Anna Lange to pseudonim autorki powieści fantasy „Clovis LaFay.
Magiczne akta Scotland Yardu”, która za moment ukaże się na rynku
nakładem wydawnictwa SQN. Anna w rzeczywistości jest naukowcem,
profesorem nadzwyczajnym na jednej z warszawskich uczelni.
Republika Kobiet kibicuje jej twórczości.

Z Anną Lange rozmawia Sylwia Skorstad

Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland YarduSylwia Skorstad:
Jak narodził
się główny bohater
twojej debiutanckiej
powieści, Clovis LaFay?
On był pierwszy
czy jego magiczny świat?

Anna Lange:
Wszystko zaczęło
się od sceny
na cmentarzu
z pierwszego rozdziału.
Być może z powodu przedawkowania gier
w systemie D&D przyśniło
mi się, jak jeden czarodziej
robi wyrzuty drugiemu
za to, że zaatakował
neutralnego maga
tylko dlatego, że tamten rzucał czary nekromanckie. Po przebudzeniu zaczęłam
się zastanawiać, kim te wszystkie osoby mogłyby być. Clovis LaFay skrystalizował
mi się bardzo szybko jako młody mag z obciążeniami rodzinnymi, a cała książka
nabrała rozpędu, gdy dwóch pozostałych okazało się policjantami i sprawdziłam,
w którym roku powstał Scotland Yard.

S.S.: Jak wyglądały twoje przygotowania do pisania powieści?
Skąd czerpałaś wiedzę o epoce i miejscach akcji? Domyślam się,
szczególnie po lekturze przypisów, iż nie jest to kwestia przypadkowa.

A.L.: Wiktoriańska Anglia jest doskonale udokumentowana w Internecie.
Polityka, kuchnia, geografia społeczna ówczesnego Londynu (czyli jakie
warstwy społeczne zamieszkiwały jakie rejony) – można znaleźć wszystko.

Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland YarduS.S.: „Magiczne akta Scotland
Yardu” to twój debiut
w gatunku. Czy publikowałaś
wcześniej coś innego?

A.L.: Jestem autorką licznych
artykułów naukowych i kilku
skryptów, a także artykułów
popularnonaukowych.
Co do beletrystyki,
od kilkunastu lat pisuję
tolkienowską fanfiction
(jej część plącze się po sieci,
a inna część nigdy nie opuściła
twardego dysku mojego
komputera). Jedno opowiadanie
wyszło nawet na papierze, ale w dziedzinie oryginalnej fikcji ta powieść to faktyczny debiut.

S.S.: Porozmawiajmy trochę o magii, która w twojej powieści odgrywa
istotną rolę. Gdybyś sama miała potencjał magiczny, jak chciałabyś
go wykorzystać?

A.L.: Przypuszczam, że zostałabym nekromantką – to najbardziej „naukowa”
ze specjalności magicznych, wymagająca długich studiów i przygotowań.
Specjalizowałabym się pewnie w aspektach medycznych nekromancji
– może zaprzężonej do badań biologicznych?

S.S.: Wszyscy jako dzieci marzyliśmy o supermocach – znikaniu,
przenoszeniu się w czasie, lataniu. Pamiętasz swoje marzenie tego typu?

A.L.: O tak. Jako dziecko jakiś czas spędziłam zbiegając z pagórków i usiłując
nauczyć się latać. Do tej pory śni mi się czasami, że to potrafię. O podróżach
w czasie też fantazjowałam.

london_32S.S.: Wymień kilka
ulubionych książek i autorów.
Czy są takie, które czytałaś
kilka razy?

A.L.: Dużo czytam i jestem
raczej wszystkożerna. Lubię
fantasy (J.R.R. Tolkien, Andrzej
Sapkowski, Susanna Clarke,
Terry Pratchett, Brandon
Sanderson, Jim Butcher),
SF (David Weber, Lois McMaster
Bujold, Mark Huberath),
klasyczne kryminały
(Agatha Christie, Dorothy
Sayers, Josephine Tey,
Margery Allingham,
ze współczesnych Robert
Barnard i Val McDermid)
i powieść dziewiętnastowieczną (prawie wszystko, od Jane Austen po Fiodora
Dostojewskiego). Większość książek, które mi się podobają, czytałam po kilka razy.
Najczęściej chyba „Władcę Pierścieni”, „Mistrza i Małgorzatę” oraz „Chłopów”.

S.S.: Czy są takie książki, które wywarły na ciebie wpływ?

A.L.: Bardzo wiele pozycji. Sanderson, Pratchett, Buyold, Akunin… ale najbardziej
bezpośredni miały chyba „Harry Potter” oraz cykl „Protektorat parasola”.
Nie dlatego że mi się szczególnie podobały (choć nie powiem, czytałam
z przyjemnością), lecz wręcz przeciwnie – pewnie rzeczy mi się tam nie podobały
i stwierdziłam, że można to zrobić lepiej. W szczególności zaczęłam się zastanawiać,
jak powinny kształtować się stosunki społeczne, gdyby pewien procent ludzi
rzeczywiście władał magią (to ukrywanie się przed mugolami w Harrym Potterze
nigdy nie trafiło mi do przekonania) oraz jak uczciwie przedstawić w lekkiej
powieści fantasy rzeczywistość wiktoriańskiej Anglii, gdzie były nie tylko bale
i tiurniury, ale powszechna praca dzieci, prostytucja nieletnich i wojny kolonialne.

S.S.: Spodobała mi się postać Alicji i po cichu liczę, że dasz
jej jeszcze zaszaleć w kolejnych książkach. Czy gdzieś po świecie
chodzi jej pierwowzór? Czego możemy się po niej dalej spodziewać?

A.L.: Trochę pewnie ma ze mnie samej (podobnie jak Clovis LaFay i pod pewnymi względami też John Dobson). Dziesięcioletnia Alicja pojawiająca się w jednym
z interludiów zawdzięcza co nieco mojej córce. A co dalej? Zobaczymy.
Sama jeszcze nie wiem. Na pewno będą się rozwijały jej relacje z Clovisem,
a poza tym Alicja nie porzuci swoich ambicji naukowych i magicznych.

Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu

S.S.: Wiemy, że na co dzień zajmujesz się pracą naukową. Czy jakieś
umiejętności związane z zawodem przydały ci się podczas tworzenia powieści?

A.L.: Dyscyplina umysłowa, jak sądzę. Podejrzewam też, że koncepcja sekwencji
czarów zawdzięcza co nieco pewnej technice spektroskopowej…

S.S.: Jest jakaś magia w naszym świecie? W pracy posługujesz szkiełkiem
i okiem, ale czy jednocześnie zdarza ci się doświadczać rzeczy, o jakich
nie śniło się filozofom?

A.L.: W mikroświecie dzieją się przedziwne rzeczy i nie potrzeba do tego magii.
Zjawiska kwantowe są wystarczająco niezwykłe.

S.S.: Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy losów bohaterów
„Magicznych akt Scotland Yardu”. Pracujesz już nad kolejną częścią?

A.L.: Tak. Tylko tyle mogę na razie powiedzieć na ten temat.

Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.