Święta byłyby znacznie fajniejsze bez prezentów! No dobrze – nie bez wszystkich. Przecież zdarza się, że coś samo uśmiecha się z półki sklepowej i mówi: „Kup mnie! Jestem świetnym prezentem dla… mamy, taty, cioci, dziecka, wnuczka, bratanka, babci” (niepotrzebne skreślić). Jednak obowiązek kupienia prezentu dla każdego z kim będziemy jeść wigilijną kolację lub (jak bywa w niektórych środowiskach) dla każdego, z kim spotkamy się w czasie Świąt Bożego Narodzenia, może się stać prawdziwym koszmarem. I to podwójnym.
Pierwszy koszmar…
…to oczywiście koszmar finansowy – w efekcie styczeń, to często czas pustej kieszeni i wyczyszczonej karty kredytowej. Bo przecież oszczędzanie na prezentach to tak jakby oszczędzanie na bliskich osobach – nie wypada, nie wolno…
Drugi koszmar…
…prezentowy, to odwieczne pytanie: „Co kupić?”. Choćbyśmy się nie wiem jak „nagłówkowali”, zawsze jest szansa, że obdarujemy kogoś czymś, co już ma albo czego mieć nie chce… Korzystanie z rad i podpowiedzi też nie zawsze się sprawdza – każdy z nas ma inny gust. W mojej rodzinie krąży anegdota (nie mylić z aferą, choć kiedyś niewiele brakowało) krawatowa. Otóż mój Ojciec najchętniej nosi krawaty ode mnie. Skąd zatem anegdota? Ano, gdy będąc wczesną nastolatką po raz pierwszy samodzielnie kupiłam mu krawat i dumna pokazałam Mamie, ta westchnęła i po krótkim wahaniu przyznała, że jej się nie podoba. Była przy tym przekonana (i może nazbyt szczerze podzieliła się tym ze mną), że Tata nie będzie go nosił. A tu niespodzianka – już po krótkim czasie krawat okazał się… ulubiony! Pasował niemal do wszystkiego (czujnie przed zakupem zrobiłam przegląd marynarek i koszul), był elegancko neutralny. Dobrze pamiętam (to jednak trudne, gdy własnej Mamie się coś nie podoba, mimo wzajemnego zaufania i podobnego gustu) jeszcze kilka identycznych krawatowych „wpadek”. Zawsze kończyły się dobrze. Teraz obie szczerze się śmiejemy, gdy Mama dzwoni do mnie i mówi: „Kup Ojcu jakiś fajny krawat – on nosi tylko te od Ciebie”. Ale początki były trudne…
Pewnie wiele z was ma podobne historie rodzinno-upominkowe. Także takie, które nie skończyły się dobrze – gdy ktoś nigdy nie użył otrzymanego od nas kosmetyku, swetra czy eleganckiego gadżetu. Mam dwa sposoby na zapobieganie takim sytuacjom:
1. Przede wszystkim kupuję prezenty cały rok. Nie tylko świąteczne, ale także np. urodzinowe, imieninowe itp. Jeśli widzę coś, co mi się podoba, ma sensowną cenę i w moim przekonaniu ucieszy obdarowaną osobę, to po prostu kupuję, niezależnie od tego za ile czasu będę miała możliwość upominek wręczyć. I chowam głęboko do szafy. A potem… już to mam. Ta metoda sprawdziła się wielokrotnie. Dlaczego np. nie miałabym kupić przepięknego szala na wiosennej wyprzedaży, skoro mogę obdarować nim przyjaciółkę, która ma imieniny w środku lata lub jesienią? Przecież tak jest i taniej, i atrakcyjniej, i wreszcie łatwiej.
2. Mój drugi sposób, to świadome szukanie specjalnych potrzeb lub zainteresowań. Kiedyś podarowałam znajomym minialbum ze zdjęciami ich dziecka (skorzystałam z faktu, że zostawili malucha kilka razy pod moją opieką). Byli zachwyceni! Ja sama zostałam kilka lat temu obdarowana doniczką z prawdziwym, leśnym wrzosem (z lasu, nie z kwiaciarni!!!). Byłam szczerze wzruszona – darczyńca nie tylko usłyszał i zapamiętał, że uwielbiam wrzos, lecz także natrudził się, by go znaleźć i przenieść do doniczki.
Dobrze, wiem – nie zawsze udaje się „wyłowić” taką specjalną potrzebę czy poznać nietypowe zamiłowania osób, które chcemy czymś obdarować. Dlatego także – pytam. Tak wprost – i domagam się odpowiedzi! W ten sposób, ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu, dowiedziałam się kilka lat temu, że moja bliska przyjaciółka czuje się kompletnie zagubiona w sklepie z kosmetykami, a chciałaby mieć dobry tusz do rzęs. Kupiłam, podarowałam, sprawdził się. Teraz już sama umie sobie kupić tusz. A przy okazji parę innych przydatnych drobiazgów. Kilka dni temu od innej bliskiej mi osoby, mimo jej oporu, wydobyłam „strategiczną” informację. Prezent już jest! I po co się męczyć… Jasne, ja też (tak jak wiele z was) lubię niespodzianki. Ale wolę dać – i dostać – coś, co jest faktycznie dla mnie i nie powędruje do szafki z nietrafionymi upominkami. A swoją drogą… zawartość takiej szafki też warto przed Świętami przejrzeć – a nuż jest tam coś, co czeka na „swojego” adresata.
Z życzeniami „trafionych” prezentów – tych, które podarujecie i (zwłaszcza) tych, które otrzymacie.
Agnieszka M. Staroń
psycholog, coach, mediator
Też polecam planszówki! Ja bardzo lubię Monopoly, a na stronie dystryktzero.pl widziałam wersje tematyczny – Fallout, Powrót do przyszłości i Gra o tron. Kiedyś widziałam też wersję z Avengersami. Jako dzieciak miałam taką z Pokemonami. Więc jeśli ktoś szuka prezentu – polecam :)
Dla mnie zawsze problematyczne jest kupowanie prezentów dla męża, taty czy brata. Oni bardzo uzytecznie lubią kupować i sami tego oczekują. W tym roku udało mi się na hobby4men dostać kilka fajnych gadżetów typowo męskich i mam nadzieję, ze spełnie ich marzenia :)
Polecam planszówki! Można wybrać coś dla każdego, zależy co kto lubi (mogą rozwijać jakieś umiejętności albo po prostu być doskonałą zabawą). Mam w domu stertę gier rodzinnych, imprezowych, logicznych i w ogóle przeróżnych i ciągle szukam czegoś nowego. Doskonale bawię się z dziećmi i znajomymi :)
Jak nie wiecie co można kupić to polecam kontakt do gościa z http://www.chcochliki.sklep.pl zna mnóstwo gier i na pewno pomoże każdemu wybrać coś fajnego. W sieciówce to sprzedawcy najczęściej nie wiedzą co sprzedają, ze świecą szukać takiego co grał w to co ma na półce. Mimo, że mam dużo gier to ciągle nie cierpię czytać opisów ze 100 gier, żeby potem wybrać jedną. Wolę jak ktoś mi coś krótko opowie.
Obraz „Uśmiechnij się”
Jeśli kiedykolwiek myśleliście o prezencie, który dodatkowo będzie motywował obdarowaną osobę,:) ten właśnie obraz będzie super podarunkiem na imieniny, urodziny czy każdą inną okazję :)