Wiele już było „nowych nadziei neosoulu”, ale taki przydomek w przypadku Lianne jest absolutnie prawdziwy. Ba, można się nawet zastanawiać, czy już teraz nie powinno się ją nazywać kolejną wielką gwiazdą tego gatunku.

Tekst: Łukasz Lembas

Lianne La Havas

 

Album numer dwa to zawsze wyzwanie, zwłaszcza jeśli debiut mocno rozbudził apetety słuchaczy. Lianne niechcący stanęła właśnie przed takim zadaniem, ale poradziła sobie z nim wybornie. „Blood” to płyta, na której słychać zarówno dojrzałość, jak i młodzieńczą ikrę. Jest dużo spójniejsza niż poprzednia, a wszystko dzięki tłustej jednocześnie sekcji rytmicznej. To właśnie ona nadaje albumowi ton, dzięki czemu „Blood” pulsuje aż miło. Nie brakuje też przebojowości w postaci chociażby „What You Don’t Do”, a „Never Get Enough” zaskakuje przesterowanymi gitarami.

lianne-la-havas-for-atc

Nie zapominajmy jednak o najważniejszym, czyli o głosie Lianne, który brzmi po prostu pięknie. Jednocześnie artystka nie skupia się na beznamiętnym eksponowaniu swojego wokalu, świetnie wczuwając się w klimat kompozycji.  Ten umiar to znak, że oprócz niewątpliwego talentu i nietuzinkowego głosu ma też świetne wyczucie muzycznego smaku. Jeszcze nie tak dawno można było mówić, że z Lianne będą ludzie. Teraz to po prostu gwiazda!

lianne-la-havas-blood_5

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.