalne różnice statystyczne w długości penisa. Inni twierdzą z całą stanowczością, iż to wszystko niepoparte dowodami naukowymi teorie bazujące na stereotypach.
Niedawno burzę w świecie naukowym wywołała praca brytyjskiego profesora R. Lynna opublikowana w „Personality and Individual Differences”. Profesor twierdzi, iż zebrał deklaracje od mieszkańców 113 krajów i stworzył mapę długości penisa. Jego zdaniem Chińczycy, Japończycy, Hindusi i mieszkańcy Indonezji mają średnio penisy nie dłuższe niż 10 cm. Najlepiej wypadki ponoć mieszkańcy Kongo, Ekwadoru, Meksyku, Kolumbii i Ghany, gdzie średnia ma wynosić około 18 centymetrów. Czesi i Holendrzy są według tych danych o 4 centymetry dumniejsi od np. Włochów i Szwedów. Polacy raportowali podobno średnią długość na 14,29 cm.
Na Wyspach Bergamutach
Używamy terminu „podobno”, bo mało kto wierzy w raport profesora Lynna. Amerykańcy naukowcy nie zostawili na nim oraz metodologii jego badań suchej nitki. Ich zdaniem w zestawieniu zabrakło tylko Wysp Bergamutów, a szkoda, bo chyba właśnie tam profesor zbierał swoje dane. Inni zaś twierdzą, iż coś w tym jest, ale nie dowiemy się, czy to tylko jedno, czy dwa ziarna prawdy, bowiem wszyscy mężczyźni świata intymnymi danymi dzielą się jedynie z własnymi żonami.
I niech tak pozostanie.