Takiej powieści brakowało na polskim rynku wydawniczym. Kosmopolitycznej, otwierającej szeroko drzwi na świat pełen kolorów, zapachów i smaków, a także różnych ludzi i nietypowych wyzwań.
Tekst: Sylwia Skorstad
Na wesele Amerykanki i Libijczyka pochodzącego z liczącego się w Afryce Północnej królewskiego rodu zjeżdża się wielu gości z różnych stron świata. Wśród nich są mająca matkę Polkę i ojca Amerykanina Karen, a także bliźniacy Andrzej i Jacek, którzy wraz z rodzicami przenieśli się z Polski do Libii. Młodzi z zainteresowaniem obserwują barwne ceremonie przygotowań do uroczystości, jak przebieranie panny młodej i szykowanie jedzenia. Tej nocy Karen odkryje, że jej matka ma swoje wstydliwe sekrety. Dziewczyna będzie tak zafrapowana poznaniem tajemnicy, iż nie zwróci uwagi na coś znacznie ważniejszego. Jedno ze spotkań naznaczy całą jej przyszłą egzystencję. Po wielu latach przyniesie jej radość i wielki smutek, ale na razie Karen nawet nie przeczuwa, jak wielkie znaczenie mają jej drobne gesty i wybory na tym niezwykłym arabskim weselu.
Wielokulturowa karuzela
W powieści Nike Faridy jest wiele perspektyw czasowych, postaci i miejsc. Wraz z bohaterami podróżujemy z Nowego Jorku do Kairu, z Trypolisu do Krakowa, z Londynu do Izraela, z Warszawy do Lwowa. I ponieważ bohaterowie nie gubią się w różnych strefach czasowych i wszędzie znajdują swoje miejsce, to i czytelnik szybko przyzwyczaja się do częstej zmiany dekoracji i wraz z nimi chłonie szczegóły kolejnych zdarzeń.
Wielokulturowość i kosmopolityzm są tu tak naturalne, że nieobecne w dyskusjach. Są stale obecnym elementem rzeczywistości, nie trzeba wskazywać na nie palcem w dialogach. Bohaterowie zdobywają przyjaciół wśród różnych narodowości, a ich przeszłość i przyszłość rzadko kiedy ogranicza się do jednego kontynentu. Polak mający wśród przodków tatarską księżniczkę zabiera ze sobą do Libii jej chustę jako talizman. Polska naukowiec zostaje szefową projektu mającego na celu wykorzystanie pustynnych nieużytków na Saharze, a podczas swojej pracy spotyka archeologa z nad Wisły, swoją dawną miłość. Karen oraz bliźniacy myśląc o studiach wybierają nie uczelnie, ale kraje, w których chcieliby kontynuować edukację.
W spotkaniach bohaterów z nowymi kulturami jest ciekawość i szacunek do tradycji innych. Nie ma oceniania i stereotypowego myślenia, są za to dyskusje o kulturze, sztuce, literaturze i historii danego kraju. W opisach czuć pióro autorki, która wiele lat spędziła poza Polską i podczas swoich podróży nauczyła się czegoś, czego nie można wyczytać w przewodnikach turystycznych. Pokory wobec wielowiekowych tradycji różnych kultur przy jednoczesnym zachowaniu prawa do wydawania własnego moralnego osądu. W opisach Bliskiego Wschodu i Afryki da się odczuć podziw i sentyment, ale też zapowiedź zbliżających się problemów.
Bo nad bohaterami powieści cały czas zbierają się czarne chmury. Czytelnik szybko zgaduje, że budynek WTC pojawia się kilkukrotnie nie przez przypadek. Nie przez przypadek też pojawia się szkoła lotnictwa oraz bliskie związki bohaterów z ważnymi libijskimi politykami, w tym samym Kaddafim. Wydarzenia splatają się coraz ciaśniej i w miarę rozwoju akcji pewność, iż w tle ktoś ładuje strzelbę historii, staje się coraz większa. Ta strzelba musi wypalić. I zapewne tak stanie się w kolejnych tomach libijskiej trylogii pod wspólnym tytułem „Róża pustyni”.
„Panna młoda”, Nike Farida, Wydawnictwo Prószyński i S-ka