Życie może być wielką imprezą, jeśli akceptujesz fakt, że to oznacza również gigantycznego kaca. Tego dowiadujemy się z książki „Wszystko, co wiem o miłości”.
Tekst: Sylwia Skorstad
Jeden z kultowych polskich filmików obrazujących najbardziej spektakularne wejścia przed kamerę, należał swego czasu do podchmielonej dziewczyny imieniem Oksana, która dziennikarce 4Fun TV tak opowiadała o swoich zainteresowaniach: „Ogólnie zainteresowania to dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie, takie”. Po namyśle dziewczę dodało: „Ale w miarę to nauka mnie bardziej kreci.”
Podobnego wywiadu mogłaby udzielić młoda Dolly, bohaterka powieści „Wszystko, co wiem o miłości”. Jak sama wyznaje, na uniwersytet poszła z braku lepszego pomysłu i stała się tam głupsza niż była wcześniej.
– Od września dwa tysiące szóstego roku do lipca dwa tysiące dziewiątego nie robiłam nic poza piciem i pieprzeniem. Wszyscy zajmowali się wyłącznie tymi dwiema rzeczami, z krótkimi przerwami na kebab, odcinek teleturnieju albo zakupy w poszukiwaniu przebrania na tematyczny pub crawl – wyznaje bez ogródek.
Dolly pije, zalicza i nie przejmuje przyszłością. Do czasu.
„A my ciągle dorastamy”
Autobiograficzna opowieść felietonistki „Sunday Timesa” jest zabawna i refleksyjna zarazem. Dolly śmieje się sama z siebie, poczucie humoru jest jej bronią oraz tarczą. Wyszydza swoje najdziwniejsze pijackie pomysły, na przykład wycieczkę taksówką do równie nietrzeźwego znajomego bez grosza przy duszy, przypadkowy, desperacki seks, spotkania z nieznajomymi poznanymi poprzez aplikacje randkowe. Życie, które na początku wygląda jak jedna wielka i wesolutka impreza, z czasem staje się coraz bardziej podszyte smutkiem.
Alderton nie wskazuje jednego punktu, w którym wszystko nagle się dla niej zmieniło. Dojrzewa etapami, we własnym tempie. Zbiera doświadczenia, zaczyna wyciągać wnioski, przyglądać się uważniej sobie i swoim znajomym. Uczy się od przyjaciółek i to w relacjach z nimi znajduje więcej spełnienia niż w kolejnych nieudanych związkach z mężczyznami. Między wierszami szepcze czytelnikowi, że każdy ma szansę w dowolnym momencie zmienić kierunek, bez względu na to, z której strony wieje wiatr. Wszyscy ciągle dorastamy.
„Wiem, że za mało wiem”
Opowiadając o zmaganiach z samą sobą, Dolly porusza tematy, które interesują wszystkie młode kobiety – wpływ wagi ciała na samoocenę, sposoby na radzenie sobie z poczuciem odrzucenia, zazdrość o chłopaka przyjaciółki, dylematy związane z umawianiem się przez internet. Nie udaje przy tym ekspertki. Rady dotyczące związków miesza z przepisami na pizzę oraz drinki, a podpowiedzi co do egzystowania w zgodzie z samą sobą z zapisem najgłupszych smsów, jakie wysłała z telefonu przyjaciółki.
Dzieląc się dobrymi radami dotyczącymi miłości, co chwila puszcza do czytelników oko, bowiem życiowe mądrości dzieli na rozdziały względem wieku, w jakim dysponowała daną wiedzą. Temu, co zdawało się sensowne nastolatce, zaprzecza dwudziestojednolatka. Kobieta o rok starsza może już tylko szydzić z mądrości swojej poprzedniczki, zaś następczyni obu odnosi się do nich z pobłażaniem, mając zupełnie nowe pomysły na życie i związki.
– Mężczyźni uwielbiają widok nagiej kobiety – mądrzy się Dolly, aby już kilka rozdziałów później dać do zrozumienia, że nie należy jej młodszej wersji brać poważnie.
Możemy jej jednak wierzyć, że w życiu bywa ciężko, tym bardziej, że większość kłopotów składamy na swoje barki sami. I że pewnego dnia możemy po prostu spróbować przestać.
„Wszystko, co wiem o miłości”, Dolly Alderton, Wydawnictwo Prószyński i S-ka.