Debiutancką powieść Imogen Hermes Gowar można czytać jak baśń albo przypowieść o potrzebie niezależności. Może też posłużyć za romans lub powieść historyczną. W każdej wersji sprawdza się doskonale.
Tekst: Sylwia Skorstad
Jest rok 1785. Angelica Neal, jedna z najpiękniejszych kurtyzan Londynu, po kilku latach nieobecności powraca na salony. Aby uwolnić się od niewygodnego protektoratu dawnej rajfurki, przyjmuje ostatnie zlecenie. Przez jeden wieczór ma uwodzić prostego kupca, któremu niespodziewanie wpadła w ręce prawdziwa fortuna. Należący do tego niczym niewyróżniającego się wdowca statek przywiózł mu z zamorskich krain nieoceniony skarb – zasuszoną syrenę.
Angelica dwoi się i troi, aby zaspokoić gusta mieszczanina, dzięki czemu jej protektorka mogłaby wystawiać syrenę w swoim przybytku. Dla skromnego wdowca przyjęcie w ekskluzywnym domu publicznym to jednak za wiele. Pan Hancock ucieka od kurtyzany, a los syreny staje pod znakiem zapytania.
Ludzie, cuda w tej budzie!
Syrena z powieści Imogen Hermes Gowar zainspirowana jest eksponatem znajdującym się w Muzeum Brytyjskim w Londynie. Pozyskana z Japonii w połowie XX wieku miała być ponoć złowiona dwieście lat wcześniej. W rzeczywistości jest jednak sprytną manipulacją, makabrycznym kolażem ciała małpy i ryby.
Gowar, która po ukończeniu studiów zatrudniła się w Muzeum Brytyjskim, zatrzymywała się przy tym eksponacie szczególnie często. Jak powiedziała w jednym z wywiadów, ekspozycja osobliwości tego popularnego muzeum bywa niekiedy zupełnie opustoszała, więc artefaktom można przyglądać się bez przeszkód. Przyszła pisarka zastanawiała się, jakie wrażenie wywierały zamorskie dziwadła na ludzi epoki gregoriańskiej. Jak mogłyby wpływać na ich losy? W ten sposób narodził się pomysł na „Syrenę i panią Hancock”.
Kobieta bez mężczyzny jest jak…
Angelica opowiadając panu Hancockowi o tym, dlaczego została kurtyzaną, zaczyna od tego, iż ojciec wyruszył za morze, zostawiając ją i matkę bez pieniędzy. Potem kontynuuje: „Nie miałyśmy nikogo. A biednej, pozbawionej opieki kobiecie blisko do dziwki, nawet jeśli jeszcze nie upadła. Każde, choćby najdrobniejsze, niepowodzenie przybliża cię do tego. Wszyscy wiedzą, że ten moment nadejdzie; obojętnie, jak jesteś szanowana, nosisz w sobie piętno grzechu. Aż w końcu czujesz, że nie masz wyboru.”
Gregoriańska Anglia, podobnie jak cała Europa tamtych czasów, to uniwersum, w którym niepodzielnie rządziły pieniądze. Uściślijmy – pieniądze należące do mężczyzn i od czasu do czasu znajdujące się w rękach kobiet. Czytelnik zna tę rzeczywistość z powieści między innymi Fiodora Dostojewskiego, Nikołaja Gogola czy Jane Austin. Teraz dostaje do ręki pozycję, jaka wyszła spod pióra współczesnej pisarki. Jej bohaterki, tak jakby podejrzewały, że za 200 lat wolno im będzie żyć inaczej, próbują czasem zakosztować wolności. Jak syreny uwiezione w sadzawce, chcą wypłynąć na szerokie wody i decydować same o sobie. Jak na tym wyjdą? Warto przeczytać i się przekonać.
„Syrena i pani Hancock”, Imogen Hermes Gowar, Wydawnictwo Albatros