Nikt z nas nie lubi przyznawać się do błędów i dlatego, gdy już musimy przeprosić, robimy to mało umiejętnie. Oto przepis na satysfakcjonujące przeprosiny.
Tekst: Sylwia Skorstad
Ile razy zdarzyło ci się słyszeć nieudolne przeprosiny? Coś w rodzaju: „Jeśli poczułaś się urażona, to przepraszam”, w którym tryb warunkowy przenosi ciężar z winowajcy na ciebie, jakbyś to ty zrobiła coś złego, odczuwając negatywne emocje. Albo: „Sorry, tak wyszło” lub jeszcze gorsze „sorry, ale mnie zdenerwowałaś”. Na pewno nie raz, ani nie dwa, bo generalnie ludzie nie lubią przepraszać i czują się niekomfortowo, gdy muszą przyznać, iż uczynili coś niewłaściwego. Wszyscy lubimy czuć się dobrze ze sobą i mało kogo stać na naprawdę szczere przeprosiny.
Psycholog Karina Schumann z Uniwersytetu Standforda opracowała niedawno receptę na satysfakcjonujące przeprosiny. Jej publikacja zyskała dużą popularność w USA.
Zdaniem Schumann prawdziwie satysfakcjonujące przeprosiny powinny zawierać:
- Słowo „przepraszam”. Nie „przykro mi”, nie „sorry”.
- Potwierdzenie, że przyznajesz się do popełnionego błędu.
- Propozycję naprawy sytuacji, na przykład zrobienia czegoś miłego dla danej osoby albo zminimalizowania wyrządzonej jej szkody.
- Opis sytuacji, jak doszło do popełnienia przez ciebie błędu, ale bez obwiniania osób trzecich.
- Obietnicę, że w przyszłości w podobnej sytuacji zachowasz się inaczej.
- Zapewnienie, iż rozumiesz, że sprawiłaś skrzywdzonej osobie ból. Np.: „Wyobrażam sobie, że jesteś zawiedziona/ny i rozczarowany moim zachowaniem.”
- Prośbę o wybaczenie.
Dobre przeprosiny nie mogą zawierać usprawiedliwień ani wymówek. W złym tonie jest mówić przy okazji przeprosin o winie osób trzecich. A najgorsze, co można zrobić, to zrzucić część odpowiedzialność na zranioną naszym zachowaniem osobę. Jeśli chcemy przeprosić od serca, mówmy o tym, co sami przeskrobaliśmy. W innym wypadku nie warto nawet zaczynać przemowy.
Zdaniem Kariny Schumann „prawdziwe” przeprosiny, choć bolesne dla ego i trudne do wypowiedzenia, przyniosą nam z czasem wiele korzyści. Ten, kto umie przeprosić, zyskuje szacunek otoczenia. Podświadomie wiemy, iż na osobie potrafiącej się przyznać do błędu można polegać, bo potrafi ona wyjść poza własny egoizm. Przeprosinami można nawet podreperować własne ego mówiąc sobie: „Stanęłam na wysokości zadania, jestem lepsza niż moje błędy, co prawda nie idealna, ale na tyle silna, by móc się do tego przyznać”.
Przykrość związana z koniecznością wyartykułowania „prawdziwych” przeprosin jest tylko chwilowa, a benefity takiego kroku duże i długofalowe. Trzeba się tylko zmusić do kilku pierwszych razów, a potem świadome przepraszanie stanie się dobrym nawykiem.