Życie to nie bajka, a największą przeszkodą w osiągnięciu szczęścia jesteśmy my sami. Jednak wszystko może się zmienić.
Tekst: Sylwia Skorstad
Ewelina ma w życiu wiele – kochającego męża, dobry zawód, pieniądze, oddaną jej rodzinę. Do szczęścia brakuje jej tylko dziecka. Kiedy zachodzi w ciążę, zdaje się jej, iż ma szansę na osiągnięcie pełni szczęścia. Niestety, płód obumiera. Ewelina nie potrafi pogodzić się ze stratą i oczekuje, że otoczenie to zrozumie. Mijają miesiące, a ona wciąż rozpamiętuje swój dramat i nie może się pozbierać. W końcu postanawia rozstać się z mężem, którego oskarża o brak empatii. Adam jest zrozpaczony i podejmuje desperackie próby, aby odzyskać sympatię żony. I choć wszyscy jej bliscy ostrzegają, że to zła decyzja, Ewelina chce przemeblować życie i zacząć wszystko od nowa.
Dwie siostry, dwa światy
Początek to najsłabsza część powieści Katarzyny Kołczewskiej. Czytelnik zostaje wrzucony w psychiczny wszechświat Eweliny, który nie jest miejscem, w jakim chce się długo pozostać. Główna bohaterka jest skupioną na sobie, egzaltowaną kobietą, co i rusz wygłaszającą z przekonaniem różne gładkie zdania. Deklaracje w rodzaju: „Będę w domu, zajmę się naszym synkiem, to on jest całym moim światem” padają raczej w filmach niż prawdziwym życiu, ale Ewelina lubuje się właśnie w takich okrągłych formułkach. I kiedy już chce się odłożyć tę powieść na półkę, na scenę wkraczają nowe postacie i zaczyna się robić ciekawie.
Starsza siostra Eweliny, Justyna, gnieździ się w małym mieszkanku z ciężko chorym mężem i nastoletnimi dziećmi. Jej życie to nieustanna walka z czasem i biedą, która zagląda rodzinie w oczy. Jednak ona ani myśli się poddawać. W wiecznej gonitwie znajduje też czas dla innych, między innymi Eweliny, szwagra oraz matki. Z czasem czytelnik dowiaduje się, czemu losy sióstr potoczyły się tak odmiennie i zaczyna rozumieć, jak kształtowały się charaktery obu kobiet.
Gdy życie daje w kość
Życie nie oszczędza bohaterów „Wbrew sobie”. Oni również nie oszczędzają siebie. Jak Adam, który opuszczony przez żonę, urządza na klatce schodowej popijawę, jak jego kochanka, która decyduje się sprzedawać sekrety klientów w zamian za fundusze na własny klub, wreszcie jak Ewelina, która w końcu musi wziąć odpowiedzialność za siebie i innych. Katarzyna Kołczewska nie oszczędza im niczego i jednocześnie traktuje ich ze współczuciem oraz przekonaniem, że nic, co ludzkie, nie jest nam obce. Można się mylić, popełniać błędy, wygłaszać z przekonaniem teorie, które z czasem życie zweryfikuje w taki sposób, by obnażyć naszą śmieszność. A świat się od niego nie zawali. Bo mimo wszystko człowiek jest mocny.
Jedną z wartych dyskusji tez, którą stawia autorka, jest przekonanie, że cierpienie uszlachetnia. Jej bohaterowie, dzięki kłopotom, jakie przeżywają, stają się z czasem mądrzejsi. Czy tak dzieje się z ludźmi naprawdę? Trudne doświadczenia nie budują charakterów ot tak, same z siebie. Nie wystarczy dostać od życia w kość, by stać się szlachetniejszym. W istocie większość z nas doświadczając choroby, biedy albo długotrwałego poczucia winy za dawne błędy, tylko gorzknieje i szuka przyczyn nieszczęścia w czynnikach zewnętrznych. Aby nauczyć się czegoś na błędach, trzeba umiejętności wejrzenia w siebie albo oddanych tam ludzi, którzy potrafią zadawać właściwe pytania prowokujące do refleksji.
Jednak czasem udaje się to, co niemożliwe. Czasem ludzie się zmieniają. To jedna z najlepszych lekcji, jakie daje powieść Katarzyny Kołczewskiej.
„Wbrew sobie”, Katarzyna Kołczewska, Wydawnictwo Prószyński i S-ka