Niełatwo jest stworzyć dobry cykl powieści dla młodzieży. Trzeba unikać wielu pułapek…
Tekst: Sylwia Skorstad
Trójka nastolatków wybiera się w podróż do poznanego podczas wymiany szkolnej kolegi. Wyprawa do Szkocji od początku jednak wygląda nieco inaczej, niż to sobie zaplanowali. Na lotnisku nikt na nich nie czeka, a kolega nie odbiera telefonu. Felix, Net i Nika postanawiają samodzielnie dotrzeć na miejsce. W drodze poznają legendy związane z północną częścią Szkocji. To tam niegdyś stawiano mury mające odgradzać mieszkańców od tajemniczych istot z mrocznych krain. Co czai się na rozległych wrzosowiskach? Bohaterowie już wkrótce mają przekonać się o tym na własnej skórze.
W deseczkę, czyli jak nie pisać
Są tacy twórcy, którzy tworząc coś dla nastoletnich odbiorców, koniecznie chcą być w deseczkę. Wiecie, fajni, w porząsiu. To znaczy cool, git i fest. Tak, żeby aż trzeba było zakrzyknąć: „Ale urwał!”, a najlepsze cytaty wrzucać na „demoty” oraz „mistrzów”. I kompletnie im to nie wychodzi. Sztuczność tekstów silących się na „młodzieżowość” sprawia, że przeciętny odbiorca odczuwa niesmak, a nastolatek już od pierwszej linijki wie, iż powinien się od nich trzymać z daleka. Są jak te reklamy, w których rapujące misie w towarzystwie rozkosznych blond dzieciaczków zachwalają nowe soczki. A fuj!
Sukces serii Rafała Kosika o przygodach Felixa, Neta i Niki polega na tym, że autor nie musi się silić na bycie cool. Już jest. W pisanych przez niego dialogach nie ma tego charakterystycznego dla polskich lektur młodzieżowych i jakże drażniącego pseudocoolerskiego slangu. Jest jak jest, dzieciaki mówią swoim językiem, a czytelnik to czuje i daje się autorowi zabrać w kolejną interesującą podróż. Co więcej, wszyscy dobrze na tym wychodzą. Bo Felix, Net i Nika to dobre wzory do naśladowania, choć wcale się tym nie chwalą.
Bez kichy
„Felix, Net i Nika oraz Klątwa Domu McKilianów” to książka, którą można podarować nastolatkowi bez obawy, że strzeli się gafę. To też powieść do czytania bez nudy wspólnie z dzieckiem. Rozwiązanie zagadki nie przychodzi za szybko, a bohaterowie próbując trafić na właściwy trop, używają nowoczesnych technologii i zdrowego rozsądku. Młody czytelnik może się od nich sporo nauczyć, na przykład zamiłowania do książek i historii, ale nie musi. Autor nie moralizuje, nie nakazuje bohaterom wygłaszania pogadanek. Kto chce, może się skupić na wątku przygodowym, a kto ma ochotę zajrzeć przy okazji do internetu i dowiedzieć więcej o szkockich legendach, ten zrobi to bez dodatkowej zachęty.
Wszystko się może zdarzyć
Kosikowi udaje się uniknąć grzechu tych autorów science fiction, którzy umieszczając swoich bohaterów w sytuacjach niezwykłych, każą im reagować albo zbyt histerycznie, albo zbyt obojętnie. I tak ktoś, kto spotkał osobę zdolną przepowiadać przyszłość, odrzuca ją całkowicie, jakby w dzieciństwie nie marzył wielokrotnie o tym samym i nie została w nim ani krztyna ciekawości, jak to jest naprawdę ją posiadać. Ktoś inny zaś akceptuje spotkanie z duchem po dwóch minutach rozmowy z nim, jakby wychował się w Hogwarcie albo internacie szkoły Profesora X.
Bohaterowie serii Kosika reagują natomiast po ludzku, czyli mieszaniną emocji. Są wystraszeni, niepewni, zaintrygowani, raz sceptyczni, a raz pełni nadziei na kolejne ciekawe odkrycie. Są na tyle prawdziwi, na ile być mogą, więc jeśli jeszcze jakimś cudem ich nie znacie, szkocka przygoda będzie dobrym początkiem przyjaźni.
Rafał Kosik, „Felix, Net i Nika oraz Klątwa Domu McKilianów”, Wydawnictwo Powergraph