W 1981 roku Rei przeniosła się do Paryża i zaprezentowała tam swoją pierwszą kolekcję. Jakie musiało być zdziwienie europejskich dziennikarzy i stylistów zaproszonych do hotelu Chiltern, gdy zamiast do najbardziej reprezentacyjnej sali skierowano ich do… szatni. Na zaimprowizowanym wybiegu zobaczyli podniszczone asymetryczne czarne ubrania o luźnym kroju i niewykończonych szwach. Dziś takie pomysły nie wydają się być niczym nadzwyczajnym, ale wtedy, gdy za główne zadanie mody uważano podkreślanie zmysłowości, wizja Rei wzbudziła konsternację. W recenzjach mówiono o „Hiroshima chic” czy „stylu po wybuchu bomby atomowej”.
Od tamtego czasu Kawakubo ciągle serwuje światu mody terapię wstrząsową. „Jest wolnym duchem, tak samo silnym i kochanym, jak wtedy gdy stawiała swoje pierwsze kroki” – zapewnia Carine Roitfeld, redaktor naczelna paryskiego „Vogue’a”. Rei po kolei obala popularne przekonania dotyczące kanonu piękna czy sposobu ubierania. „Od początku chciałam zmierzyć się z innymi ludźmi i ich poruszyć, wywołać jakąś reakcję. Wszystko jedno – dobrą czy złą” – przyznała w jednym z wywiadów. Ciągle pokazuje, że nie istnieje coś takiego jak jedyna słuszna linia ludzkiego ciała. Traktuje sylwetkę na sposób architektoniczny – bawi się z proporcjami, zaburza kształty. W 1997 roku zszokowała świat mody wysyłając na wybieg modelki, które ubrane w deformujące ciało kreacje przywodziły na myśl Quasimodo. „Wypukłości”, bo tak prasa okrzyknęła tę kolekcję, zostały jednak stosunkowo szybko „przetłumaczone” na europejski język mody chociażby przez Alexandra McQueena. Bo tak właśnie dzieje się za każdym razem, gdy Rei wymyśla coś nowego – niedługo po początkowym szoku pojawia się ktoś, kto zainspirowany wizją Kawakubo potrafi przemienić ją w coś bardziej zrozumiałego dla szerokiej publiczności.
Jednak przypinanie ubraniom z metką Comme des Garcons łatki trudnych w odbiorze nie jest do końca uzasadnione. W końcu Kawakubo jak nikt inny potrafi bawić się modą i świetnie rozumie, że czasem ludzie potrzebują „czegoś podobnego do słodkiej czekolady, którą pokrzepiasz się w chwili zmęczenia”. I tak motywem przewodnim ostatniej jesienno-zimowej kolekcji CdG inspirowanej kiczem są czerwone serduszka oraz różowe całusy. „W złym guście można odnaleźć wartość, a to jest wydanie złego gustu według Comme des Garcons” – skomentowała pokaz projektantka.
Wizja Rei nie zatrzymuje się jednak na tworzeniu ubrań; obejmuje też wiele innych dziedzin naszego życia. Kawakubo stworzyła chociażby najbardziej intrygujące perfumy świata, pachnące tlenem, praniem schnącym na słońcu, lakierem do paznokci, wydmami piaskowymi, a nawet przypalonym ciastem.
Projektantka jest też znana z tego, że lubi mieć kontrolę nad każdym aspektem swojego biznesu. Sama wymyśla reklamy, współprojektuje butiki. Sama wpadła też na pomysł stworzenia Guerilla Stores, czyli sklepów partyzanckich. Otwiera się je tylko na rok, w miejscu znajdującym się daleko od głównych szlaków turystycznych czy handlowych. Na zmianę wystroju wnętrza czy reklamę przeznacza się bardzo mało pieniędzy. Widać to chociażby w przypadku warszawskiego Guerilla Store przy ulicy Koszykowej, który mieści się w dawnym sklepie spożywczym. Obok designerskich ubrań nadal wisi tu cennik mrożonek, a luksusowe dodatki stoją na PRL-owskiej meblościance.
W Guerilla Store ubrania z najnowszych kolekcji Comme des Garcons stanowią rzadkość – można w nich kupić przede wszystkim starsze modele. Rei nie uważa bowiem, by stroje traciły ważność wraz z nastaniem nowego sezonu. Tym bardziej zaskakująca wydaje się być współpraca Kawakubo z H&M – gigantem fast fashion. Rei jednak zawsze fascynowała równowaga pomiędzy twórczością a biznesem, a znana szwedzka sieć handlowa od dawna podziwia niesamowitą pomysłowość Rei (jak zapewnia Margareta van den Bosch, doradca kreatywny firmy). „Oczywiście, że te dwie marki to przeciwieństwa. Ale wierzę, że sukces H&M polega nie tylko na tym, że sprzedają jak najwięcej ubrań po jak najniższych cenach. Szukają także nowych możliwości rozwoju. Na przykład idea współpracy z projektantami – to coś, z czym mogę się utożsamiać” – tłumaczyła dziennikarzom Kawakubo kilka miesięcy temu, niedługo po ogłoszeniu współpracy. Na koniec dodała z lekkim uśmiechem: „Dziwię się tylko, że teraz wybrano akurat Comme des Garcons. Nasze ubrania nie sprzedają się w końcu aż tak dobrze…”.
Jagna Jaworowska
banana.blox.pl/html