Stephen King nie mógł się od tej powieści oderwać i ty też nie będziesz mogła. Paula Hawkins pisze tak, jakby rozgrywała mistrzowską partię szachów, poruszając pionkami z taką precyzją, że trudno oderwać oczy.

Tekst: Sylwia Skorstad

okBadkaRachel każdego dnia pokonuje pociągiem trasę do Londynu. Zwykle podczas jazdy rozmyśla nad smutną przeszłością i niewesołą przyszłością. Bywa, że by osłodzić sobie szarość dnia, kupuje puszkę dżinu z tonikiem albo wino i wypija zanim dojedzie do domu. Czasem pociąga z flaszki ukradkiem, a czasem wcale się z tym nie kryje. Jeśli chodzi o picie, to ono i Rachel są jednocześnie dobrymi kumplami i największymi wrogami.

Po drodze kobieta zawsze doświadcza silnych emocji na widok domu na przedmieściach, w którym kiedyś mieszkała. Aktualnie w tym samym budynku rezyduje jej były mąż, jego nowa żona oraz ich dziecko. By nie skupiać się na bólu związanym z tym miejscem, Rachel codziennie koncentruje się na jednym z sąsiednich budynków. Zamieszkuje go ładna para młodych ludzi. Kobieta fantazjuje o ich szczęściu, nadaje im imiona i wymyśla przeszłość. Każdy zaobserwowany szczegół z ich życia ubiera w wyimaginowane znaczenie. I z każdym przejechanym kilometrem zdaje się coraz bardziej oddalać od rzeczywistości.

Królewski minimalizm

Wydawca „Dziewczyny z pociągu” zachwala powieść mówiąc, że Stephen King zarwał dla niej noc. Wierzę. Król horroru z Maine potrafi i lubi tworzyć emocjonującą intrygę z niczego. „Gra Geralda” czy „Wielki marsz” to powieści zogniskowane na jednej osobie, miejscu lub czasie, w których tak zwane „opisy przyrody” zredukowano do minimum, by wypełnić kartki bogactwem świata psychicznego bohatera.

Ta sama sztuka udała się Pauli Hawkins. W „dziewczynie z pociągu” mamy zaledwie kilka postaci, trzy-cztery główne miejsca akcji i minimalną liczbę rekwizytów. Na marginesach głównych wątków prawie nic się nie dzieje, to świat zawężony do perspektywy głównych bohaterek do tego stopnia, że łatwo byłoby go przełożyć na język sztuki teatralnej. Jednocześnie akcją i napięciem z tej powieści można by obdzielić kilka thrillerów.

shutterstock_227365033

Oni ją polubią

Myślę, że lista pisarzy, którzy staną się fanami „Dziewczyny z pociągu” jest długa. Można się domyślać, że ten rodzaj prozy znajdzie uznanie w oczach Charlotte Link. Niemiecka pisarka dobrze rozumie psychologię ofiary oraz mechanizmy kierujące psychopatami. Z wykorzystywania wiedzy o motywach ludzkiego postępowania, w tym wikłania się w trudne relacje interpersonalne, uczyniła swoją wizytówkę. Jeśli wpadnie jej w ręce powieść Pauli Hawkins, to na pewno doceni sposób, w jaki Angielka opisała Rachel i jej relacje z otoczeniem.

„Dziewczynę z pociągu” odkryją też pewnie Dennis Lehane i Jo Nesbø (co ciekawe, komplementujący wzajemnie swoją prozę), bo obaj śledzą nowinki na rynku thrillerów psychologicznych oraz kryminałów. W ich powieściach często ani pierwsza ani druga odpowiedź przychodząca czytelnikowi do głowy nie są rozwiązaniem skomplikowanej zagadki. Tak samo jest u Hawkins, zatem i oni mogą przy jej debiutanckiej powieści zarwać noc.

shutterstock_281513462

Przez szybę

Kiedy kobieta, którą główna bohaterka powieści zwykła obserwować, nagle znika, Rachel ma wrażenie, iż wie coś, co mogłoby pomóc w śledztwie. Nie jest jednak wiarygodnym świadkiem ani dla policji, ani dla czytelnika. Fragmenty życia innych ludzi, jakie oglądała codziennie zza okien pociągu, są zniekształcone. Czy to oznacza jednak, iż jej relacja to tylko wymysł udręczonego umysłu?

Odpowiedzi trzeba szukać prawie do samego końca, jednocześnie pytając samego siebie, na ile możemy ufać swoim zmysłom.

„Dziewczyna z pociągu”, Paula Hawkins, Wydawnictwo Świat Książki

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.