Ulubiony projektant Beatlesów i Brigitte Bardot, twórca stylu unisex i safari. To on wprowadził na wybiegi jeansy. Ted Lapidus, francuski designer rosyjskiego pochodzenia, bez którego nie wyobrażamy sobie lat 60 i 70 zmarł w ubiegłym tygodniu w wieku 79 lat.
Nicolas Sarkozy w mowie pożegnalnej stwierdził, że Lapidus „zdemokratyzował elegancję i klasykę” i „sprawił, że moda stała się dostępna dla zwykłych ludzi, kobiet i mężczyzn”. Kołnierzyki i chustki z aluminium, bluzki z papieru śniadaniowego to tylko niektóre ekscesy projektanta, który z równym powodzeniem tworzył dla żon francuskich prezydentów, sławnych i bogatych jak i dla zwykłych śmiertelników. To on pierwszy zaproponował kobietom styl militarny, a jego beżowa kurtka safari stała się symbolem lat 70.
„Moje ubrania odchudzą każdego o 5 kilogramów i sprawią, że poczuje się o dziesięć lat młodszy” – taki napis – cytat z projektanta wisiał w jego salonach. Pod koniec kariery Lapidus zajął się głównie projektowaniem dodatków: okularów słonecznych, zegarków, wiecznych piór, a także perfum : „Fantasme” czy „Creation” można kupić w polskich perfumeriach, a zegarki m.in. w sieci Apart.
Edmund Lapidus urodził się w 1929 roku w Paryżu jako syn krawca – emigranta z Rosji. Początkowo studiował medycynę, ale próbował również swoich sił jako projektant wolny strzelec. Na początku lat 50. stworzył własną markę, wcześniej pracując m.in. dla Diora i studiując w Tokio zasady masowej produkcji. To właśnie pobyt w Japonii natchnął go do tworzenia ubrań pięknych, świetnie skrojonych, szykownych, ale prezentujących się równie dobrze na zwykłej ulicy jak na wybiegu. W 1957 roku otworzył równolegle: swój pierwszy salon haute couture i pierwszy butik unisex.
Słynny francuski piosenkarz Charles Aznavour lansował jego stroje i niebawem ulice nie tylko Paryża, ale również Londynu czy Nowego Jorku należały do Lapidusa. – Był pierwszym projektantem nowej fali – podkreśliła w rozmowie z francuską agencją prasową AFP jego siostra, Rose Torrente-Mett, właścicielka własnego domu mody Torrente.
Uwielbial skandale. W tym samym czasie kiedy dostał się do prestiżowego stowarzyszenia francuskich projektantów La Chambre Syndicale de la Haute Couture, które trzęsło całym światem paryskiej mody, Lapidus otwiera nastawiony na masowego klienta wielki butik w domu towarowym Belle Jardinerie. Skandal? A może po prostu konsekwencja w wyprowadzaniu wielkiego krawiectwa na ulice.
W 1969 roku zawiera niesłychaną umowę z rządem Izraela. W zamian za połowę zysków kontroluje cały tamtejszy przemysł modowy, łącznie z projektowaniem kobiecych mundurów dla armii. Wszyscy Izraelczycy nosili wtedy ubrania sygnowane Ted Lapidus. Już na początku inwazji Amerykanów na Wietnam Lapidus zaproponował kontrowersyjne wtedy, militarne stroje zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet. Początkowo potępiane, później zostały uznane za narzędzie oporu i buntu, manifestację wewnętrznej siły.
Jak przypomniał Sarkozy, Lapidus był także nazywany poetą francuskiego krawiectwa. Nie tylko dlatego, że chciał, by każda, najzwyklejsza część garderoby miała w sobie szyk paryskich wybiegów. On naprawdę był poetą. Zostawił po sobie 700-stronicowy tom wierszy. Ostatnie 15 lat życia spędził na francuskiej Riwierze, gdzie zmarł na białaczkę w hotelu w Cannes. Jego imperium modowo – dizajnerskim zawiaduje syn Olivier.
tekst Dominika Bieńkowska